1992-10-20 Stoczniowiec Gdańsk - Cracovia 0:5

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 18:16, 6 lis 2024 autorstwa Grot (Dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę "{{Mecz - hokej | gospodarz = Stoczniowiec Gdańsk | gosc = Cracovia | gospodarz_owczesna_nazwa = | gosc_owczesna_nazwa = | kolejka = | runda = | etap = | sezon = 1992/93 | rozgrywki = I liga Hokej mężczyzn | dzien…")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Stoczniowiec Gdańsk - hokej mężczyzn herb.png


Hokej.png
I liga Hokej mężczyzn
wtorek, 20 października 1992

Stoczniowiec Gdańsk - Cracovia

0
:
5

(0:0; 0:1; 0:4)


Cracovia - hokej mężczyzn herb.png


Opis meczu

Dziennik Polski

Relacja z meczu w dzienniku Dziennik Polski
STOCZNIOWIEC Gdańsk — CRACOVIA 0—5 (0—0, 0—1, 0—4). Bramki: Mucha 37, Baryła 51, Ziętara 52, Doskocz 56, Wieczorkiewicz 59 min (C). Sędziowali: Hejnowicz, Sarnecki i Wałecki z Torunia. Kary: 12 i 18 min. (w tym 10 min dla Lowas za niesportowe zachowanie). Widzów 0,5 tys.

CRACOVIA: Kieca — Kuchta, Wieczorkiewicz, Migacz, Ziętara, Kaczmarczyk — Baryła, Doskocz, Mucha, Musiał, Śliwa — Urbańczyk — Dukała, Bigos, Lowas. Blisko miesiąc czekali kibice hokeistów Cracovii na kolejne ligowe punkty. Jechały „pasiaki" do Gdańska trochę „na wariackich papierach" (za pożyczone pieniądze), na szczęście jednak wracają z tarczą. Stoczniowiec potwierdził bowiem, że wyraźnie odstaję od reszty stawki. Choć wczoraj bardzo się starał.

Choćby przez całą drugą tercję i połowę ostatniej. W tym czasie mogli gospodarze zdobyć nawet kilka goli, ale wyśmienicie poczynał sobie bramkarz Kieca. M. in. wygrał pojedynki nam na sam z Karwackim (dwukrotnie), Wróblem i Z. Obłońskim. Cracovii zaś udał się, w 37 minucie, kontratak po którym Mucha znalazł się sam przed golkiperem Zarębą i pomiędzy jego parkanami posłał krążek do siatki.

Gdańszczanie spasowali w 51 minucie, kiedy stracili drugiego gola. Zresztą wyjątkowej urody — Kaczmarczyk podał krążek stojącemu przy niebieskiej linii Baryle, a ten posłał prawdziwą „bombę” przy której Zaręba nawet nie próbował interweniować. Po tym zdarzeniu wyższość przyjezdnych nie podlegała już dyskusji, czego efektem były jeszcze trzy gole. Na początku trzeciej tercji Urbańczyk — przypadkowo — uderzył głową .w bandę, dostał drgawek, został zniesiony do boksu, ale za moment wrócił na tafię — na szczęście było to tylko chwilowe zamroczenie.
Źródło: Dziennik Polski nr 247 z 21 października 1992