1984-11-06 Cracovia - GKS Katowice 5:2
|
I Liga - hokej mężczyzn wtorek, 6 listopada 1984
(1:0; 3:0; 1:2) |
|
|
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Pewne zwycięstwo krakowian, którzy szczególnie w II tercjj pokazali kilka ciekawych akcji. Rzadko oglądaną na naszych lodowiskach bramkę strzelił w 26 min. Migacz którego „bomba” zza niebieskiej linii zaskoczyła Grobarczyka (nb. najlepszego hokeistę gości, który uratował swój zespół przed wyższą porażką). Kilka efektownych, szybkich akcji miał skrzydłowy Steblecki, a jego gol po kombinacji z Pawlikiem (grał z anginą) był dużej klasy.
Cracovia grała w tym meczu także lepiej w obronie (widzieliśmy już wzajemną asekurację zawodników), dopiero w końcówce krakowianie pofolgowali i po dwóch błędach (Jaskierni i Zawadzkiego, ten drugi miał stanowczo za dużo niedokładnych podań) goście zmniejszyli rozmiary porażki. Trener Kurek był niezadowolony z gry zespołu w ostatnich minutach, „takich głupich bramek nie wolno tracić” — powiedział.
…
Echo Krakowa
CRACOVIA: Jaskiernia — Zawadzki, Schmidt, Kanabus, Majstrzyk, Mycoń — Janek, Cieślicki, Steblecki, Pawlik, Klich — Wieczorkiewicz, Palichleb, Rapacz, Migacz, Papuga. Dla obu zespołów wczorajszy pojedynek miał duże znaczenie. Ewentualny sukces zwiększał bowiem ich szanse na znalezienie się po pierwszej części rozgrywek w czołowej „szóstce”. Katowiczanie, którzy przyjechali- do Krakowa w osłabionym składzie, m. in. bez Szczepańca i Kapicy, od samego początku nastawili się na grę „z kontry”. Gospodarze dość długo nie potrafili sobie poradzić z preferującymi defensywę przeciwnikami. Dopiero tuż przed zakończeniem I tercji wykorzystali osłabienie GKS-u (na 2 min. został wykluczony obrońca Fonfara; jak się zresztą później okazało była to jedyna w tym meczu kara!).
„Przełomowego” dla Cracovii gola uzyskał natomiast Migacz, strzałem zza niebieskiej linii. Podopieczni trenera Józefa Kurka rozpoczęli od tego momentu, tzn. od 26 min. atak non-stop, co przyniosło skutek w postaci kolejnych celnych trafień. Ostrego tempa narzuconego przez siebie nie wytrzymali jednak do końca spotkania, w ostatnich minutach popełnili kilka błędów i w efekcie stracili dwie bramki. Lecz nie może to zmienić opinii o niezłej w sumie postawie „pasów”. (sas)