1998-04-25 Cracovia - Wawel Kraków 0:0
26 kolejka 25-26 IV 98
Cracovia - Wawel Kraków 0-0
Widzów 1000. Sędziował T. Stachura z Warszawy
Cracovia: Kwiatkowski, Szary, Walankiewicz, Mróz, Powroźnik (64 Ziółkowski), Depa, Kubik, Hrapkowicz (75 Węgiel), Siemieniec, Feutchine (64 Zegarek), Prokop
W 82 min. ostro i zaskakująco strzelił Wilk, ale Kwiatkowski sparował piłkę. Był to jednakże jedyny w tym meczu moment, w którym bramkarz Cracovii miał trochę kłopotów. Wojskowi bowiem rzadko pojawiali się na przedpolu jego bramki, a jeśli już - nie stwarzali większego zagrożenia. Stroną nastawioną ofensywnie byli w sobotę gospodarze, a w obozie âPasówâ nie skrywano bynajmniej przed derbami apetytów na pełną zdobycz punktową.
Optyczna przewaga gospodarzy narastała w miarę upływu czasu. W pierwszej połowie tak naprawdę gorąco pod bramką Wawelu było dopiero w końcowej tej części gry (okazje Prokopa w 41 i 44 min.). Po zmianie stron mecz stał się już niemal jednostronny - Cracovia atakowała z determinacją, a na polu karnym wojskowych raz po raz dochodziło do gorących spięć. Gospodarze w drugiej części meczu egzekwowali bez mała dwadzieścia rzutów rożnych, chwilami zamykali rywali niczym w hokejowym zamku, ale Polak nie został pokonany. Obronił on strzały Szarego(62min.) i Ziółkowskiego (80 rzut wolny), pewnie interweniował na przedpolu, nie był jednakże bohaterem spotkania. Futboliści w biało - czerwonych kostiumach do siebie i tylko do siebie mogą mieć pretensje, iż - przy tak wielkiej przewadze w polu - nie zdobyli przynajmniej jednego gola. W chwilach, kiedy należało strzelać - byli po prostu żałośnie nieporadni, a wynikało to zapewne nie tylko z niedostatecznego opanowania tej futbolowej umiejętności, ale również i z tego, iż nie potrafili zachować zimnej krwi. Najwięcej zaś kibice Cracovii psioczyli na Hrapkowicza, który sknocił w 74 min. najlepszą okazję do pokonania bramkarza Wawelu. Faktycznie jeśli przyśni się piłkarzowi biało - czerwonych wzmiankowana sytuacja - sen to będzie dlań koszmarem...
Na po meczowej konferencji prasowej szkoleniowcy obu zespołów byli w diametralnie w różnych nastrojach. Marek Motyka, który zadebiutował w roli trenera wojskowych, chwalił futbolistów z Bronowic za należyte wywiązanie się z powinności defensywnych ,natomiast Piotr Kocąb ostro wytykał swoim podopiecznym indolencję strzałową. Obaj mieli rację.....