2006-02-19 Cracovia - Podhale Nowy Targ 2:4
|
7 kolejka, VI runda, etap Sezon zasadniczy, Ekstraliga niedziela, 19 lutego 2006
(2:1; 0:2; 0:1) |
|
Skład: Radziszewski Csorich Scibran Sarnik Słaboń Laszkiewicz Marcińczak Dulęba Šafárik Horný Voznik B.Piotrowski Kozendra M. Piotrowski Pasiut Śliwa S.Urban Cieślak Witowski |
|
Skład: Zborowski Wilczek Sroka Kacir Kolusz Różański Gil Jakesz Łyszczarczyk Moskal Podlipni Zamojski Łabuz Malinowski Biela Ćwikła |
Prasa
Wojas/Podhale pokonał ComArch/Cracovię - Gazeta Wyborcza 20.02.2006
- Ten mecz będzie dla nas jak play-off - mówił przed wyjściem na lód kapitan "Szarotek" Jarosław Różański. On i jego koledzy stanęli na wysokości zadania i po raz pierwszy w tym sezonie wygrali na lodowisku "Pasów". W najbliższą niedzielę te same zespoły zagrają pierwszy mecz o finał. W drugiej parze zmierzą się Dwory/Unia Oświęcim z GKS-em Tychy. Emocje w hali Cracovii sięgały wczoraj zenitu. Podhale musiało wygrać, by zapewnić sobie awans do półfinałowej czwórki. Po dziesięciu minutach wydawało się, że jest za burtą - przegrywało 0:2. Goście pokazali jednak góralski charakter i podnieśli się.
"Sprzedawczyki!" - skandowali pod adresem swoich pupilów kibice Cracovii, gdy do końca meczu brakowało pięciu minut; podhalanie prowadzili 4:2, a ataki miejscowych nie dawały rezultatu. - Co możemy zrobić? Kibic płaci za bilet i może sobie krzyczeć, co mu się podoba - mówił ze smutkiem kapitan krakowian Martin Voznik. - Moi hokeiście sprzedali ten mecz? To nie wchodzi w rachubę - podkreślał szkoleniowiec "Pasów" Rudolf Rohaczek. - Szkoda, że tak nie krzyczeli po przegranych meczach Cracovii u siebie z Unią i Toruniem - wtrącił opiekun podhalan Lubomir Rohaczik.
"No i co, głupio wam? Teraz trzeba będzie oddawać pieniądze Toruniowi" - zaczepiał schodzących ze spuszczonymi głowami do szatni hokeistów "Pasów" jeden z członków sztabu Podhala. Nawiązywał do tego, że w ostatnich dwóch spotkaniach Cracovia przegrała dwa razy z TKH Toruń, które miało nadzieję na wyprzedzenie w tabeli "Szarotek". - Poczekajcie, za tydzień będzie rewanż - przez zaciśnięte zęby odpowiedział mu wściekły po porażce Bartłomiej Piotrowski.
Mecz był twardy, momentami brutalny. Górale zaczęli nerwowo. Seryjnie przegrywali wznowienia, a po faulu i karze Mariusza Dulęby nawet nie założyli zamka. Cracovia wybijała ich z rytmu, a gdy przewinienia mieli w krótkim odstępie Rafał Sroka i Zbigniew Podlipni, w podwójnej przewadze zdobyła prowadzenie (Oktawiusz Marcińczak huknął z dystansu). Gdy 45 s później Patrik Scibran chytrym uderzeniem z nadgarstka spod niebieskiej linii zdobył drugiego gola (Krzysztof Zborowski był zasłonięty, nie widział krążka), wydawało się, że to koniec marzeń nowotarżan o zwycięstwie.
Rohaczik nie stracił głowy, a jego asystent Stefan Pollak tylko poklepywał siedzących w boksie zawodników. Receptę na bramkarza Cracovii Rafała Radziszewskiego znalazł jeden z najlepszych obrońców ligi Tomasz Jakesz: pokonał go niesygnalizowanym uderzeniem z dystansu, po tym jak górale po raz pierwszy wygrali wznowienie w tercji rywala. Wyrównać jeszcze przed przerwą mogli Różański i Marcin Kolusz, ale "Radzik" wygrał z nimi pojedynki.
Mecz rozstrzygnął się w drugiej części. Zaczęli ją lepiej biało-czerwoni (Karel Horny przegrał w sytuacji sam na sam z bramkarzem), ale po ośmiu minutach wyrównał Dariusz Łyszczarczyk w kuriozalny sposób. Z ostrego kąta chciał podać przed bramkę, ale trafił w plecy Radziszewskiego, dzięki czemu "guma" wpadła do bramki. Chwilę później po faulu Mariana Csoricha goście grali w pięciu na czterech. Sędzia się zagapił, gdy jeden z obrońców "Pasów" w bezpardonowy sposób z pełnym impetem zaatakował od tyłu stojącego tuż przed bandą Różańskiego. To rozsierdziło górali i kilkanaście sekund później, niejako w zemście za kapitana, Jacek Zamojski huknął spod linii niebieskiej nie do obrony.
Ta bramka podcięła skrzydła Cracovii. Podhalanom próbował się przeciwstawić tylko Radziszewski. Wygrywał kolejne pojedynki (z Marcinem Ćwikłą i ponownie Koluszem), ale nie mógł już nic zrobić, gdy zaraz po wygranym wznowieniu pod bramkę zapuścił się Różańki i strzelił mądrze z bekhendu.
Podrażniona ambicja lidera dała znać o sobie w połowie trzeciej tercji. Krzysztof Śliwa miał już strzelać trzeciego gola, gdy szczupakiem rzucił się wracający niczym rasowy obrońca Kolusz i wybił mu krążek. Za moment pod poprzeczkę przymierzył Damian Słaboń, ale Zborowski był czujny - odbijaczką wybił krążek. "Pasy" dwoiły się i troiły. Przez ostatnie 57 s grały w pięciu na trzech (dzięki wycofaniu bramkarza), ale "Zbora" nie skapitulował.
- Graliśmy z nożem na gardle, ale to nam tylko pomogło. Nawet gdy przegrywaliśmy dwoma bramkami, wierzyłem w nasz zespół - cieszył się jeden z bohaterów meczu Marcin Kolusz. - Bohaterem meczu nie jestem ja, tylko cała drużyna.
- Kilka drużyn nie chciało nas widzieć w play-offie, ale zrobimy im na przekór i dalej będziemy je tam nękać - komentował trener Rohaczik. - Gdy podjęliśmy się pracy w Nowym Targu, drużyna miała sporą stratę do czwartego zespołu, ale udało nam się awansować do czwórki. Do tego nas zobowiązał pan Wojas. Na tym jednak nie poprzestaniemy. Walczymy dalej, o medale.
- Jesteśmy w trakcie przygotowań do play-offu, ale i tak ten mecz mieliśmy wygrać - smucił się [Rudolf Rohaczek]]. - Konsekwencji taktycznej wystarczyło jednak drużynie tylko na dziesięć minut. Chłopcy sami nawarzyli sobie piwa przed play-offem. Teraz będą je musieli wypić.