Leszek Lejczyk
Leszek Lejczyk | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Leszek Lejczyk | ||
Urodzony | 23 marca 1943, Krynica Zdrój, Polska | ||
Wiek | 81 l. | ||
Pozycja | napastnik | ||
Sezony w Cracovii | |||
Sezon | W/G/A | ||
1960/61 1961/62 1962/63 |
|||
W/G/A - wystepy/gole/asysty |
Leszek Lejczyk hokeista.
Wywiad
lodzkie.naszemiasto.pl
Prawnik, co czarował na hokejowym lodowisku
- Przyjechałem w 1963 roku z Krakowa - rozpoczyna swoją opowieść. - Cracovia, w której grałem spadła akurat z pierwszej ligi. To była wtedy taka drużyna magistersko-studencka. Dodam, że grając studiowałem jednocześnie prawo na Uniwersytetcie Jagiellońskim. Jak nadal chcesz być w kadrze, to musisz grać w pierwszoligowym klubie - powiedział mi jeden z trenerów. I odszedłem. Wybrałem Łódź i ŁKS. Uniwersytet Jagielloński zamieniłem na Uniwersytet Łódzki, gdzie zresztą w 1977 skończyłem prawo. Nigdy jednak w tym zawodzie nie pracowałem.
Nie jest jednak Leszek Lejczyk wychowankiem Cracovii, lecz KTH Krynica. W rodzinnym mieście grał jedynie w drużynach juniorskich. Jego pierwszymi trenerami byli Eugeniusz Lewacki, Mieczysław Burda i Stefan Csorich. W wieku 17 lat przeniósł się pod Wawel.
- Kiedy przyszedłem do Łodzi, trenerem ŁKS był Tadeusz Szkup. Po nim Marian Jeżak, tez kryniczanin. Następnie Ryszard Filipiak. Grałem wtedy w ataku w trójce Krzysztofem Białynickim i Leszkiem Stoleckim. Potem to się trochę zmieniało. Moimi partnerami byli Jerzy Frątczak i Sławomir Odorowicz i Jerzy Dzięgielewski. Jaką byliśmy drużyną? Bodajże dwa razy zajęliśmy trzecie miejsce w pierwszej lidze, ale raz też, a było to w 1969 roku, spadliśmy. Czy pamiętam jakieś wielkie mecze? Pewnie, że tak! Graliśmy w hali przy Worcella. Nasza hala była zadaszona, a wszystkie inne w Polsce nie. Rywale bali się u nas grać. Mówili, że zadaszenie nam sprzyja. A ludzi to wtedy na nasze mecze chodziło mrowie. Nie raz i nie dwa brakowało biletów. Któregoś dnia przyjechało do Łodzi, będące wtedy na samym szczycie, Podhale Nowy Targ. Co to był za mecz, wygraliśmy z nimi chyba 8:7. Zacięte mecze były zawsze z Legią Warszawa, ze stolicą zawsze dobrze było wygrać. Z tamtego okresu pamiętam Władysława Króla, legendę ŁKS. Już wtedy nie grał, ale przychodził po meczach, rozmawiał, podpowiadał. Niezwykle życzliwy, wręcz ojcowski. Darzyliśmy go dużą sympatią.
W roku 1965 nasz rozmówca trafił do seniorskiej reprezentacji Polski. - Pojechaliśmy wtedy na tournee do Finlandii, Norwegii i Szwecji - wspomina. - Z tego czasu zachowało mi się zdjęcie, bodajże ze „Sportowca”. Na fotografii jestem ja, Białynicki i Frątczak. Podpis pod zdjęciem, że tylko do naszej gry nie było zastrzeżeń. Rok później pojechałem z kadrą na tournee do Kanady. Przejechaliśmy ten kraj od wschodu do zachodu i rozegraliśmy sześć meczów.
Leszek Lejczyk był także trenerem reprezentacji Polski. - I to dwukrotnie - mówi. - Na igrzyskach olimpijskich w Calgary oraz Albertville. Zajmowaliśmy tam 9 i 11 miejsce. Prowadziłem też zespół w elicie. W roku 1986 wygraliśmy nawet z Czechami 2:1.
Co obecnie robi mistrz hokeja? - Często z żoną Ewą bywam na działce w Babiczkach. Chodzę też na piłkarskie mecze ŁKS. Liczę, że awansują do pierwszej ligi. Dziś i w sobotę będę pomagał żonie w przygotowaniu Wigilii. Przyjeżdża do nas z Warszawy syn Adam. Ma do mnie żal, że tak manewrowałem, że nie grał w hokeja.Źródło: lodzkie.naszemiasto.pl 23 grudnia 2017 [1]