1983-04-19 Cracovia - Stoczniowiec Gdańsk 8:5
|
I Liga - hokej mężczyzn Kraków, Siedleckiego, wtorek, 19 kwietnia 1983, 17:00
(5:2; 1:0; 2:3) |
|
|
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Był to mecz o wszystko tak dla Stoczniowca jak i dla Cracovii. Gospodarze rozpoczęli w imponującym stylu. Już w 4 min. po szybkiej kombinacji z Kanabusem, Pawlik zdobył prowadzenie, a w ciągu dalszych 9 min. padły kolejne cztery gole. Gospodarze prowadzili w 13 min. 5:0 i wydawało się, że jest po meczu. Ale gdańszczanie nie zrezygnowali. W 15 min. strzelili pierwszego gola i potem, choć przez 5 min. grali w czwórkę (za uderzenie kijem Zaborowski otrzymał tak wysoką karę), nie tylko że nie stracili bramki, ale zniżyli na 2:5.
Druga tercja jest bardzo nerwowa. Tak Cracovia jak i Stoczniowiec nie wykorzystują kilku dogodnych sytuacji, wreszcie w 37 min. po idealnym zagraniu Rapacza, Steblecki podwyższa na 6:2. Wielkie emocje zaczęły się w ostatnich 10 minutach spotkania. Oto w 50 min. odbity krążek wpadł do siatki Cracovii, a w dwie minuty później Zaborowski zaskoczył dobrze do tej pory broniącego Jaskiernię i było tylko 6:4. Ale riposta krakowian była szybka i w trzy minuty później Pawlik zdobył gola, który praktycznie rozstrzygnął losy meczu.
Zwycięstwo Cracovii zasłużone, momentami grała ona bardzo dobrze, choć w tym nerwowym pojedynku miała okresy słabszej gry. Akcje „pasiaków” były szybsze, bardziej płynne. Cały zespół grał z olbrzymim poświęceniem. W tej chwili Cracovia ma 3 pkt. przewagi nad rywalami, ale jeszcze dwa trudne mecze z Naprzodem w Janowie, i z Zagłębiem w Krakowie. Stoczniowiec gra u siebie z Budowlanymi i kończy mistrzostwa meczem w Łodzi. Wielkie znaczenie będzie tu mieć najbliższy mecz w Gdańsku: Stoczniowiec — Budowlani.
Echo Krakowa
CRACOVIA: Jaskiernia — Palichleb, Janek, Kanabus. Pawlik, Behounek — Pieczonka, Schmidt, Klich, Rapacz, Steblecki — Frasik, Frączek, Jusewicz, Migacz, Papuga.
Im bliżej do zakończenia rozgrywek hokejowej ekstraklasy, tym rywalizacja o pozostanie w niej staje się coraz bardziej pasjonująca. Wczoraj Cracovia podejmowała jednego ze swych najgroźniejszych rywali, którego wyprzedza tylko o jeden punkt — Stoczniowca. Było wiadomym, że „pasiaki”, myśląc o obronieniu się przed spadkiem, muszą ten pojedynek wygrać. Zaczęło się doskonale. Już w 4 min. Kanabus przedarł się środkiem lodowiska, celnie podał do Pawlika, a ten umieścił krążek w siatce Jakubowskiego. Gdańszczanie jeszcze dobrze nie ochłonęli po stracie bramki, gdy Frączek podwyższył rezultat na 2—0. Napór Cracovii trwał nadal. Gospodarze swe akcje przeprowadzali szybko i dynamicznie w iście kanadyjskim stylu. Krakowianom dodawał skrzydeł ogłuszający doping licznie zgromadzonej publiczności. Efektem tej przewagi były trzy kolejne gole Kanabusa, Frasika i Pawlika. Zanosiło się na pogrom stoczniowców.
Wystarczyło jednak kilka momentów nieuwagi, by goście zdobyli dwie bramki. W drugiej tercji tempo wyraźnie spadło. Do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić gdańszczanie. W 52 min. doprowadzili nawet do rezultatu 6—4. Krakowianie zmęczeni forsownym tempem coraz częściej popełniali błędy. Mimo to, w końcówce jeszcze raz zdobyli się na zryw, pieczętując zwycięstwo dwoma bramkami.
Czy wystarczy ono do utrzymania się w lidze? Odpowiedź otrzymamy najprawdopodobniej po dwóch ostatnich kolejkach.
(PSP)