1936-11-22 Poznań - Kraków 0:2
|
mecze towarzyskie Kraków Poznań, niedziela, 22 listopada 1936
(0:2)
|
|
Skład: Marek Kubalczak Betser Jakubowski Kaźmierczak Kwintkiewicz II Stok Przybylski Konopa Musielak Skrzypczak |
Sędzia: Kossek
|
Skład: Pawłowski Lasota Pająk Góra Grűnberg Ziżka Baj Krawczyk Korbas Szeliga Zembaczyński |
Mecze tego dnia: | ||
1936-11-22 Cracovia II - Grzegórzecki Kraków 1:2 |
Puchar Polski
Rozgrywki o Puchar Polski.
Opis meczu
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Pomiń, 22 listopada (Sł). Wielomiesięczne boje o puhar P. Prezydenta R. P. dobiegły wreszcie do końca. Do finału, który rozegrany został na boisku Warty, stanęły reprezentacje Krakowa I Poznania. Drogi, Jakiemi zdążali obaj finaliści nie były jednakowe. Łatwiejszą bezsprzecznie drogę miał Poznań, bo poprzez Kielce, Wilno I Pomorze, podczas gdy Kraków natknął się w półfinale na nieoficjalną reprezentację Polski, którą szczęśliwie pokonał.
Opromieniony tem zwycięstwem Kraków z góry zatem typowany by! na zwycięzcę finału, co się lei stało. Kraków wygrał finał, bijąc Poznań 2:0 Przyznać trzeba, że puhar P. Prezydenta dostał się w godne ręce. Drużyna podwawelskiego grodu zasłużyła w całej pełni na zwycięstwo. Można nawet powiedzieć, że wynik 2:0 jest szczytny dla Poznania w stosunku do gry, jaką Poznań zademonstrował. Śliskie, pokryte śniegiem boisko Warty nie było odpowiednim terenem do wysokiej stawki, o jaką drużyny walczyły. Niewątpliwie w normalnych warunkach zawody miałyby zupełnie inny obraz. Jednolita drużyna krakowska, składająca się z 9-ciu graczy Cracovii i dwóch Tarnovii, którzy stali się zarazem bohaterami meczu, gdyż zdobyli dwie bramki, „rozkręciła się” na boisku, jak dobrze skonstruowana zabawka, aby już pod koniec pierwszej połowy olśnić publiczność poznańską doskonaleni zgraniem, celowością akcji i szybkiem zdobywaniem terenu.
Obie bramki padły w ostatnich 10-ciu minutach pierwszej połowy i zadecydowały zarazem o wyniku zawodów. Mając taki awans w kieszeni, drużyna krakowska grała w drugiej połowie słabiej, chwilami nawet nonszalancko, jakby nie siląc się na podwyższenie wyniku. Zdawała sobie bowiem dobrze sprawę z tego, że przeciwnik jest niegroźny. Różnica sił była istotnie co najmniej o dwie klasy. Najlepszą częścią zwycięskiego Krakowa była bezsprzecznie jego prawa strona ataku, Baj i Krawczyk, z których Krawczyk wyróżniał się zarówno pracowitością, orjentacją, jak I strzałami. Obaj Tarnowianie nie robili bynajmniej wrażenia, jakby pochodzili z innego klubu, przeciwnie tworzyli jedną zgraną całość ze swymi Sąsiadami. Cokolwiek słabiej grała lewa strona Krakowa, pomocnik Poznania Kwintkiewicz II dobrze pilnował Zembaczyńskiego i nie pozwalał mu zbytnio harcować po boisku. Formacje obronne Krakowa grały bez zarzutu.
Pomoc utrzymywała stałą łączność z atakiem i zasilała go ciągle piłkami Grűnbcrg zadowolił w zupełności na środku ataku. Z obrońców Lasota był ruchliwsza a Pająk imponował dalekim wykopem. Pawłowski stał twardo na swym posterunku i z akcyj niebezpiecznych których miał jednak kilka do obrony wywiązał się doskonale, wykazując orjentację. pewność chwytu i przytomność pomysłu. W sumie gra Krakowa pozostawiła doskonale wrażenie, walczyła „fair“ i zademonstrowała szkołę krakowską w dobrem jej wydaniu. Nie można niestety tych superlatyw wypisać o drużynie poznańskiej.
Zawiodła ona w zupełności oczekiwania i rozczarowała publiczność. Najsłabszą częścią był atak. Wobec choroby Mikołajewskiego kapitan związkowy musiał w ostatniej chwili wstawić Konopa (H. C. P.) na kierownika ataku poznańskiego. Było to posunięcie podyktowane koniecznością, ale zarazem zadecydowało o wyniku meczu. Konopa był poprostu nieporozumieniem na tej pozycji, psuł wszelkie akcje, a cofając się ciągle do tyłu, nie miał żadnej inicjatywy, tak, że atak Poznania nie miał właściwie kierownika. Na domiar złego Musielak w 2 minucie po psucie w zderzeniu z Pająkiem uległ kontuzji, zszedł z boiska na kilka minut, a gdy wrócił, statystował już do końca zawodów i raczej zawadzał aniżeli pomagał. Drugim słabym punktem ataku był Przybylski. Mimo jego słabej gry już przeciw Pomorzu kapitan związkowy wstawił go ponownie. Przybylski chwilami był wprost beznadziejny, a kiedy tuż przed końcem miał dwie dogodne sytuacje podbramkowe, to fatalnie je zmarnował. Niewątpliwie lewa strona tj. Gencler i Markiewicz byłaby się lepiej spisała, aniżeli ta, którą ustawił kapitan związkowy.
W pomocy ofiarną, ale cokolwiek zbyt ostrą grą wyróżniał się Kwintklewlcz II. Kazimierczak na środku pomocy pracował produktywnie i orjentował się dobrze. Obaj obrońcy dali maksimum swych umiejętności. Mieli dużo pracy ze zwinnym atakiem Krakowa, który teren zdobywał szybkiemi i krótkiemi podaniami. Marek w bramce nie ponosi winy za strzelone mu bramki. Obie były nie do obronienia, gdyż strzelone zostały z odległości kilku kroków. Drużyna Poznania nic mogła stanowić przeciwnika dla Krakowa, gdyż była przedewszystklem za powolna. Zgranej jedenastce Krakowa można było przeciwstawić tylko szybkość, a tego w reprezentacji Poznania nie było. Kraków górował technicznie na całej linji. W pojedynkach tracił Poznań stale piłki, które podawane były zawsze niedokładnie i trafiane byty stale do przeciwnika. Speszona już do pauzy wynikiem ratowała się drużyna poznańska po pauzie tylko od wyższej porażki.
Drużyny stawały w następujących składach: Kraków: Pawłowski, Lasota, Pająk, Góra, Grűnberg, Ziżka, Paj. Krawczyk, Korbas, Szeliga, Zembaczyński Poznań: Marek. Kubalczak, Betser, Jakubowski, Kaźmierczak, Kwintkiewicz II, Stok, Przybylski, Konopa. Musielak i Skrzypczak.
Kraków zaczyna, ale śliskie boisko nie pozwala na rozwinięcie szybkiej gry, to też gra toczyła się bardzo ostrożnie. W 4-tej minucie Pawłowski ma już zatrudnienie, broniąc strzału Musielaka, po kilkakrotnem główkowaniu z obu stron. W 6 min. rzut wolny przeciw Poznaniowi bije Pająk. Następuje groźna sytuacja dla Poznania, ale sędzia odgwizduje spalony. W 8 min. Pawłowski łatwo chwyta daleki strzał Skrzypczaka. 9-ta min. przynosi pierwszy róg dla Poznania. Marnuje go Stok, bijąc w aut. W 10 minucie ostry strzał Korbasa odbija się od poprzeczki bocznej. W 17 min. Kraków uzyskuje róg, który przechodzi tez emocji. Kraków zaczyna coraz wyraźniej przeważać. Cofający się atak Poznania budzi niezadowolenie na widowni. W 28 min. Kaźmierczak fauluje Korbasa, w następstwie wolny przeciw Poznaniowi z poza linji pola bramkowego Żiżka przestrzeliwuje. 32-ga minuta stwarza gorącą sytuację pod bramką Krakowa. Strzał Kwintkiewicza z trudem broni Pawłowski i wybija w pole, a w chwilę potem wyjaśnia już groźną sytuację obrona Krakowa. W 35 minucie pada niespodziewanie pierwsza bramka dla Krakowa. Za faul Kwintkiewicza sędzia dyktuje rzut wolny, który bije Żiżka. Piłkę chwyta Krawczyk i z kilku kroków ładuje ją w siatkę! Duża konsternacja na widowni. W 38 minucie Poznań zdobywa róg, lecz bez rezultatu. W 39 minucie ładny przebój Zembaczyńskiego, ale centrę jego Krawczyk przestrzeliwuje. W 43 minucie pada druga bramka dla Krakowa. Nieobstawiony Baj z dwóch kroków lekko strzela do siatki Poznania. Widownia przyjmuje to w glębokiem milczeniu.
Po przerwie już w 2 minucie następuje zderzenie Musielaka z Pająkiem, po którem Musielak schodzi z boiska i po 5-ciu minutach wraca, lecz do końca meczu statystuje. Gra w tej połowie jest nieciekawa, a Poznań gra słabo i działa denerwująco na publiczność, zaś Kraków nie wysila się zbytnio, prowadząc 2:0. W 15 minucie błyskawiczne podanie Korbasa do Zembaczyńskiego, Marek efektownie broni. W 17 minucie Skrzypczak strzela na bramkę, Pawłowski wypuszcza z rąk pitkę, ale niema nikogo z napastników Poznania, ażeby poprawić strzał. W 30 min. Marek wybiegiem wybiera z pod nóg piłkę Zembaczyńskiemu. W 38 min. atak Krakowa kończy efektowną bramką, strzeloną przez Szeligę, której jednakże sędzia nie uznaje rzekomo z powodu spalonego. Pod koniec widownia, która cały czas była milczącą, ożywia się na chwilę, gdy Poznań inicjuje kilka przebojów. Niestety brak strzelców w ataku nie pozwala Poznaniowi zdobyć nawet honorowej bramki.
W 43 min. Przybylski, mając doskonale wyło-żoną centrę, marnuje ją, a w chwilę potem marnuje dogodną sytuację stojąc pod bramką Krakowa. W minutę przed końcem zawodów Zembaczyński przebija się poprzez pomoc i obronę, lecz z czterech kroków pod bramką przewraca się, padając na wybiegającego bramkarza Poznania.
Sędzia p. Kossek miał mecz łatwy do prowadzenia ze względu na dużą różnicę sił. mimo to nadużywał niejednokrotnie gwizdka. Publiczności tylko 2000, a zatem jak na finał o puhar Polski za mało, przyczyniła się widocznie do tego zła pogoda.