2005-07-31 Cracovia - Amica Wronki 1:0
W pierwszym po przerwie letniej meczu na własnym boisku Cracovia zmierzyła się z Amicą Wronki. Mając w pamięci mecz w Kielcach kibice Pasów podchodzili do inauguracji sezonu przy Kałuży z umiarkowanym sceptycyzmem; niewielu optymistów pewnych było trzypunktowej zdobyczy. Trzy punkty jednak w Krakowie zostały, choć styl w jakim Cracovia wywalczyła tą cenną zdobycz zachwycać nie mógł.
Pierwsze czterdzieści minut meczu to wyrównane boje w środku boiska, próby akcji skrzydłami. Od pierwszych minut widać było, że trener Skorża i jego sztab szkoleniowy bardzo dobrze rozpracowali Pasy. Amica grała wysoko wysuniętymi do przodu skrajnymi pomocnikami, co nie pozwalało bocznym obrońcom gospodarzy na swobodę przy wyprowadzaniu akcji skrzydłami.
Zarówno gospodarze, jak i goście stworzyli sobie kilka sytuacji, z których mogły paść bramki, jednak żadnej stuprocentowej. Gra nie była olśniewająca; dużo w niej było niedokładności, brakowało pomysłu na grę.
Momentem przełomowym w meczu była czterdziesta pierwsza minuta meczu, kiedy to Marcin Wasilewski po raz drugi sfaulował wychodzącego z dynamiczną akcją Pawła Nowaka i po raz drugi obejrzał żółtą kartkę.
Od momentu zejścia Wasilewskiego Cracovia rzuciła się na Amicę w huraganowych atakach i już w czterdziestej czwartej minucie po idealnym dograniu Marka Bastera bramkę z najbliższej odległości zdobył Paweł Nowak.
Na drugą połowę meczu Pasy wyszły jakby mniej zdeterminowane. Przewaga liczebna Cracovii była momentami niewidoczna. Amica rozważnie broniła się od połowy boiska, a kiedy nadarzała się okazja do kontry skrzętnie ją wykorzystywała szybko przenosząc grę kilkoma podaniami pod bramkę Pasów. Kilkakrotnie po tego typu akcjach Marcin Cabaj i środkowi obrońcy mieli sporo pracy. Goście byli groźni również przy stałych fragmentach gry, na szczęście podobnie jak gospodarzom, także i im brakowało skuteczności.
O ile w pierwszej połowie sporo było niedokładności, o tyle w drugiej odsłonie była już sama niedokładność. Najgorsze wrażenie w przekroju całego meczu sprawiali Giza i Przytuła, którzy permanentnie tracili piłki, o nieskutecznym wyprowadzaniu kontry nie wspominając.
Szwankowała również celność strzałów, których było bardzo dużo, jednak co jeden to bardziej niecelny. Najlepszą okazję zmarnował wkrótce po wejściu na boisko Marcin Bojarski, kiedy to mając całą bramkę stojącą otworem przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
Mecz z Amicą nie był wielkim widowiskiem, lecz dostarczył Pasom trzech niezwykle cennych punktów. Gra zachwycać nie mogła, ale można w niej odnaleźć kilka pozytywów. Do takowych zaliczyć należy niewątpliwie dobrą grę dwóch środkowych obrońców; Michała Świstaka i pozyskanego z Górnika Zabrze Michała Karwana.
Zwłaszcza Karwan wydaje się być nową ostoją defensywy Cracovii; zawodnik ten ma wszelkie predyspozycje aby godnie zastąpić Kazimierza Węgrzyna, choć na pewno nie posiada charyzmy Kazka.
Innym plusem była w mojej opinii postawa Tomka Moskały. Jest to dziś zupełnie inny zawodnik, niż w zeszłym sezonie, kiedy to przez dziewięćdziesiąt minut spacerował za plecami ostatniego obrońcy, był mało aktywny, wolny. Dziś Moskit "szuka gry", cofa się po piłkę do środka pola, jest szybszy od obrońców przeciwnika, dużo bardziej kreatywny. Szkoda, że nie dostaje dobrych piłek od pomocników (vide tragiczna forma Gizy i Przytuły), szkoda że brakuje mu w ataku równorzędnego partnera, bo jak pokazują ostatnie dni nawet tak dobry piłkarz jak Tomasz Frankowski grając w ataku w pojedynkę staje się bezradny niczym dziecko.
Wreszcie mimo słabej postawy Gizy i Przytuły można jednak chyba zaryzykować twierdzenie, że w grze Pasów więcej było ambicji i zaangażowania niż podczas ostatniego spotkania w Kielcach przeciwko Koronie. Postawa zawodników Cracovii wciąż daleka jest od ideału, można jednak zauważyć niewielki postęp.
Podsumowując, trzeba sparafrazować powiedzenie trenera Stawowego, że tym razem można być zadowolonym z wyniku, ale nie z gry. Swoją drogą to ciekawe; trener Stawowy zazwyczaj albo "jest zadowolony z gry, ale nie z wyniku", albo "jest zadowolony z wyniku, ale nie z gry". Zastanawiać musi, co stoi na przeszkodzie aby połączyć dobrą grę z dobrym wynikiem.
Wkrótce Cracovia zmierza do nieobliczalnego Górnika Zabrze, który w ostatniej kolejce urwał dwa punkty faworyzowanemu Groclinowi. Pasy nie mogą pozwolić sobie na zlekceważenie górników, zwłaszcza że jak na razie sami nie prezentują się powalająco. W Zabrzu trzeba będzie wykazać się dużo większym spokojem, lepszym pomysłem na grę i lepszą skutecznością. W innym przypadku wkrótce i my możemy podzielić los Groclinu.