1939-01-08 Cracovia - Dąb Katowice 1:1
|
elimininacje mistrzostwa Polski Kraków, niedziela, 8 stycznia 1939
(0:1; 0:0; 1:0) |
|
Skład: Maciejko dr Kasprzak Michalik Marchewczyk Wołkowski "Roch" Kowalski Muszyński Stachura Czarnik |
|
Skład: Tarłowowski Kasprzycki Arlt Kmieciński Rocki Piechota Nowak Burda Ursoń |
Zapowiedź meczu
Opis spotkania
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Dąb przechodzi do następnej rundy i ma wielkie szanse na zdobycie mistrzostwa wobec pokonania najgroźniejszego swego rywala, Cracovii. Wskazuję to raz jeszcze na bezsensowność przeprowadzonego w bieżącym roku planu rozgrywek mistrzowskich, co już niejednokrotnie zresztą podkreślaliśmy.
Cracovia przegrała zawody dość nieszczęśliwie, gdyż wypadły one jej w okresie, gdy gracze byli chorzy, względnie przechodzili pewien kryzys formy. Stąd też i zrozumiała jest porażka. która pozbawiła ją niestety odrazo i tytułu mistrza Polski na rok bieżący.
Drużyny walczyły tym niżem w pełnych składach, choć Wołkowski, nic mając naostrzonych łyżew, zmuszony był pauzować przez całą niemal pierwszą tercję. Zespoły złożone były z nast. zawodników: Dąb — Tarłowowski. Kasprzycki. Arlt Nowak, Burda. Ursoń (drugi atak Kmieciński. Rocki i Piechota). Cracovia: Maciejko, dr Kasprzak, Michalik. Marchewczyk. Wołkowski, Kowalski (drugi atak: Muszyński. Stachura i Czarnik).
Cracovia nie dysponując w pierwszym okresie pełną trójką ataku, gra bez wyrazu. Skład jej jest ciągle płynny i nie może zgrać się, co wykorzystuje Dąb, nie ograniczając się w tym okresie do defensywy. Atakuje on równic często, jak i gospodarze, przyczem jednak tempo i poziom gry nie mogą nikogo zachwycić.
Zdenerwowanie udziela się zawodnikom, ze względu na stawkę, o jaką walczyli. Szczęśliwszą w tym okresie jest drużyna katowicka, która przez Piechotę w 11 min. zdobywa swą bramkę, nie bez błędu zresztą Maciejki.
W drugiej tercji atak Cracovii, grający pełną trójką jest częściej w ofensywie, ale Tarłowski w bramce oraz obrona katowicka jest zawsze na stanowisku. Drugi tak Cracovii. ilekroć zastępuje pierwsza trójkę. gra bardzo ambitnie, nie umie wykończyć dobrze wypracowanych sytuacyj podbramkowych, natomiast na trójco olimpijskiej znać duże zmęczenie.
Dąb gra bardziej planowo, co zresztą przychodzi mu łatwiej, skoro ma za sobą różnicę trzech bramek, dzielącą go nad przeciwnikiem. Częste wychodzenie za własną bramkę z krążkiem pozwala graczom śląskim grać "na czas" i unikać zetknięcia się z przeciwnikiem.
W trzeciej tercji Cracovia zdobywa się zaraz na początku na krótki okres ostrej defensywy, kiedy w pani momentach „bombarduje bramkę Katowiczan. ale Tarłowski broni z powodzeniem. Mniej pracy ma Maciejko, który rzadko tylko interweniuje. Ten okres przewagi kończy się. kiedy nadchodzi zmiana linji ataku. Wtedy raczej Dąb góruje, choć nic rażąco.
Po zmianie stron w tym okresie Cracovia zdobywa jedyną wyrównującą bramkę na parę minut przed końcem zawodów w zamieszkaniu podbramkowem z debicie krążka do siatki przez. Kowalskiego.
Zawody nie należały do ciekawych, ani też nie stały na wybitnym poziomie. Powodu tego szukać należy w nerwowości przeciwników oraz w grze defensywnej Dębu, któremu wystarczyła nawet przegrana różnica jednej bramki, aby wyeliminować Cracovię. Stąd też stawka meczu była dla Katowiczan ważniejszą, niż pokaz pięknej gry.
Na wyróżnienie zasługują z Dębu Kasprzycki, Burda, Piechota, Rocki i Ursoń oraz Nowak, z Cracovii najlepsi: Wołkowski, Kowalski, Michalik i dr Kasprzak.
Przegląd Sportowy
Cracovia: Maciejko; Michalik, dr Kasprzak; Kowalski. Wołkowski. Marchewczyk: Czarnik, Inż. Muszyński, Stachura.
Dąb: Tarłowski; Kasprzycki. Arlt; Nowak. Burda. Ursoń; Piechota, Jarecki. Knyciński.
Jeszcze o godz. 12 w południe nic ulegało wątpliwości, że wystarczy wygrać 3:0 i Cracovii będzie finalistą mistrzostw Polski. Spośród 2 i pól tysiąca widzów mało kto wątpił, że Cracovia dzieła tego dokona. Ale Już w 10 minut później powiało pesymizmem i stopień zaufania znacznie spadł. Okazało się, że Cracovia przystępuje do gry bez Wołkowskiego, którego brakło na lodzie prawic że przez pełną tercję! 0 godz. 12.30 sytuacja stała się beznadziejna. Strzał Piechoty ugrzązł w siatce Cracovii. Tylko romantyk lub fantasta mógł wierzyć, że Cracovii uda się w dwóch tercjach strzelić 4 bramki, potrzebne do pełnego sukcesu. Dalszy rozwój wypadków wykazał, że ten tok myśli był uzasadniony.
Jak przystało na nieoficjalny finał mistrzostw, bo tak mecz ten ogólnie nazwano — gra toczyła się w szybkim tempie i obfitowała w ciekawe momenty. Obie strony zdawały sobie sprawę z wagi każdego posunięcia. Po obu stronach grały asy naszego ho keja, nie należy się więc dziwić, że emocji nie brakło.
Cracovia grała pierwszą tercję bez Wołkowskiego, co do reszty rozkleiło jej trójkę reprezentacyjną- Tuż przed rozpoczęciem gry Wołkowski stwierdził. że łyżwy jego są tępę i wymagają naostrzenia. Poświęcono tema kilkanaście minut i w efekcie gdy na boisku strzelano Cracovii bramkę. Wołkowski oglądał mecz przez okno szatni. Nic wiemy, kto tutaj zawinił, ale fakt, że historia t ostrzeniem łyżew zdarzyła się Już na pierwszym meczu z Dębem w Katowicach. Po powrocie Wołkowskiego na lód atak Cracovii nie uzyskał również swej wielkiej formy. Złożyło się na to w pierwszym rzędzie zdenerwowanie sukcesem przeciwnika, dalej stan rekonwalescencji Marchewczyka i przejścia rodzinne Kowalskiego. W sumie „wielka trójka" grała przeciętnie. bez animuszu, a jeszcze najlepszy był Kowalski. Dobrze wypadła druga trójka, gdzie na czoło wybijał się Inteligentnie grający inż. Muszyński. a dzielnic sekundował ma Stachura. Defensywa biało-czerwonych stała na dobrym poziomie. Maciejko mógł może złapać strzał, ale trudno.
Śląski Kurjer Poranny
Dąb - Cracovia 1:1
Źródło: Śląski Kurjer Poranny nr 9 z 9 stycznia 1939 [1]