2002-03-09 Wisłoka Dębica - Cracovia 2:2
Wisłoka Dębica - Cracovia 2-2
Bramki: Bizoń (45), M.Nowak (54) - Hrapkowicz (20), K.Hajduk (39)
Sędziował Grzegorz Szkutnik z Lublina. Żółte kartki: Stefanik - Paluch, Bania.
Widzów 700.
Wisłoka: Palczewski, Kędzior, Łukaczyński, Król, Maik, Bizoń, Stefanik, Mitek, Pszeniczny, Kobos, Królikowski (46 Nowak).
Cracovia: Paluch, Duda, Kowalik, Kopyść, Morawski, Ziółkowski, Baran, Hajduk (86 Bagnicki), Wacek (89 Rosiek), Hrapkowicz (74 Szwajdych), Bania.
Opis meczu DP:
- Wszystkie tytuły prasowe powinny nawiązywać w poniedziałek do dylematów prezesa Cracovii Andrzeja Palczewskiego. Jego syn Maciej zadebiutował dzisiaj w naszej bramce i ojciec z pewnością trzymał za niego kciuki. Podobnie jak za swój klub, więc dla niego remis jest chyba niezłym wynikiem - mówił po zakończeniu spotkania wyraźnie rozluźniony Wiesław Bańkosz, trener Wisłoki. Wcześniej często pokrzykiwał na swoich podopiecznych. - Żyjemy, żyjemy! Tak dalej być nie może. Dało się słyszeć przy kolejnym dośrodkowaniu gości z kornera, przy stanie 1-0 dla Cracovii. Rzeczywiście, gole które padły na inaugurację rundy wiosennej w Dębicy, były efektem niefrasobliwości linii defensywnych obu zespołów. Przyjezdni wyborną okazję zaprzepaścili już w 3 min, kiedy piłkę po strzale głową Barana z 5 metrów instynktownie odbił przed siebie debiutujący w III lidze wychowanek Wisły Kraków Palczewski. - W Wiśle było za dużo bramkarzy, więc ogromnie się cieszę, iż mogę grać w Dębicy - opowiadał po meczu ogolony na zapałkę golkiper. Dziesięć minut później wyszedł on obronną ręką z pojedynku z Banią, ale w 20 min nie było zmiłuj po strzale Hrapkowicza. Gol padł w momencie wejścia na stadion 30-osobowej grupy kibiców gości.
Szansa na wyrównanie nadarzyła się w 26 min, lecz świetnie spisał się Paluch, który przeniósł nad poprzeczkę piłkę po atomowym strzale Kędziora. Następne słowo znów należało do Cracovii, a bohaterami bramkowej akcji byli Bania i Hajduk.
Wydawało się, iż losy meczu są przesądzone. Szalikowcy Wisłoki zaczęli palić race, zużyli chyba cały zapas serpentyn i śpiewali pieśni o tym, że Wisłoki nigdy nie opuszczą. Tymczasem, gdy zegar wskazywał już 46, minutę gospodarze zdobyli kontaktowego gola.
Kiedy wkrótce po wznowieniu gry gospodarze wyrównali, nie wytrzymał trener gości. - Tak prostych błędów nie powinni popełniać nawet trampkarze, a my uchodzimy przecież za doświadczony zespół - psioczył na swoich podopiecznych Grzegorz Kmita. Tuż po zdobyciu drugiej bramki Wisłoka miała okazję na trzecią, lecz tym razem Bizoń pomylił się o centymetry. A podawał niezawodny 38-letni Stefanik. - Zdrowie jeszcze dopisuje, więc pomagam Wisłoce jak mogę. Fajnie, że gra w piłkę sprawia mi jeszcze tyle radości - stwierdził po meczu pan Józef. W końcówce przebudziła się Cracovia, groźnie acz minimalnie niecelnie strzelał Bania i na tym emocje się zakończyły. Nowe, ufundowane przez jednego z właścicieli piekarni, stroje Wisłoki okazały się zatem szczęśliwe.
Jak padły bramki?
0-1
Powracający po kilku latach do zespołu âPasów" Krzysztof Hajduk wykonywał rzut wolny i mocno dośrodkował w pole karne. Jeden z zawodników przedłużył głową lot piłki, która trafiła do Bani, a ten przytomnie podał do Hrapkowicza. Napastnik Cracovii niemalże wślizgiem z najbliższej odległości skierował ją do siatki.
0-2
Piotr Bania pognał lewą stroną boiska i z wysokości końcowej linii ładnie zacentrował. Stojący samotnie w polu karnym Hajduk głową skierował piłkę w górny róg bramki.
1-2
Józef Stefanik dośrodkował z wolnego wprost na głowę zupełnie nie pilnowanego Krzysztofa Bizonia, który bez trudu trafił pod poprzeczkę.
2-2
Pozostawiony bez opieki Marek Nowak ładnym strzałem z tzw. pierwszej piłki w lewy, dolny róg doprowadził do wyrównania.
Zdaniem trenerów
Wiesław Bańkosz, Wisłoka:
- W szatni porozmawialiśmy po męsku i kiedy wyszliśmy na boisko w II połowie, przyświecał nam jeden cel: doprowadzić do zmiany niekorzystnego rezultatu. Udało się wyrównać, więc trzeba się cieszyć z tego punktu. Nie każdy zespół potrafi przecież wyciągnąć z 0-2 na 2-2.
Grzegorz Kmita, Cracovia:
- Straciliśmy bramki po szkolnych błędach, które tak doświadczonemu zespołowi nie powinny się zdarzyć. Poza tym, w II połowie znów nie potrafiliśmy przytrzymać piłki w środku pola, mieliśmy za dużo własnych strat. Przed meczem remis uznałbym pewnie za korzystny. Wisłoka to przecież groźny przeciwnik, który na własnym stadionie rzadko traci punkty. Po spotkaniu odczuwam jednak niedosyt, bo prowadziliśmy już 2-0 i powinniśmy wygrać.
Trzy pytania do Krzysztofa Hajduka:
- Najpierw walnie przyczynił się Pan do zdobycia pierwszej bramki, później sam strzelił celnie do siatki po kilku latach nieobecności w Cracovii. Powrót ze wszech miar udany?
- Nie do końca jestem jeszcze zgrany z chłopakami, ale cieszę się ze zdobycia gola i remisu. Zagraliśmy dobrze tylko przez pierwsze 45 minut, później zabrakło płynnych akcji, zrozumienia w środku pola. Większość z nas stać na znacznie lepszą grę.
- Kibice, działacze i trenerzy wierzą, że uporządkuje Pan grę Cracovii, że będzie Pan jej filarem.
- Przyszedłem z II-ligowego Myszkowa, więc to zrozumiałe, iż oczekuje się ode mnie dobrych występów. Bardzo mi na tym zależy i zrobię wszystko, aby nie zawieść zaufania tych ludzi.
- Zdziwiło coś Pana po powrocie do Cracovii?
- Raczej nie. Kiedy odchodziłem, w klubie było biednie i teraz też jest biednie. Ponoć sytuacja ma ulec poprawie, lecz będzie to można stwierdzić dopiero wówczas, gdy Cracovia faktycznie otrzyma jakąś pomoc.