1982-10-12 Cracovia - Stoczniowiec Gdańsk 8:7
|
I Liga - hokej mężczyzn Kraków, ul. Siedleckiego, wtorek, 12 października 1982, 17:00
(3:3; 1:3; 4:1) |
|
|
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Wiadomo było, że w tym meczu punkty liczyć się będą podwójnie. Cracovia i Stoczniowiec to najpoważniejsi kandydaci do spadku z ekstraklasy. Gospodarze rozpoczęli mecz z dużym animuszem, często atakowali bramkę rywali, ale goście atakujący tylko z kontry, po błędach hokeistów Cracovii objęli prowadzenie 1:0 a potem 3:1. Pod koniec pierwszej tercji — Cracovia doprowadziła do remisu 3:3, ale w drugiej odsłonie znowu hokeiści Stoczniowca wykorzystując słabszy dzień bramkarza Mazura i obrońców objęli prowadzenie 6:4. Kiedy w 51 min. Zaborowski podwyższył na 7:4 wydawało się, że tego meczu Cracovia już nie wygra, ale bramka strzelona w 52 min. przez Cieślickiego poderwała gospodarzy do szaleńczego wręcz zrywu. Cracovia, grająca w III tercji tylko dwoma atakami, rzuciła na szalę wszystkie umiejętności i wszystkie siły. W 55 min. Klich strzela szóstą bramkę. Gospodarze atakują non stop i w 57 min. w odstępie nie więcej niż 30 sekund najpierw Steblecki a potem Janek strzelają 7 i 8 gola. Cracovia ma jeszcze dwie dogodne sytuacje, ale nie wykorzystuje ich.
W ostatnich 30 sekundach goście wycofali z gry bramkarza i atakowali bramkę Mazura z zawodnikami przy oszałamiającym dopingu 2-tysięcznej widowni gospodarze obronili jednobramkową przewagę
W sumie niezwykle dramatyczny mecz choć stojący na słabym poziomie. Za dużo było w tym pojedynku prostych błędów, niecelnych podań, ale jednego nie można odmówić hokeistom obu drużyn, wielkiej ambicji i wielkiej waleczności. (ANS)
Echo Krakowa
CRACOVIA: Mazur — Janek, Palichleb, Pieczonka, Cieślicki, Szymański — Behounek, Migacz, Pawlik, Steblecki, Rapacz, Klich, Szewczyk, Jusewicz, Papuga, Hajduga. Mecz drużyn zajmujących dwie ostatnie lokaty w tabeli ekstraklasy, choć nie stał na wysokim poziomie, był bardzo zacięty i emocjonujący. Zawodnicy obu zespołów braki w wyszkoleniu starali się nadrabiać ambicją, walecznością.
Gospodarze nie potrafili wykorzystać przewagi w I tercji, w drugiej części spotkania oddali inicjatywę skutecznie konferującym gościom, którzy w 39 min. objęli prowadzenie 6:4. W tej sytuacji trenerzy Cracovii Andrzej Stożek i Wacław Gój podjęli ryzykowną, wydawało się, decyzję. Odesłali do szatni B. Migacza (nieco wcześniej zrezygnowali z usług J. Palichleba), a w Tli tercji wypuszczali na lód tylko dwie „piątki”.
Mimo że na 9 minut przed końcem gdańszczanie prowadzili już 7:4 musieli uznać wyższość wspaniale finiszujących „pasiaków”. Krakowianie nie tylko wyrównali, ale potrafili zdobyć zwycięskiego gola. Dodajmy jeszcze, że w ostatnich 35 sekundach Stoczniowiec występował bez bramkarza, z sześcioma graczami w polu, ale manewr ten nie przyniósł gościom spodziewanego efektu, (js)