1998-05-09 Korona Kielce - Cracovia 0:0
28 kolejka 9-10 V 98
Korona Kielce â Cracovia 0-0
Widzów 2500. Sędziował J. Rożen z Chełma
Cracovia: Kwiatkowski, Szary (75 Prokop), Walankiewicz, Siemieniec, Kowalik (63 Krupa), Ziółkowski (82 Martyniuk), Mróz, Kubik, Depa, Zegarek, Feutchine
Spore rozczarowanie spotkało sympatyków Korony, którzy wybrali się na ten mecz z nadzieją, że ich pupile podtrzymają dobrą passę z ostatnich spotkań i wzbogacą swój dorobek o kolejne trzy punkty. Podopieczni trenera Gąsiora rozegrali bowiem z pewnością najsłabszy mecz tej wiosny przed własną publicznością, a niewiele brakowało aby komplet punktów pojechał do Krakowa. Już na kilka dni przed spotkaniem głośno mówiło się w Kielcach o âbraterskichâ stosunkach kibiców i piłkarzy obu klubów, a ci ostatni rzeczywiście w sobotę grali tak by nie zrobić sobie krzywdy.
Na po meczowej konferencji prasowej pod adresem trenerów obu drużyn padło nawet pytanie wprost, czy mecz po prostu nie był âułożonyâ. â Nie da się jednak ukryć, że zespół Korony zagrał dziś bardzo słabo. Jestem zadowolony, iż mecz skończył się remisem, bo mogło być jeszcze gorzej. Zawodnicy jakby uspokojeni sporym dorobkiem punktowym zagrali z mniejszą niż zwykle motywacją. Podejrzenia o dogadywanie się z Cracovią są jednak według mnie bzdurne - zripostował Włodzimierz Gąsior.
Wracając do wydarzeń boiskowych, akcje godne odnotowania można było policzyć na palcach. W 12 min. groźnie strzelał Rutka, lecz Kwiatkowski nie dał się zaskoczyć. W chwilę potem dynamiczną akcją popisał się Cichoń, lecz został zablokowany przez obrońcę Cracovii. W rewanżu w 28 min. Kowalik popisał się strzałem z narożnika boiska, który sprawił sporo kłopotów Pyskatemu.
Drugą połowę ładnym, lecz nie celnym strzałem rozpoczął Kozubek. Potem znacznie aktywniejsi już byli goście, którzy najlepszą okazję wypracowali sobie w 66 min. kiedy to Zegarek sprzed linii końcowej wycofał piłkę do wybiegającego w pole karne Ziółkowskiego, lecz ten minimalnie chybił. Jeszcze w końcówce spotkania dwukrotnie interweniował Pyskaty, najpierw po dośrodkowaniu Depy. Ubiegł składającego się do strzału Zegarka, a w chwilę potem pewnie obronił strzał Martyniuka. Końcowy gwizdek i remisowy rezultat gracze obu drużyn przyjęli z zadowoleniem i ulgą.