2005-05-21 Cracovia - GKS Katowice 2:0
Do Krakowa zawitał wczoraj GKS Katowice - ostatnia drużyna w tabeli pierwszej ligi, która jednak przed meczem z Cracovią zachowywała jeszcze cień szansy na zajęcie miejsca barażowego. Dla Katowic był to zatem mecz ostatniej szansy, dla Cracovii był to mecz szansy kolejnej; szansy na odskoczenie Amice i Wiśle Płock, oraz szansy na zdobycie na Legii trzeciego miejsca w tabeli.
Ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy zajmowane przez katowiczan nie mogło zmylić ani piłkarzy, ani kibiców Cracovii, jako że już w rundzie jesiennej, kiedy to Katowice również zajmowały ostatnie miejsce w tabeli, Pasy wyjeżdżając na Śląsk w roli faworyta wrócili z niczym, odbierając od przeciętnych kopaczy i juniorów lekcję pokory. Tym razem krakowianie planowali rewanż.
Początek meczu był nieco niemrawy. Mimo przewagi jaką od pierwszych minut uzyskała Cracovia mecz mógł się rozpocząć sensacyjnie. W 10 minucie Marcin Cabaj daleko od własnej bramki na raty łapie groźny strzał Kmiecika.
Chwilę po tym Cracovia odpowiedziała mocnym strzałem Pawła Drumlaka, który jednak minimalnie minął światło bramki.
W 20 minucie mocny strzał Piotra Gizy z trudem obroniony przez Mateusza Sławika ożywił widowisko. Chwilę potem Witold Wawrzyczek bardzo mocnym strzałem z rzutu wolnego ponownie sprawdził umiejętności bramkarza gości.
W 25 minucie Piotr Bania znalazł się w sytuacji sam na sam ze Sławikiem, uderzył technicznie ponad wybiegającym bramkarzem lecz ten intuicyjnie odbił piłkę zmierzającą do siatki. Kilka minut później bardzo poważnie bramce GKS-u zagroził Marcin Bojarski, którego strzał (dośrodkowanie?) z lewej strony trafił w poprzeczkę.
Przed przerwą Cracovia jeszcze dwukrotnie zagroziła bramce gości, jednak dwa strzały bardzo aktywnego w tym meczu Pawła Nowaka minęły bramkę Sławika.
W drugiej połowie Cracovia zaatakował bardziej zdecydowanie, ale też bardziej nerwowo. Piłka kilkakrotnie mijała nieznacznie bramkę katowiczan po strzałach Bojarskiego, Bani, czy wprowadzonego na drugie czterdzieści pięć minut Szczoczarza.
Zapędy ofensywne Cracovii nie pozostawały jednak w zgodzie z solidną defensywą. Zarówno Wawrzyczkowi, zastępującemu Skrzyńskiego, jak i Węgrzynowi zdarzyło się kilka katastrofalnych kiksów, które jednak szczęśliwie nie zakończyły się stratą bramki.
Wreszcie Piotr Bania wbiegający w pole karne do prostopadłego podania został sfaulowany przez obrońcę GKS-u, po czym ze stoickim spokojem wykorzystał jedenastkę podyktowaną przez sędziego Marczyka. Po chwili było już 2:0; kolejna szybka akcja Cracovii, dobre podanie do wbiegającego w pole karne Bani (tym razem przez nikogo nie niepokojonego), ten zagrywa piłkę wzdłuż bramki w kierunku Szczoczarza, jednak zamiast do napastnika Pasów piłka trafia w Marka Widucha. Jak na ironię losu właśnie ten najbardziej zasłużony dla Katowic zawodnik, z tych którzy do dziś pozostali przy Bukowej kieruje piłkę do własnej bramki pieczętując tym samym spadek GKS-u do drugiej ligi.
Po zdobyciu drugiej bramki przez Cracovię katowiczanie rzucili się jeszcze do ataku, pokazując jeszcze raz charakter. Dwukrotnie Marcin Cabaj musiał ryzykownie interweniować na szesnastym-osiemnastym metrze, za co zresztą w jednym przypadku otrzymał żółtą kartkę. Powtórki telewizyjne pokazują dobitnie, że jedna z tych interwencji była mocno spóźniona i Katowicom bezapelacyjnie należał się rzut karny.
Po stojącym na dość przeciętnym poziomie meczu Cracovia zdobyła jakże ważne trzy punkty. W obliczy remisu Amiki przewaga Pasów nad wronczanami wzrosła do trzech punktów. Dziś natomiast może się okazać, że Cracovia na dłużej zagości na trzecim miejscu w tabeli. Do końca sezonu trzy mecze; puchary są coraz bliżej. Widać, że bez Łukasza Skrzyńskiego i Arka Barana Cracovia sporo traci na swojej wartości. Niestety w środowym meczu z w Płocku występ Arka Barana jest wykluczony...
Źródło: Teraz Pasy!