1993-09-17 Cracovia – Naprzód Janów 2:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 17:56, 14 lis 2024 autorstwa Grot (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Cracovia - hokej mężczyzn herb.png


Hokej.png
I liga Hokej mężczyzn
Kraków, ul. Siedleckiego 7, piątek, 17 września 1993, 18:00

Cracovia - Naprzód Janów

2
:
3

(1:1; 0:1; 1:1)


Naprzód Janów - hokej mężczyzn herb.png


Dziennik Polski

Relacja z meczu w dzienniku Dziennik Polski
CRACOVIA — NAPRZÓD Janów 2—3 (1—1, 0—1, 1—1). Bramki; Ziętara 12, Steblecki 60 min (C) — Czapka 20, Czypionka 22, Koszewski 42 min (N). Sędziowali: Karaś z Siedlec, Lipik i Pyzowski z Nowego Targu. Kary: 4 i 8 min. Widzów 1000.

CRACOVIA: Kieca — Kuchta, Wieczorkiewicz, Steblecki, Ziętara, Lowas — Baryła, Doskocz, Kaczmarczyk, Mucha, Śliwa — Majstrzyk, Urbańczyk, Szatkowski, Musiał, Migacz — Tokarz.

„Pasy” były na lodzie, w okresie przygotowawczym, raptem trzy tygodnie — janowianie ćwiczyli w ten sposób już od pierwszego sierpnia Co to oznacza? Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Lepiej zgrani, błyskotliwsi, „najeżdżeni” goście — wydawałoby się — winni wygrać przekonywająco i bezproblemowo zarazem. O ile z samym odniesieniem zwycięstwa specjalnych (mimo wszystko) problemów nie mieli to jednak trochę potu wylali. Jeżeli jakąś drużynę trenuj* Tadeusz Bulas to z góry wiadomo, te jego podopieczni nigdy nie odpuszczą, będą „gryźli” taflę, przed nikim nie padną na kolana; choćby zjeżdżali do szatni na tzw. ostatnich nogach. Tak też było we wczorajszym meczu. Czy można się więc dziwić zadowoleniu (z postawy zespołu) trenera Bulasa? Naprawdę krakowianie zasłużyli na słowa uznania, choć trzeba też przypiąć łatkę drugiej „piętce”, popełniającej najwięcej błędów, momentami dziw nie beztroskiej.

Nie wolno też nie wspomnieć o doskonałej dyspozycji bramkarzy Kiecy i Zioły. Gdyby nie pan Mariusz to „pasy” straciłyby — spokojnie — pięć, sześć goli więcej. Zioła też kilkakrotnie (strzały Ziętary, Stobieckiego czy Musiała) interweniował tyleż brawurowo co szczęśliwie. Zapamiętałem jeszcze trafienie Czy-pionki w 22 minucie — uderzył „gumę” właściwie już podając na taflę, a krążek zatrzymał się idealnie w „okienku" bramki gospodarzy.
WOJCIECH BATKO
Źródło: Dziennik Polski nr 217 z 18 września 1993