1984-06-03 Cracovia - ŁKS Łódź 0:0
|
I liga , 28 kolejka niedziela, 3 czerwca 1984
|
|
Skład: Szczerba Podsiadło Dybczak Nazimek Zych Wrześniak (55' Kasperek) Surowiec (68' Kuć) Bzukała Graba Hnatio Kubisztal |
|
Skład: J.Robakiewicz Bendkowski Dziuba Gajda Różycki Chojnacki Wenclewski Sybilski Wieteska (68' Bayer) Baran Kasztelan |
Mecz poprzedniego dnia: | ||
Opis meczu
Jeśli jeszcze kilka dni temu niektórzy z sympatyków Cracovii łudzili się, ze może zdarzyć się cud i "Pasy" utrzymają się w ekstraklasie, to wczoraj nawet te nadzieje zostały rozwiane. Jeśli ktoś upatrywał tragedii "Pasów" w układach pozaboiskowych to również po meczu z ŁKS-em musiał zmienić zdanie. Taką grą, jaką zaprezentowali (nie pierwszy raz) krakowianie, nie można bowiem zdobywać serc kibiców na I-ligowych stadionach. To, co jednak działo się podczas tego spotkania przeszło wszelkie oczekiwania.
Tak wielkiej nieporadności w najprostszych zagraniach, tylu niecelnych lub bezsensownych podań czy prób nieudanych strzałów w wykonaniu piłkarzy obu drużyn nieczęsto ogląda się na zawodach nawet znacznie niższego szczebla. Nikogo więc nie powinno już dziwić, że Cracovia w przyszłym sezonie występować będzie w drugiej lidze. Łodzianie zaś, gdy w ich składzie nie nastąpią roszady, pewnikiem także i w następnej edycji rozgrywek podążać będą śladem "Pasów".
Kilka gorętszych momentów pod obiema bramkami było we wczorajszym meczu wynikiem kardynalnych błędów defensorów oraz dziełem zwykłego przypadku. Wyjątkiem może były akcje w 11 i 17 min., kiedy piłka po strzałach Surowca głową najpierw trafiła w obrońcę ŁKS-u, a później mocne uderzenie tego samego zawodnika sprzed pola karnego sparował na róg Robakiewicz. Bliski zdobycia bramki dla gospodarzy był także na dwie minuty przed końcem spotkania Hnatio, jednak piłka po jego rozpaczliwym strzale trafiła w poprzeczkę. Wcześniej zaś wprowadzony za Wrześniaka Kasperek usiłował dośrodkować, a piłka ku zaskoczeniu samego piłkarza wylądowała na słupku. Natomiast pod bramką Szczerby, zastępującego kontuzjowanego Wojciechowskiego, w zasadzie doszło do spięć dwukrotnie. W 49 min. Kasztelan wyprowadził w pole Zycha i dokładnie podał do Sybilskiego. Ten jednak z paru kroków od bramki nie trafił w piłkę. W 74 min niezły numer "wykręcił" Baran, który będąc sam na sam z golkiperem Cracovii, przez nikogo nie atakowany, tak precyzyjnie przymierzył, że piłka odbiła się od poprzeczki...
Niedzielne upalne popołudnie upłynęło więc na stadionie przy ul. Kałuży niemal w groteskowej atmosferze, choć śmiech po nieporadnych popisach "ekstraklasowych" piłkarzy tłumiony był niewesołą zadumą nad przyszłością obu zespołów.
Źródło: Tempo