2000-03-26 Cracovia - Sandecja Nowy Sącz 1:1
Cracovia - Sandecja Nowy Sącz 1-1 (0-0)
Bramki: Ziółkowski (46) - Dorula (83).
Widzów 1800.
Sędziował G. Bartosik z Lublina.
Cracovia: Paluch - Powrożnik, Walankiewicz, Siemieniec (46 Bagnicki) - Wacek, Fudali, Ziółkowski, Księżyc, Baster (89 Rosiek) - Kmak, Hrapkowicz.
Sandecja: Bodziony - Mikołajczyk, Froehlich, Domasiewicz - Wojtas, Ulucki, Aleksander (62 Djabong), Balcerowski, Kamiński - Krupa, Dorula.
Opis meczu DP:
Na boisku nie widać było żadnej różnicy między zespołem mającym aspiracje II-ligowe a walczącą o utrzymanie się w III lidze Sandecją. Padł remis, który może się wydawać wynikiem sensacyjnym. Czy jednak była to rzeczywiście niespodzianka?
Goście zaczęli mecz schowani za podwójną gardą, szczelna obrona i próba szybkich kontr. Cracovia uzyskała więc przewagę, ale w żaden sposób nie mogła znaleźć recepty na rozerwanie szczelnej defensywy gości. Parę wrzutek na pole karne gości wyjaśnili dobrze grający obrońcy Sandecji. Strzał z 15 m Fudalego (4 min) poszybował nad poprzeczką, w 45 min strzelał z wolnego Ziółkowski, ale uderzenie z 25 m było za słabe i pewnie wyłapał je Bodziony.
Kilka akcji ofensywnych gości było groźnych, w 10 min z 13-14 m, kąta strzelał Dorula, piłka minęła o pół metra długi słupek. W podobnej sytuacji w 29 min znalazł się aktywny Krupa, znowu uderzył obok słupka. W 38 min Sandecja wyszła z kontrą trzech na dwóch, ale spartaczyła okazję.
Druga połowa zaczęła się znakomicie dla gospodarzy. W 46 min po rzucie rożnym bramkarz Bodziony wypuścił piłkę z rąk, doskoczył do niej Ziółkowski i z 7 metrów posłał do siatki.
Przez parę minut dominowała jeszcze Cracovia m.in. w 55 min Powroźnik wpadł z piłką w pole karne, ale w ostatniej chwili został zablokowany przez obrońców.
Potem do głosu zaczęła dochodzić nie mająca nic do stracenia Sandecja. Kibice âPasów" liczyli, że ich pupile potrafią skontrować rozpędzonych gości. Ale Cracovia grała nieporadnie, źle, zupełnie zniknęła z pola widzenia linia środkowa.
A ataki gości było coraz groźniejsze, w 59 min z 15 m strzelał Balcerowski, Paluch piłkę wyłapał. W 66 min po jedynej praktycznie udanej kontrze âPasów" w II połowie Hrapkowicz wymanewrował w polu karnym 2 obrońców Sandecji, ale będąc przy linii końcowej, 2 metry od słupka, zupełnie zagubił się i piłka wyszła na aut.
Rosła przewaga Sandecji.
72 min - Krupa z 15 m nie trafił w światło bramki, 76 min - znowu Krupa lobował Palucha, piłka minimalnie minęła poprzeczkę. 81 min do długiego podania z głębi pola doszedł Dorula, zupełnie niepotrzebnie wybiegł z bramki Paluch (przy Doruli było dwóch obrońców), zawodnik Sandecji zdołał uderzyć piłkę, ta przeszła jednak pół metra obok pustej bramki.
W 83 min padło jednak wyrównanie. Andrzej Dorula po krótkim rajdzie, zdecydował się na strzał z prawie 25 metrów. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Cracovia na moment poderwała się do walki, w 85 min po wolnym Fudalego, główkę Ziółkowskiego z 8 metrów obronił pewnie Bodziony.
W 89 min goście przeprowadzili składną akcję, Dorula zagrał na wolne pole do Krupy, który z 14 metrów, będąc nie atakowany, nie trafił we światło bramki.
Goście zasłużyli w pełni na ten remis, ba, w końcówce byli bliżsi zdobycia kompletu punktów. Sandecja pokazała się z dobrej strony, solidna obrona, niezłe kontry. Aż dziw bierze, iż ten zespół jest na ostatnim miejscu. Cracovia zawiodła, w I połowie nie potrafiła znaleźć recepty na skomasowaną grę gości, w II połowie zadowolona z przypadkowej bramki, wykazała minimalizm. Czy jednak można więcej oczekiwać od zespołu, który gra praktycznie bez żadnych rezerw? Wczoraj nie mógł grać Zegarek (dało o sobie znać wcześniej operowane kolano, przed meczem ściągano mu z niego wodę, ale po krótkiej rozgrzewce zawodnik oświadczył, że grać nie może), nie mieli wystąpić kontuzjowani Siemieniec i Ziółkowski tylko nie było wartościowych dublerów, a trener Karelus chciał koniecznie wygrać mecz po remisie Tłoków w Tarnowie. Efekt jest taki, że nie ma punktów, a Siemieniec z Zegarkiem są wyłączeni z gry na najbliższe mecze.