1962-05-16 Cracovia - ŁKS Łódź 0:0
|
I liga grupa I , 7 kolejka Kraków, środa, 16 maja 1962
(0:0)
|
|
Skład: H. Stroniarz Durniok Rewilak Mikołajczyk Malarz Buda Hausner Jarczyk Szymczyk Frasek Kowalik (46’ Antczak) Ustawienie: 3-2-5 |
Sędzia: Marian Koczner z Gdańska |
Skład: Ligocki Walczak Kowalski Wieteski Jańczyk Miłosz (Harblcki) Hliwa Sas Szymborski Lorent Kowalec Ustawienie: 3-2-5 |
Opis meczu
Alert dla "biało-czerwonych"
58 minuta meczu Cracovii z ŁKS mogła być brzemienna w skutki. Oto jeden z napastników łódzkich strzela z ostrego kąta na bramkę Stroniarza, a po chwili bramkarz gospodarzy wyciąga piłkę z siatki. Biało-czerwoni protestują, sędzia konsultuje się ze swym kolegą z linii i pokazuje na środek boiska. Cały stadion gwiżdże, piłkarze Cracovii dyskutują z arbitrem, następuje "wizja lokalna". Okazało się, iż piłka wpadła do bramki poprzez dziurawą(!) siatkę z prawej strony. Bramki więc nie ma, gra toczy się dalej...
I to był chyba najbardziej atrakcyjny moment spotkania o mistrzostwo I ligi, do którego drużyny wystąpiły w składach:[...]
Nie pomógł nawet doping ponad 20 tysięcy gardeł, nie pomogła jaka taka gra gospodarzy w ostatnich dwudziestu kilku minutach - wynik bezbramkowy nie poprawił sytuacji, w jakiej znajduje się dziś krakowska drużyna. Tu już trudno mówić o złej passie, o pechu czy przypadku - Cracovia gra na tyle źle, że jej obecna sytuacja, jest niestety całkowicie zasłużona. Przecież to, co obserwowaliśmy wczoraj w pierwszej połowie meczu nie było grą, jaką winna zademonstrować drużyna, mająca nóż na gardle! Co prawda po szokującym wyniku z Zabrza nikt nie oczekiwał cudownej metamorfozy, jednak chcieliśmy zobaczyć coś, co by częściowo przynajmniej usprawiedliwiało ambicje krakowian. Niestety nic z tych rzeczy. W pierwszej połowie wszyscy prześcigali się w niecelnych podaniach, razili powolnością, która być może przydatna jest np. w bilardzie, nie powinna mieć jednak miejsca w piłkarstwie. Po przerwie, a zwłaszcza od owej opisanej na wstępie 58 minuty nieco się zmieniło. Wówczas okazało się, że jak się chce, to można i z sercem zagrać. Nastąpiły pewne przegrupowania w ataku Cracovii, było sporo groźnych momentów pod bramką Ligockiego, a gdyby ze strzałami było lepiej, kto wie, czy gospodarzom nie udało by się uzyskać dwu punktów. O ile jednak niektórzy z napadu biało-czerwonych mieli wczoraj jakieś przebłyski gry, o tyle formacja ta jako całość była bardzo słaba. Nie inaczej było zresztą z krakowską obroną, która dzięki słabej grze ataku łodzian, nie miała wczoraj wiele roboty. Obserwując postawę Cracovii w ostatnich spotkaniach, trudno być optymistą. Jeżeli drużyna nie potrafi grać trudno wymagać od niej dobrych wyników.
Zespół łódzki to żadne objawienie. Ot, bardzo przeciętna drużyna, której niska pozycja w lidze jest również w pełni usprawiedliwiona. I tam nie było wielkich piłkarzy, nie było wielkiej gry. A gdy spotka się dwu równorzędnych partnerów, i obaj w bardzo słabym stopniu opanowali piłkarskie rzemiosło - wówczas wynik musi być bezbramkowy, 20 tysięcy widzów wychodziło ze spotkania rozgoryczonych. Nawet najbardziej zagorzali sympatycy białoczerwonych przysięgali, że więcej na mecz nie pójdą. Chyba, że w niedzielę...
P.S. Epizod z dziurawą siatką był żenujący. Czyżby klub, który tysiące złotych wyciąga z jednego ligowego spotkania nie mógł sobie sprawić nowej siatki?
Źródło: Dziennik Polski [1]