1990-04-07 Wawel Kraków - Cracovia 3:3
24 kolejka 7-8 IV 90
Wawel Kraków â Cracovia 3-3
Bramki: Palej(18, 22), Mikoś (33 samob.) â Bugaj (10), Sajnóg (61 k.), Karaś (68)
Widzów 300
Cracovia: Holocher, Łuc, Mikoś, Łada, Sajnóg, Węgiel (58 Grzebinoga), Klauze, Karaś, Wrześniak (58 Gruszka), Bugaj, Czarnik
Po piłkarzach Cracovii i Wawelu widać że są prawdziwymi amatorami, grają bowiem jak na amatorów przystało. Bezładna bieganina (może, by nie zmarznąć, mecz rozgrywano bowiem przy ulewnym deszczu i przenikliwym zimnie), mgliste pojęcie o technice, o taktyce żadnego, nieistniejącego bloki defensywne... A z drugiej strony dużo ambicji, waleczności i zaangażowania. Cracovia zaczęła obiecująco, później wzrastająca z każdą minutą przewagę uzyskali wojskowi, tak że pierwsza połowa mogła zakończyć się ich prowadzeniem 3-4 golami. Po przerwie piłkarze Wawelu wyraźnie osłabli i Cracovii udało się doprowadzić do remisu. Mogła nawet wygrać, gdyby Czarnik wykorzystał sytuację sam na sam z Możdżeniem na 3 min. przed końcem.
Nie piłkarze jednak byli głównymi aktorami tego spotkania. Miano to należy się bez wątpienia arbitrowi głównemu Januszowi Kaczorowi i jego pomocnikowi Andrzejowi Bębenkowi. Panowie ci nie opanowali jeszcze zasady, iż zagranie ręką jest w piłce nożnej zabronione. Sędzia boczny nie zna również przepisu o spalonym. Ta przypadkowa zbieżność doprowadziła m. in. do sytuacji, w której Krzysztof Palej zdobył w 22 min. bramkę, znajdując się na pięciometrowym spalonym i pomagając sobie w opanowaniu piłki ręką. Potem pan Kaczor usiłował najwyraźniej naprawić swój błąd, przyznając Cracovii całkowicie wyimaginowany rzut karny. Zapomniał tylko o tym że takie błędy nie znoszą się, a dodają. O dziesiątkach drobnych pomyłek nie wspomnę.
PS. Po meczu nieznani sprawcy ryczący âPasy k...syâ zaatakowali tramwaj linii â13â, w którym jechali âszalikowcyâ Cracovii (i nie tylko). Wóz został obrzucony kamieniami, z których jeden wybił boczną szybę. Szczęśliwym trafem nikt nie został ranny.