1998-05-03 Cracovia - Czuwaj Przemyśl 4:2
27 kolejka 2-3 V 98
Cracovia - Czuwaj Przemyśl 4-2
Bramki: Ziółkowski (11), Walankiewicz (47), Martyniuk (79), Zegarek (85) â Prochorenkow (16), Badowicz (60)
Widzów 1000. Sędziował R. Kutyła z Lublina
Cracovia: Kwiatkowski, Walankiewicz, Mróz, Siemieniec, Kowalik, Kubik, Depa, Ziókowski (70 Hrapkowicz, Krupa (77 Martyniuk), Prokop (46 Zegarek), Feutchine
Piłkarze Cracovii, chcąc zachować szanse na prolongatę drugoligowego bytu - musieli ten mecz wygrać. No i wreszcie wygrali, co - przy sobotnich niepowodzeniach Świtu i Radomska, również poważnie zagrożonych - poprawiło ich sytuację.
Krakowianie - prowadzeni po raz pierwszy przez Grzegorza Kmitę, dotychczasowego trenera juniorskiej drużyny Cracovii - bardzo się jednak męczyli, chociaż - praktycznie biorąc - smutny los gości jest przesądzony.
Ale może właśnie dlatego przemyślanie grali swobodnie, chętnie atakowali, a że stanowią zespół całkiem dobrze wybiegany - gra często toczyła się na połowie gospodarzy. Czuwaj dwukrotnie wyrównał, a sympatykom âPasówâ przyszło się dobrze nadenerwować, zanim mogli w końcówce oklaskiwać dwa rozstrzygające trafienia krakowian. Bodaj najtrudniejsze chwile przeżywali kibice między 60 a 70 minutą spotkania. Równo bowiem po godzinie gry - efektowną âgłówkąâ po rzucie rożnym - Badowicz wyrównał na 2-2, a podłamani takim obrotem sprawy gospodarze tracili koncept. Okres słabości trwał mniej więcej 10 minut, futboliści w biało - czerwonych kostiumach znów poderwali się do ataków, a w 79 min. najszczęśliwszym człowiekiem na placu gry był Martyniuk. Przebywał na boisku niespełna dwie minuty, ale potrafił skopiować wyczyn Badowicza. Teraz z kolei więcej ochoty do atakowania przejawili przyjezdni, Ale Cracovia grała rozważnie i nękała przemyślan kontrami. I właśnie po jednym z takich ataków, na 5 min. przed końcem - Zegarek wykorzystał dobre podanie Kubika i było âpo meczuâ. Można mieć do gry âPasówâ takie czy inne zastrzeżenia, ale nie ulega wątpliwości, że Cracovia wygrała w pełni zasłużenie. Michalski częściej bowiem interweniował niż bramkarz Cracovii, miał też sporo szczęścia, gdyż w 52 min.- po ostrym strzale czarnoskórego Feutchine - piłka trafiła w poprzeczkę.