1990-04-29 Cracovia - Garbarnia Kraków 1:2
27 kolejka 28-29 IV 90
Cracovia â Garbarnia Kraków 1-2
Bramki: Owca (61) â Nowak (3, 12)
Widzów 1500
Cracovia: Holocher, Łuc, Klauze, Łada, Sajnóg (48 Sotwin), Węgiel, Owca, Karaś, Grzebinoga, Zgud, Czarnik
Staram się od dłuższego czasu wniknąć w mentalność polskich piłkarzy i za każdym razem czynię to bezskutecznie. Wczoraj również. Od początku mecz ułożył się z życzeniami Garbarni, która szybko zdobyła dwie bramki, a powinna kilka jeszcze. Osiągnięcie przewagi przyszło o tyle łatwo, że do przerwy âbrązowiâ zagrali w stary, sprawdzony przez innych sposób. Czyli dostrzeganie partnera, posługiwanie się podaniami jako głównym środkiem wyrazu, rozciąganie gry do skrzydeł.
Pod kreską była tylko skuteczność.
Z realnych wydawało się planów na dodatkową zdobycz wyszły nici, bo po przerwie â naprawdę nie wiem dlaczego â Garbarnia zaczęła przechodzić jakby obok meczu, a sytuacje bramkowe stwarzała i owszem , ale na własnym przedpolu. I gdyby nie szczęście (słupek po strzale Grzebinogi, minięcie się z piłką Zguda przed prawie pustą bramką) â nawet ânormalneâ zwycięstwo byłoby mocno zagrożone. Kto to zrozumie?
W rozdawaniu indywidualnych cenzurek chce się ograniczyć tylko do Jacka Czarnika . Po raz kolejny okazało się, że ten kiepski piłkarz jest jeszcze gorszym aktorem, rodem z podrzędnego kabaretu. Niech więc na przyszłość nie stara się na boisku udowadniać, że jego ulubionym filmem są âAktorzy prowincjonalniâ, bo o tym, zwłaszcza po wczorajszym meczu wszyscy wiedzą