2007-03-07 Cracovia - Widzew Łódź 0:4
Cracovia - Widzew Łódź 0:4
Bramki: Oshadogan (25), Iheanacho (27), Kursa (39), Sokalski (79)
Sędziował: Jacek Granat (Warszawa)
Żółte kartki: Oshadogan, Szeliga
Widzów: 500.
Cracovia: Olszewski - Łuczak, Wojciechowski (71â Baliga), Uszalewski â Kostrubała (46â Karwan), Baster, Heidemann, Giza (46â Jeleń), Szwajdych â Dudzic (46â Kurwoski), Bania
Widzew: Miedżhidov â Oshadogan (61â Turek), Szeliga, Rackiewicz (82â Noga), Sokalski, Tychowski, Iheanacho (75â Dutka), Ł.Broź, Jarmuż, M.Broź, Kursa
Trenerzy po meczu
Stefan Majewski (Cracovia)
Po niezłym meczu z Koroną [1:2] dzisiaj niektórzy za bardzo uwierzyli, że należy im się miejsce w pierwszym zespole. Mam nadzieję, że ten mecz da im dużo do myślenia. Widzew zagrał dobrze, strzelił cztery bramki, a mnie boli najbardziej, że nam nie udało się strzelić żadnej. Wątpię, żeby z piętnastu zawodników, którzy dzisiaj zagrali, któryś mógł wziąć udział w meczu w Wodzisławiu. Rozgrywki Pucharu Ekstraklasy uważam za potrzebne, bo można ograć młodych zawodników z drużynami pierwszoligowymi.
Michał Probierz (Widzew)
Chłopcy, którzy dziś grali w Widzewie, pokazali się z dobrej strony i dowiedli, że mogę na nich liczyć nawet w kontekście meczu ligowego z Bełchatowem. Po słabym dla nas tygodniu udało nam się dzisiaj strzelić cztery bramki, co na pewno da nam więcej spokoju w następnych meczach.
Prasa
Puchar Ekstraklasy: Cracovia - Widzew Łódź 0:4. - Gazeta Wyborcza 08-07-2007
W meczu rezerw "Pasy" ustępowały łodzianom o klasę i dlatego wysoko przegrały. Ten mecz miał się odbyć jeszcze w grudniu, ale nad stadionem przy Kałuży mgła zaległa wtedy tak gęsta, że się po prostu nie dało grać. Wczoraj odrabiano więc zaległości, tylko że w porze meczów Ligi Mistrzów, więc stadion zapełniła garstka jedynie najwierniejszych kibiców "Pasów", których wzmocnili liczbowo piłkarze pierwszego zespołu. Bo na murawę wyszli tym razem zawodnicy zaplecza, którzy albo dochodzą do formy po kontuzji (Paweł Szwajdych, Marek Baster), albo biją się o miejsce w wyjściowym składzie, ale na razie trener ich tam nie widzi (Piotr Giza, Piotr Bania, Sławomir Olszewski, Joao Paolo Heidemann, Paweł Wojciechowski), albo są jeszcze całkiem młodymi graczami, którzy dopiero marzą o ligowej karierze (pozostali).
No cóż, cracoviackie zaplecze nie poraziło wczoraj swoim potencjałem. Raczej - zmroziło. Zawiedli zresztą nie tylko starający się o przebicie się bliżej do pierwszego składu juniorzy, ale też zawodnicy tej klasy co Giza czy Bania. Mocno spięty był też w bramce Olszewski i w tej dyspozycji raczej nie ma co marzyć o wygraniu rywalizacji z Marcinem Cabajem. Inna sprawa, że grający w obronie Maciej Łuczak, Paweł Wojciechowski i Łukasz Uszalewski pozwalali łodzianom na prawie wszystko, więc w takiej sytuacji Olszewski mógł się tylko modlić o litość i niecelne strzały.
W pierwszej połowie Widzew strzelił trzy gole, mógł jeszcze ze dwa, a Cracovia stworzyła zaledwie jedną okazję (po podaniu Bani z bliska nad poprzeczką przeniósł Bartłomiej Dudzic). Łodzianie też w tym meczu testowali zaplecze, ale młodzi widzewiacy sprawiali nieporównanie lepsze wrażenie. Grali szybko, wychodzili na pozycje, stwarzali sytuacje bramkowe i kończyli je strzałami. Robili więc to, czego się od piłkarzy na pewnym poziomie oczekuje. Gole strzelali, najczęściej wykorzystując stałe fragmenty gry, gdy obrona "Pasów" nie bardzo wiedziała, jak się ustawić.
Po przerwie, gdy na boisko weszli Mateusz Jeleń, Sebastian Kurowski i Michał Karwan (na stopera, za przesuniętego do pomocy Wojciechowskiego), krakowianie grali nieco lepiej. Albo raczej - częściej byli przy piłce, z czego zresztą niewiele wynikało. Najgroźniejszą sytuację stworzyli Jeleń z Heidemannem, ten drugi dośrodkował w pole karne, strzelał głową pod poprzeczkę Bania, ale piłkę wybił bramkarz Rusłan Miedżhidow (56.). Drugi celny strzał na bramkę łódzką gospodarze oddali w 68. min - Karwan po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył głową lekko i w środek bramki.
Natomiast łodzianie, zadowoleni z wysokiego prowadzenia, nie kwapili się z atakowaniem, raczej pilnowali własnego pola karnego. Jednak po kontrataku zdobyli czwartą bramkę: Marcin Rackiewicz zagrał prostopadłą piłkę do Krzysztofa Sokalskiego, a ten wyprzedził Łuczaka i, będąc sam na sam z Olszewskim, strzelił po długim rogu.
"Pasy" próbowały zdobyć honorową bramkę, ale w samej końcówce tylko Bania zagroził łodzianom, główkując obok słupka.
Wściekły po meczu trener Stefan Majewski zapowiedział, że nikt z tej drużyny nie zagra w najbliższym meczu ligowym przeciw Odrze Wodzisław.