2011-03-10 GKS Tychy - Cracovia 2:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 19:42, 12 maj 2022 autorstwa Grot (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

GKS Tychy - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Jiří Šejba
Hokej.png
3 kolejka, 3 (Finał Play-Off) runda, etap 2, Ekstraliga
Kraków, czwartek, 10 marca 2011, 18:00

GKS Tychy - Cracovia

2
:
1

(0:0; 0:0; 1:1; d.0:0; k.3:2)

Sędzia: Grzegorz Dzięciołowski i Włodzimierz Marczuk (M.Smura, L.Kubiszewski)
Widzów: 1500


Cracovia - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Rudolf Rohaczek
Skład:
Jakubowski (Zgórski)

Kotlorz
Jakeš
Bagiński
Šimiček
Woźnica

Sokół
Majkowski
Vitek
Garbocz
Paciga

Gonera
Csorich
Banachewicz
Galant
Witecki

Śmiełowski
Gwiżdż
Mejka
Gurazda
Maćkowiak
Bramki

49:08 Vitek
0:1
1:1
42:06 L.Laszkiewicz (Pasiut)

Bramki w rzutach karnych
Woźnica

Bagiński

Vitek


Vitek

Vitek

Vitek

Bagiński

Woźnica

Paciga
0:0
0:0
0:0
0:0
1:0
1:1
1:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
2:2
3:2

Słaboń

Kostuch

L.Laszkiewicz
L.Laszkiewicz

L.Laszkiewicz

Łopuski

L.Laszkiewicz

Sarnik

Kostuch

Kary
2 min Maćkowiak (Spowodowanie upadku przeciwnika)
2 min Kotlorz (Nadmierna ostrość w grze)
2 min Vitek (Nadmierna ostrość w grze)
2 min Jakeš (Przeszkadzanie)
2 min Gwiżdż (Zahaczanie)
2 min Vitek (Zahaczanie)
2 min Witecki (Trzymanie)
2 min Wilczek (Zahaczanie)
2+10 min Sarnik (Atak z tyłu)
2 min Guzik (Nadmierna ostrość w grze)
Skład:
Radziszewski (Raszka)

Wajda
Kłys
L.Laszkiewicz
Słaboń
D.Laszkiewicz

Wilczek
Noworyta
Łopuski
Pasiut
Piotrowski

Witowski
Prokop
Kostuch
Dvořak
Martynowski

Šimka
Guzik
Sarnik
Rutkowski
Kosidło

Opis meczu

"Wielka Kumulacja w niedzielę. Pierwsza porażka w finale" -
TerazPasy.pl

Wielka Kumulacja w niedzielę. Pierwsza porażka w finale

W trzecim meczu finałowym play off hokeiści Cracovii przegrali po rzutach karnych z GKS Tychy. Najbliższą szansę na zakończenie rywalizacji i zdobycie tytułu mistrza Polski przez Cracovię będzie niedzielny mecz w Krakowie.

Rozgrywany we czwartek 10 marca, na lodowisku w Tychach , trzeci mecz wielkiego finału mógł zadecydować o tytule mistrza Polski. Cracovia dzięki bonusowi za sezon zasadniczy i po dwóch wysokich zwycięstwach prowadziła w finałowej serii już 3-0, jednak trzeci mecz finału zakończył się zwycięstwem tyszan. O wyniku tego spotkania, rozstrzygała dopiero dziewiąta seria rzutów karnych, a decydującą bramkę zdobył Ladislav Paciga. Sam mecz po raz pierwszy potoczył się w zgodzie ze scenariuszem, jaki prognozowano dla całej finałowej serii. Wyrówna i zacięta walka, w której decydowały niuanse.

Po meczu trener Rudolf Roháček przyznał, że tak jak w dwóch wcześniejszych grach, jego zawodnicy mieli za zadanie narzucić swoje warunki gry od pierwszych minut. Jednak po raz pierwszy w serii nie udało się tego zrobić przez całe dwie tercje spotkania. Nasi zawodnicy mieli swoje sytuacje, jednak w odróżnieniu od dwóch pierwszych spotkań tym razem rezerwowy bramkarz tyszan Jakubowski rozegrał doskonałe zawody. Swój poziom trzymał także Rafał Radziszewski i w efekcie po czterdziestu minutach na tablicy widniał rezultat 0:0.

W pierwszej tercji zawodnicy nie stworzyli wielu klarownych sytuacji. Najlepszą okazję dla Cracovii zmarnował Damian Słaboń, z kolei Rafał Radziszewski musiał wykazać najwyższy kunszt broniąc dwukrotnie groźne strzały Vitka. W drugiej tercji gracze stworzyli więcej sytuacji pod obiema bramkami, ale bramkarze kolejny raz potwierdzili swoje umiejętności.

Bramki padły w trzeciej tercji. Cracovia objęła prowadzenie w 43. minucie, kiedy to Leszek Laszkiewicz precyzyjnym strzałem po lodzie wykończył akcję specjalnej piątki desygnowanej przez trenera na czas gry w przewadze. Obok Leszka na lodzie przebywał jeszcze Grzegorz Pasiut oraz trzej gracze trzeciej piątki: Patrik Prokop, Dawid Kostuch i Rafał Martynowski. Bramka nie zmieniła jednak obrazu gry. Tyszanie walczyli z ogromną determinacją i udało im się doprowadzić do wyrównania. Co ciekawe było to w czasie kiedy Pasy grały w przewadze. Tyszanie wyszli z kontrą 2 na 1 i Vitek, choć mógł podać do Woźnicy zdecydował się na uderzenie i trafił obok łapawicy „Radzika” do siatki. Remis utrzymał się do końca spotkania oraz przez całą dogrywkę. W tym czasie tyszanie nie stworzyli już większego zagrożenia pod bramką Cracovii, jednak nasi zawodnicy nie zdołali wbić decydującej bramki. A więc karne.

Wszyscy zgodnie podkreślają że karne to loteria, ale trzeba przyznać, że serie karnych jakie oglądaliśmy na lodowisku w Tychach dostarczyły niebywałych emocji. Wszystko rozpoczęło się od dwóch serii, z których obronną ręką wychodzili bramkarze. Trzecia runda mogła być decydująca, a kiedy do siatki trafił Vitek, okazało się że Leszek Laszkiewicz musi pokonać Jakubowskiego, aby Cracovia pozostała w meczu i... trafił! Każda kolejna seria mogła już być decydująca. Nastąpiła zmiana kolejności wykonywania karnych i do czwartej serii ruszył ponownie Leszek i ponownie trafił! Vitek podtrzymał jednak nadzieje gospodarzy ... W piątej serii znów strzelali „Laszka” i Vitek, jednak bramkarze zatrzymali ich uderzenia. W szóstej serii pudłują Łopuski i Vitek, w siódmej Leszek Laszkiewicz i Bagiński, w ósmej Piotr Sarnik i Wożnica. W dziewiątej serii Jakubowski broni uderzenie Dawida Kastucha, ale Ladislav Paciga trafia pod poprzeczkę...

GKS Tychy zwycięża po karnych i stan rywalizacji w play-off wynosi więc 3-1 dla Cracovii.

Pasy staną przed szansą zakończenia rywalizacji w Krakowie w niedzielę 13 kwietnia. Początek spotkania o godzinie 20,15. To będzie wielka niedzielna kumulacja dla kibiców Cracovii. O 17,15 piłkarze zagrają z Lechem Poznań i jest pewne że trzy godziny później hala lodowa imienia Adama „Rocha” Kowalskiego będzie pękała w szwach.
raf_jedynka
Źródło: TerazPasy.pl 10 marca 2011 [1]


"Hokeiści Cracovii i GKS Tychy grają dalej!" -
Sportowe Tempo

Hokeiści Cracovii i GKS Tychy grają dalej!

Hokejowa rywalizacja o mistrzostwo Polski trwa nadal. Dzisiaj na lodowisku w Tychach gospodarze wygrali po rzutach karnych z Cracovią i teraz drużyny wracają pod Wawel, by w niedzielę rozegrać czwarty mecz finałowy.

GKS Tychy - Cracovia 2-1 (0-0, 0-0, 1-1 - 0-0) po dogrywce, karne 3-2

0-1 L. Laszkiewicz - Pasiut 42:06 w przewadze

1-1 Vitek 49:08 w osłabieniu

2-1 Paciga 65:00 decydujący karny

Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski (Bydgoszcz), Włodzimierz Marczuk (Toruń) - Leszek Kubiszewski, Mariusz Smura (obaj Katowice). Kary: 14 - 16 min. Widzów 1800.

Stan rywalizacji: 1-2. Cracovia mając bonus potrzebuje jeszcze raz wygrać, Tychy trzy razy.

GKS: P. Jakubowski - Kotlorz (2), Jakeš (2); Bagiński, Šimiček, Woźnica - Sokół, Majkowski; Banachewicz, Garbocz, Paciga - Gonera, Csorich; Vitek (4), R. Galant, Witecki (2) - Śmiełowski, Gwiżdż (2); Mejka, Gurazda, Maćkowiak (2).

CRACOVIA: Radziszewski - Wajda, Kłys; L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz - Wilczek (2), P. Noworyta; Łopuski, Pasiut, Piotrowski - Witowski, Prokop; Kostuch, Dvořak, Martynowski - Šimka, Guzik (2); Sarnik (2+10), Rutkowski, Kosidło.


Ten mecz w niczym nie przypominał dwóch poprzednich spotkań. Od początku trwała zacięta, wyrównana walka. W pierwszej tercji, bardzo płynnej z małą ilością przerw, niewiele było klarownych okazji. I choć obaj bramkarze mieli sporo pracy, to strzały nie mogły ich zaskoczyć. I dopiero w końcowych kilkudziesięciu sekundach kibicom mocniej zabiły serca. Najpierw sam pojechał Słaboń, a po chwili Vitek, lecz golkiperzy zachowali czyste konto.


W drugiej tercji sytuacja nie uległa zmianie, choć więcej było twardej walki i liczne wykluczenia. W 30 minucie dwa razy starał się zaskoczyć Jakubowskiego Leszek Laszkiewicz, a dwie minuty później Pasiut. Z kolei tyszanie mogli objąć prowadzenie na trzy minuty przed zakończeniem tercji. Przy grze w przewadze (na ławce kar Gwiżdż) nie trafił z bliska Słaboń, a po chwili kontra gospodarzy sprawiła, że sam na Radziszewskiego pojechał Vitek. Miał sporo czasu, więc przełożył krążek na bekhend, lecz golkiper krakoski wyczuł jego intencje i nie dał się zaskoczyć.


Ostatnia odsłona rozpoczęła się od bezsensownej kary Vitka i Cracovia stanęła przed szansą. Po ładnie rozegranym "zamku" Pasiut zagrał do Leszka Laszkiewicza, a ten wyjechał z linii końcowej na punkt bulikowy i uderzeniem z nadgarstka po lodzie nie dał szans Jakubowskiemu. Po tym golu mecz zyskał na atrakcyjności, bowiem goście chcieli zdobyć drugą bramkę, a miejscowi dążyli do wyrównania. I udała im się tak sztuka w osłabieniu! Vitek przejął krążek przy bandzie od L. Laszkiewicza i po przejechaniu niemal całego lodowiska strzelił obok łapaczki "Radzika" i krążek wylądował przy słupku. W 53 minucie znakomita akcję przeprowadzili bracia Laszkiewiczowie - Leszek podał do Daniela, a ten nie trafił z metra! I już do końca wynik nie uległ zmianie, także w dogrywce i o wygranej którejś z drużyn decydowały rzuty karne.


Egzekwowano 18 rzutów karnych, a trafiali: Vitek dwa razy i Paciga oraz Leszek Laszkiewicz dwa razy. Nie wykorzystali karnych: Woźnica dwa razy, Bagiński dwa razy, Vitek dwa razy z zespołu tyskiego oraz Leszek Laszkiewicz dwa razy, Kostuch dwa razy, Słaboń, Łopuski i Sarnik.


Nie popisali się po raz kolejny działacze PZHL, którzy na cztery minuty przed końcem wynieśli na oczach kibiców puchary i medale, za co otrzymali zasłużone gwizdy. Ciekawe jak się czuli, kiedy musieli pakować trofea?


  • * *

Mecz Cracovii z GKS Tychy rozpocznie się w niedzielę dopiero o godz. 20.15, bowiem o 17.15 grają piłkarze Cracovii i Lecha.

AnGo
Źródło: Sportowe Tempo 10 marca 2011 [2]

"Miotła trafiła do schowka" -
Przegląd Sportowy

Miotła trafiła do schowka

GKS Tychy - Comarch Gracovia 2:1. Jeszcze nie znamy mistrza - tyszanie obronili się dopiero w dziesiątej serii rzutów karnych

To był najlepszy i pierwszy wyrównany mecz finału PLH. Za sprawą udanych interwencji bramkarza gospodarzy Piotra Jakubowskiego wygrał GKS.

Po dwóch gładkich wygranych wydawało się, że hokeiści Comarch Cracovii zwyciężą w czwartek w Tychach i sięgną po tytuł mistrza Polski bez porażki w finale. Nic z tego. Miotłę można schować, bo tyszanie pokazali charakter i nie dali się zamieść z lodowiska. W finałowej rywalizacji do czterech zwycięstw jest 3-1, a rywalizacja ponownie przenosi się pod Wawel. Kolejny mecz w niedzielę o godzinie 20:15.

Dwa pierwsze spotkania obfitowały w grad bramek. W sumie padło ich 19, aż 15 z nich zdobyli gracze z Krakowa. Wczoraj strzelono tylko dwa gole i to dopiero w trzeciej, najlepszej tercji spotkania. Wszystko za sprawą znakomicie grających bramkarzy obu drużyn. Jednak w 43. minucie goście wykorzystali grę w przewadze i niezawodny Leszek Laszkiewicz, po podaniu Grzegorza Pasiuta, pokonał bramkarza gospodarzy. Przyjezdni z prowadzenia cieszyli się siedem minut. Grający w osłabieniu tyszanie wyprowadzili wzorcową kontrę, a sposób na świetnie broniącego Rafała Radziszewskiego znalazł Józef Vitek, który już wcześniej powinien pokonać golkipera Pasów, ale mimo świetnych okazji nie znajdował sposobu na bramkarza z reprezentacyjną przeszłością.

Remis utrzymał się do końcowej syreny. Najbliżej szczęścia w końcówce był Daniel Laszkiewicz, ale przegrał walkę sam na sam z Piotrem Jakubowskim, który doskonale zstąpił chorego Arkadiusza Sobeckiego. W dogrywce bramki nie padły i o wszystkim za-decydowały dopiero rzuty karne.

O wygranej gospodarzy (3:2) przesądziła dopiero dziesiąta seria i gol Ladislaya Pacigi. Aż po cztery karne wykonywali Leszek Laszkiewicz i Jozef Vitek, obaj wykorzystali po dwa. - Wysokie porażki w poprzednich spotkaniach na pewno siedziały w naszych głowach, ale powtarzaliśmy sobie, że wychodzimy na lód tak, jakby wszystko zaczynało się od nowa. Motywacji nam nie zabrakło. Daliśmy z siebie wszystko. Cieszę się, że to przyniosło efekt. Walczymy dalej - przekonywał napastnik tyszan Adam Bagiński.

- Trener uczulał nas, że przed nami trudny mecz i taki też był. Wiedzieliśmy, że mimo stanu rywalizacji 3-0 tyszanie nie klękną przed nami, tylko zrobią wszystko, aby wygrać. Wracamy do domu i tam zamierzamy postawić kropkę nad „i" - powiedział Daniel Laszkiewicz, napastnik Pasów.
KRZYSZTOF POLACZKIEWICZ
Źródło: Przegląd Sportowy 11 marca 2011