2017-09-08 Comarch Cracovia - GKS Tychy 5:4
|
etap finał, Superpuchar Polski - hokej mężczyzn Kraków ul. Siedleckiego 7, piątek, 8 września 2017, 18:30
(2:2; 1:0; 1:2; 0:0; 2:1) |
|
Skład: Radziszewski (Łuba) Zíb Dąbkowski Sýkora Da Costa Kalus Novajovský Kruczek Urbanowicz Bryniczka Kapica Rompkowski Wajda Šinágl Dziubiński Domogała Noworyta Dutka Paczkowski Słaboń Drzewiecki |
|
Skład: Murray (Lewartowski) Pociecha Ciura Galant Kalinowski Bepierszcz Bryk Kotlorz Gościński Rzeszutko Bagiński Gazda Kaznadziej Guzik Cichy Szczechura Górny Kolarz Jeziorski Komorski Kogut |
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Otwarcie meczu były znakomite, pierwsza tercja to wymiana ciosów z obu stron, mnóstwo strzałów, parad bramkarzy. „Pasy” prowadziły 1:0 akcji pierwszego ataku i dobitce Tomasa Sykory. W 10 min Maciej Urbanowicz nie potrafił z jednego metra pokonać Johna Murraya. Poszła kontra i Patryk Kogut wyrównał, potem bramkę z dobitki strzelił Kamil Kalinowski. Ale już w minutę później był remis, Petr Sinagl wykorzystał błąd obrony GKS i posłał krążek do siatki.
W drugiej tercji oba zespoły zmieniły taktykę, większą uwagę przywiązywały do gry w obronie. Dopiero ostatnie minuty rozgrzały widownię. „Pasy” wykorzystały grę w przewadze, Murray przepuścił pod pachą krążek po strzale Patryka Wajdy, ten zatańczył na linii i do siatki wepchnął go Krystian Dziubiński. Goście byli bliscy wyrównania, ale krążek po strzale Bartłomieja Jeziorskiego zatrzymał się na słupku.
W 47 min, kiedy na ławce kar siedziało dwóch graczy z Tych, „Pasy” popisowo rozegrały „zamek” i Tomas Sykora zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. Ale „Pasy” roztrwoniły całą przewagę w ostatnich 80 sekundach, najpierw krążek do siatki wepchnął Michael Cichy, a na 34 sekund przed końcem po koszmarnym błędzie Bartosza Dąbkowskiego, były gracz Cracovii Kacper Guzik wyrównał.
Dogrywka była pasjonująca, po strzale Teddy Da Costy krążek odbił się od słupka i poprzeczki. Karne lepiej strzelali gospodarze (2:1), dwa razy celnie uderzył Da Costa, Rafał Radziszewski obronił pięć uderzeń i „Pasy” po raz trzeci zdobyły Superpuchar.Źródło: Gazeta Krakowska 9 września 2017 [1]
Hokej.net
Zespół Comarch Cracovii przystąpił do meczu w identycznym ustawieniu, jak w domowych spotkaniach Champions Hockey League. Dla trenera Rudolfa Roháčka dobrą informacją był fakt, że żaden z zawodników nie narzekał na urazy. W ekipie GKS-u Tychy z kolei oficjalny debiut zaliczył białoruski szkoleniowiec Andrej Husau, a także trio pozyskane z Orlika Opole - bramkarz John Murray oraz napastnicy Alex Szczechura i Michael Cichy. Do drużyny wicemistrzów Polski powrócił również Kacper Guzik, którego trener desygnował do gry w trzeciej formacji ze wspomnianym wcześniej duetem napastników. Nim jednak hokeiści skrzyżowali kije, nastąpiła uroczysta oprawa, podczas której odśpiewano Hymn Polski.
Już od pierwszej minuty optyczną przewagę uzyskali mistrzowie Polski, a Murray został zmuszony do interwencji po strzale z niebieskiej Petra Novajovsky'ego. Po tej akcji na ławkę kar udał się Mateusz Bryk i "Pasy" ponownie stanęły przed szansą na otwarcie wyniku. Co ciekawe to tyszanie przystąpili do ataku, a szczęścia z daleka próbował Ilja Kaznadziej. Wynik pozostał bez zmian, jednak już w 6. minucie krakowianie mogli cieszyć się z prowadzenia. Najpierw strzał Petra Kalusa obronił Murray, ale przy dobitce Tomáša Sýkory był już bezradny,
Trzy minuty później Damian Kapica mógł podwyższyć na 2:0 po błędzie tyskiej defensywy, ale Murray wyciągnął się jak struna i końcówką łyżwy zdołał zatrzymać krążek na linii bramkowej. Jak się okazuje niewykorzystane sytuacje się mszczą i chwilę później GKS Tychy wyrównuje. Bartłomiej Jeziorski wywalczył krążek przed bramką, dograł do niepilnowanego Patryka Koguta, który złapał Rafała Radziszewskiego na przemieszczeniu i wpakował gumę do siatki. Na niespełna pięć minut do końca pierwszej odsłony przyjezdni prowadzili już dwoma golami. Radziszewski nie zdołał złapać krążka, który odbił się wcześniej od kija obrońcy i z najbliższej odległości trafienie zalicza Kamil Kalinowski. Ale to nie był koniec bramek w tej tercji. Po błędzie Kaznadzieja, w 17. minucie Petr Šinagl trafieniem do pustej wyrównał stan meczu.
Druga tercja to próby zmiany wyniku z obu stron. Po stronie tyskiej szczęścia próbował Mateusz Bepierszcz, jednak nie trafił czysto w krążek, z kolei w ekipie Cracovii strzał po lodzie oddał Maciej Urbanowicz, ale na posterunku czuwał Murray. W 26. minucie Bartosz Ciura huknął z niebieskiej, "Radzik" jednak nie dał się zaskoczyć i pewnie złapał krążek. Minutę później trzecią już karę w meczu otrzymał Bryk i otworzyła się kolejna szansa dla gospodarzy, ale po raz kolejny gra w przewadze nie była ich mocną stroną. W końcówce tej odsłony dwie doskonałe okazje zmarnował Jarosław Rzeszutko. Najpierw po jego strzale krążek po kiju obrońcy opuścił lodowisko, a po chwili napastnik tyszan nie trafił z bliska w bramkę. I gdy do końca tercji pozostały równo dwie minuty, krakowianie za sprawą Dziubińskiego objęli prowadzenie. Był to gol zdobyty w przewadze, gdyż goście otrzymali wcześniej dwie karne minuty za opóźnianie gry.
Początek trzeciej tercji to gra tyszan w podwójnym osłabieniu. Pierw na ławkę za opóźnianie gry powędrował Kaznadziej, a następnie dwie karne minuty otrzymał tyski bramkarz, który nieprzepisowo powstrzymał przeciwnika. Mistrzowie Polski po szybkim rozegraniu zamka podwyższyli prowadzenie, a strzelcem gola ponownie został Sýkora. Było to już drugie trafienie graczy "Pasów" w przewadze, którzy po słabszym okresie, wyraźnie poprawili grę w tym elemencie. Na cztery minuty do końca podopieczni trenera Roháčka podczas gry w osłabieniu mogli ostatecznie rozstrzygnąć mecz. Po dwóch kontrach w sytuacji sam na sam stanęli Dziubiński i i Kapica, ale górą w tych starciach był "Jasiek Murarz". Gdy do końca pozostała minuta i dziesięć sekund, gola na raty wpakował do siatki Michael Cichy i tyszanie złapali kontakt. Wcześniej sędziowie jednak przeglądnęli materiał wideo, by po chwili uznać bramkę. Ale to był dopiero początek horroru Cracovii w końcówce. Gdy do końca pozostało 30 sekund, tyszanie wyrównali za sprawą Kacpra Guzika, który skarcił swój były klub. Spory błąd popełnił Bartosz Dąbkowski, tracąc krążek na niebieskiej. Tyszanie wrócili więc z dalekiej podróży, a o zwycięstwie zadecydować miała pięciominutowa dogrywka.
W doliczonym czasie gry już na początku za zahaczanie do boksu kar odesłany został Teddy Da Costa i GKS ruszył do frontalnych ataków. Miejscowi przetrwali jednak oblężenie. Gdy Da Costa powrócił na lód, otrzymał dobre podanie i popędził na bramkę, ale guma po jego strzale obiła spojenie. Doliczony czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia i o zwycięstwie zadecydować miały rzuty karne. Te z kolei lepiej wykonywali krakowianie, a decydujący najazd padł łupem Da Costy. Francuz z polskim paszportem dwa razy podjeżdżał do krążka i dwa razy trafił. Cracovia tym samym po nerwowej końcówce sięga po raz drugi z rzędu po Superpuchar Polski i potwierdza mistrzowskie aspiracje w nadchodzącym sezonie.Źródło: Hokej.net 8 września 2017 [2]
Trenerzy po meczu
Rudolf Rohaček, trener Cracovii
W Superpucharze gra się tylko jeden mecz i należało go rozstrzygnąć. Zagraliśmy dobre spotkanie, gra była niezwykła twarda i zacięta. Musimy jednak grać do końca, gdyż myśleliśmy, że mamy już zwycięstwo, a tymczasem tyszanie wyrównali.
Andrej Husau, trener GKS-u
Gratulacje dla Cracovii. W takich meczach, kiedy gra się o coś nie można łapać tylu kar. Były to dziwne wykluczenia, a na myśli mam wyrzucanie krążka poza lodowisko. Chcieliśmy wygrać, ale się nie udało. Rzuty karne to moja wina, gdyż źle dobrałem wykonawców.
Źródło: [3]