1994-10-07 Cracovia - Polonia Bytom 4:5
|
I liga Hokej mężczyzn piątek, 7 października 1994
(1:1; 2:1; 1:3) |
|
|
Opis meczu
Dziennik Polski
Bramki: Ziętara 3 i 30, Migacz 30. Milan 50 min. (C) — Tyński 10, A. Secemski 36, Bryjak 43. Kuźniecow 57, Wandzik 58 min. (P). Sędziowali: Godziąt-kowski z Bydgoszczy, Lipik i PyzowskI z Nowego Targu. Kary; 39 min. (w tym kara meczu dla Molewicza) i 41 min. (w tym kara meczu dla Tyńskiego). Widzów ok. 250.
CRACOVIA: Jękner — Zgierski, Urbańczyk, Salamon, Ziętara, Milan — Pysz, Gąsienica, Łaś, Molewicz, Zieliński — P. Kozendra, Rolnicki, Lowas, Migacz, Mucha — Major, Szatkowski, P. Urban — Pieczonka — Ciastoń. Spotkanie miast o godzinie 17 rozpoczęło się dokładnie o 18.24. Około piętnastej bytomianie zatelefonowali, iż ma<ją kłopoty z transportem (awaria autokaru) i do Krakowa przyjadą nawet ze sporym opóźnieniem. Arbiter główny Tadeusz Godziątkowski uznał — ze wszech miar słusznie — iż w tym wypadku należy odstąpić od sztywnego trzymania się przepisów (regulaminowe 15-minutowe oczekiwanie) i postąpić zdroworozsądkowe. Choć byli tacy w krakowskim obozie, którzy domagali się walkoweru. Bezwzględnie należy pochwalić „pasy” za ambitną walkę. Starały się bardzo. Cóż, sportowa mądrość (i trochę szczęścia) gości i tym rezem wzięło górę. Celowo nie będzie ani słowa o poziomie spotkania; doszło do tego w rodzimym hokeju, że na poczynania blisko połowy ligi wypada — w tym względzie — spuścić zasłonę milczenia. Ale nie zabrakło emocji. Cracovia aż czterokrotnie obejmowała prowadzeń i o (ostatnie w 56 minucie — gol Milana po naprawdę efektownej akcji Ziętary z Salamonem). Niestety, nie stało także zimnej krwi Gol na 4—4 padł gdy goście mieli liczebną przewagę (na łowcę kar Gąsienica — faul w takiej chwili jest po prostu głupotą). Na 4—5 za moment, po indywidualnej szarży młodziutkiego Wandzika, kiedy krakowianie jakoś tak dziwnie się przyglądali. Od 8 minuty i 5 sekundy „pasy” miały przewagę jednego hokeisty (Fras na karze), ale nie zdołały przeprowadzić jednej choćby sensownej akcji...
Kar było wyjątkowo dużo, co jednak nie znaczy, że sędzia się pogubił. Wręcz przeciwnie. Molewicz i Tyński udali się przedwcześnie do szatni po klasycznym pojedynku bokserskim (w 25 min.).Źródło: Dziennik Polski nr 234 z 8 października 1994
Echo Krakowa