1993-06-09 Garbarnia Kraków - Cracovia 2:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 13:49, 20 maj 2006 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

31 kolejka 9 VI 1993
Garbarnia Kraków – Cracovia 2-2
Bramki: Urbański (32), Kadula (34) – Zegarek (71, 77)
Sędziował J. Kondrat z Krakowa
Widżów 1 000

Garbarnia: Dębosz, Kadula, Kazimierski, Jaskólski, Piętak (64 min. Jeziorek), Rożek, Szopa (77 min. Prządo), Szewczyk, A. Poskrobko, Urbański, Sippelius

Cracovia: Kwedyczenko, Zając, Śliwiński, Duda, Węgiel (70 min. Hermaniuk), Gruszka, Motyka, Putek (60 min. Zegarek), Depa (30 min. Jelonek), Apryjas, Siemieniec

Opis meczu Tempo:
Choć nie mam niby żadnego namacalnego dowodu w ręku – mimo wszystko upieram się, że niektórymi piłkarzami Garbarni powinien zająć się sportowy prokurator, wyciągając surowe sankcje. I nawet jeśli śladu krążących w szatni pieniędzy zapewne nie znajdzie, z pewnością powinien posłużyć się materiałem zarejestrowanym przez kamerę video. Bo będą to taśmy smutnej prawdy.
Garbarnia grała do przerwy najlepiej w dotychczasowych meczach rundy wiosennej, dyktując w sposób bezdyskusyjny warunki. Urbański i Kadula strzelili dwie piękne bramki, bezradna w tym okresie Cracovia potrafiła się zrewanżować tylko znakomitym strzałem Gruszki, po którym przyszedł Dęboszowi w sukurs słupek. I nagle, równo z przerwą, nastąpiła diametralna zmiana układu sił.
Czy stało się to z powodu zaistnienia jakichś pozaziemskich okoliczności? Hm, wyłącznie naiwny uwierzy w taką wersję wypadków, skoro tuż po przerwie „Pasy” osiągnęły miażdżącą przewagę, korzystając do woli z pozostawionego im pięćdziesięciometrowego obszaru, w który obłaskawiony przeciwnik nawet nie fatygował się wkraczać. W odstępie sześciu minut Zegarek strzelił dwa gole, na zdobycie przez Cracovię trzeciej bramki zabrakło czasu, albo umiejętności. Kilkanaście sekund przed końcem Rożek znalazł się oko w oko z Kwedyczenką, ale nie wykorzystał świetnej okazji; choć najwyraźniej chciał to uczynić. Jasno zasygnalizowane intencje świadczą jednak, że nie każdy z zawodników „brązowych” dostąpił w przerwie zaszczytu zostania członkiem naprędce tworzonej spółdzielni. Jej założyciele powinni najnormalniej w świecie „beknąć”...