2001-04-08 Cracovia - Dalin Myślenice 4:1
- Naszych piłkarzy podrażnili kibice i media, którzy nie zostawili na nas suchej nitki po meczu z Sandecją. Chcieliśmy się dzisiaj zrehabilitować - powiedział po meczu trener Cracovii Andrzej Bahr. I rzeczywiście, "pasy" zagrały w sobotę znacznie lepiej, szybciej, dynamiczniej, a przede wszystkim skutecznie. Inna rzecz, iż Dalin nie postawił wysoko poprzeczki, szczególnie kiepsko zagrała obrona gości.
Pierwsze 10 minut było ostrożne, ale potem obserwowaliśmy żywy, szybki mecz. Na przemian atakowały oba zespoły z tym, że niemal każda akcja "pasów", wobec niepewnej gry obrony gości, pachniała bramką. W 11 min piłka po strzale Hermaniuka znalazła się w siatce, ale sędzia orzekł spalonego. W 17 min groźnie strzelał z dystansu Czerwiec, dobrze ustawiony Paluch piłkę wyłapał.
W 19 min Bania podał do Gruszki, ten ograł sprytnie bramkarza oraz Malinę i z bliska trafił do siatki. W 21 min, po centrze Stocha, Grzegorzowi Wyrobie zabrakło centymetrów, by głową skierować piłkę do bramki.
W 24 min, po centrze Kopyścia Stoch źle zablokował piłkę, ta spadła pod nogi Banii i było 2-0. Ewidentny błąd gracza Dalinu. W 4 minuty później desperacka interwencja Maliny, który zablokował strzał Hermaniuka z 2 metrów, zapobiegła utracie trzeciej bramki. W 29 min po mocnym uderzeniu Księżyca z ok. 25 metrów, piłka minimalnie minęła słupek.
Ostatni kwadrans był mniej ciekawy, ale w 42 min znowu zaspała obrona gości po centrze Bastera na pole karne, nie obstawiony Hermaniuk strzałem głową podwyższył na 3-0.
W 53 minucie ponownie Hermaniuk wpisał się na listę strzelców, ze skrzydła podawał Bania, a napastnik Cracovii wspaniałą "główką" posłał piłkę do siatki. Bramka godna kamery filmowej.
Czyżby pogrom Dalinu? W 57 minucie trener gości Kazimierz Kmiecik zdecydował się na dokonanie aż trzech zmian równocześnie. W 69 min Czerwiec strzelił z 25 m tuż obok słupka. W 60 sekund później, po drugiej stronie, strzał Banii z 3 metrów wybił na róg bramkarz Frączek.
W 71 min z głębi pola długą piłkę na pole karne zagrał Czerwiec, Kański ubiegł Palucha (chyba niepotrzebnie wybiegał z bramki) i lekkim lobem przerzucił piłkę do pustej bramki.
Do końca meczu było jeszcze sporo emocji, kilka okazji miała Cracovia: Bagnicki (76 min), dwukrotnie Gruszka (85 i 87 min, w tym drugim przypadku znalazł się sam przed bramkarza, ale za daleko wypuścił sobie piłkę), Paszkiewicz (89 min) i ponownie Bagnicki (90 min, po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę). Pozycje miał też Dalin - Czerwiec w 86 min, po dynamicznym rajdzie, strzelił z kąta w zewnętrzną stronę słupka.
Cracovia była zespołem pod każdym względem lepszym, znowu niezawodnie grał w obronie Robert Ziółkowski, choć w I połowie w pojedynku o górną piłkę doznał rozcięcia głowy, mocno krwawił, wrócił na boisko z opaską na głowie. Sporo dobrych zagrań mieli Gruszka, Księżyc, w ataku Bania i strzelec dwóch goli Hermaniuk.
Dalin miał za dużo dziur w obronie, by myśleć o korzystnym wyniku. Znacznie lepiej prezentował się w ataku. Ale w grze zespołowej, a taką jest futbol, wszystko zaczyna się od dobrej, solidnej obrony.
Andrzej Bahr, trener Cracovii: - Nasi piłkarze chcieli się koniecznie zrehabilitować za nieudany występ w środę przeciwko Sandecji. Z Dalinem zagrali lepiej, spokojnie budowali akcje. Szybko padły bramki, ich zdobycie na pewno ułatwiła nam słaba obrona gości. W II połowie na boisku grało trzech juniorów (Paszkiewicz, Morawski, Dziobek). Mam nadzieję, że w następnych meczach nasi piłkarze potwierdzą, że drzemią w nich spore możliwości. Zamieniłbym dwie dzisiejsze bramki za jednego gola z nowosądecką drużyną. Ale taka jest piłka, nie zawsze gra się dobrze, bywają słabsze mecze. Nie zawsze strzela się bramki na zawołanie.
Kazimierz Kmiecik, trener Dalinu: - Wygrała drużyna lepsza. Uczulałem naszych zawodników na wrzutki graczy Cracovii na pole karne. Niestety, nasi obrońcy nie ustrzegli się kilku poważnych błędów. Nasza defensywa w każdym meczu gra niemal w innym zestawieniu, teraz brakowało kontuzjowanego Brytana, nie będący w pełni sił Tomeczko wszedł na boisko dopiero w 44 minucie. Mimo porażki walczymy dalej, teraz czeka nas mecz z Unią Tarnów.
Robert Ziółkowski opuścił boisko w I połowie, mocno krwawiąc, potem grał z opaską na głowie niczym Anglik Butcher: - Mam 3-centymetrową ranę na głowie. Byłem pewien, że zagramy lepiej niż z Sandecją i cieszę się, że sprawdziły się moje słowa. Wszystkich nas cieszy nowa sytuacja w klubie, wydanie pozwolenia na inwestycje IVACO. Nie oczekujemy od razu piłkarskiego eldorado, ale liczymy na stabilizację finansową.