2000-09-09 Cracovia - Górnik Wieliczka 1:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 20:07, 7 maj 2006 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje) (9-10 IX 00 Cracovia – Górnik Wieliczka moved to 9-10 IX 2000 Cracovia – Górnik Wieliczka)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

- To się musi zemścić - prorokowali kibice na trybunach stadionu Cracovii, kiedy mecz z Górnikiem zbliżał się ku końcowi. Gospodarze prowadzili tylko 1-0 i seryjnie marnowali okazje do podwyższenia wyniku. Proroctwa spełniły się w 83 min. Los zakpił z Cracovii posyłając piłkę na rękę stojącego w polu karnym Piotra Powroźnika. Goście okazji nie zmarnowali. Rzut karny, podyktowany przez sprawnie prowadzącego mecz Sebastiana Widlarza, pewnie egzekwował Krzysztof Kusia.

Spotkanie zapowiadało się szlagierowo. Grały pierwsza i trzecia drużyna w tabeli. Wydawało się, że skoro tak niewiele je dzieli, mecz będzie emocjonujący. Na boisku różnica była jednak wyraźnie widoczna. Cracovia prezentowała się dojrzalej, częściej i łatwiej dochodziła do sytuacji podbramkowych, jej gra - oparta na wymienności pozycji - płynniej się układała. Drobny, ale jakże znaczący szczegół, popsuł końcowy efekt: brak skuteczności zakończył się stratą dwóch punktów. Górnik, choć pierwszy miał okazję do zdobycia bramki, grał jakby z respektem dla rywala, bez odwagi i zaciętości, którą imponował na swoim boisku. Nie błyszczały gwiazdy Roberta Dąbrowskiego i Krzysztofa Kusi.

Ale początek zapowiadał wyrównany bój. W 8 min Tomasz Kępski wypuścił na prawo Krzysztofa Krauza, ten wyprzedził obrońców, dograł piłkę do środka, na linii pola karnego przejął ją Kusia, przymierzył, ale mocno uderzona trafiła w słupek. Harce pod wielicką bramką zaczęli zaraz potem Marcin Hrapkowicz i Paweł Zegarek, w 24 min przyniosły one efekt. O piłkę walczyli niemal na środku boiska Zegarek i Kutaj. Większą determinacją wykazał się napastnik "pasów", przejął futbolówkę, podbiegł z nią parę metrów i mimo asysty Jacka Mroza i próbującego się zrehabilitować Kutaja zdołał strzelić precyzyjnie w róg bramki. Interwencja Felscha na nic się zdała. Cracovia prowadziła 1-0. Tuż przed przerwą Zegarek mógł podwyższyć wynik. Przejął piłkę wybitą z rogu przez Bastera i lekkim lobem próbował trafić do bramki, wysunięty Felsch nie mógłby wiele zdziałać. Piłka na jego szczęście minęła spojenie słupka z poprzeczką.

Szansę miał też Górnik. W 40 min po błędzie Powroźnika Kępski wychodził na samotne spotkanie z Paluchem, oddał nawet strzał, ale nie dość, że lekki, to jeszcze mocno niecelny.

Drugą połowę górnicy znowu zaczęli z animuszem. W 61 min w polu karnym Cracovii strzelał Maciej Musiał, piłka trafiła w plecy Ziółkowskiego, dobitka Andrzeja Poskrobki, który zastąpił Kutaja, poszybowała ponad bramką. A potem już rozpoczął się maraton zmarnowanych szans Cracovii. Być może inaczej by się one kończyły, gdyby w ataku grał nadal Hrapkowicz. Wkrótce po wznowieniu gry musiał jednak opuścić boisko, narzekając na kontuzję. W 64 min po ładnej trójkowej akcji Gruszki, Martyniuka (zastąpił w II połowie kontuzjowanego Hrapkowicza) i Zegarka, ten ostatni minimalnie niecelnie główkował z najbliższej odległości, dwie minuty później w podobnej sytuacji spudłował Martyniuk. W 74 min po wolnym Wacek nieznacznie spóźnił się do piłki, która odbiła się od wielickiego muru. Za chwilę Gruszka popisał się ładną indywidualną akcją, którą fatalnie finalizował Martyniuk.

Jednak lepszej okazji na strzelenie bramki niż ta, którą w 80 min zmarnował Gruszka, nie można sobie wymarzyć. Był inicjatorem ładnej akcji, rozegrał piłkę z Powroźnikiem. Ten oddał mu ją na piąty metr, wielicki bramkarz dał się wyciągnąć z bramki, ale Gruszka z 5 m nie trafił nawet do pustej. Za trzy minuty Górnik cieszył się z karnego i gola. Dla Jacka Felscha była to chyba całkiem niezła nagroda za grę z zapaleniem oskrzeli.