2009-03-10 Cracovia - GKS Tychy 2:1
|
2 kolejka, 3 runda, etap Play-off, Ekstraliga Kraków, wtorek, 10 marca 2009, 19:15
(0:0; 1:1; 1:0) |
|
Skład: Radziszewski (Rączka) Csorich Bondarevs L.Laszkiewicz Słaboń D.Laszkiewicz Kłys Škorvánek Verčík Mihálik Radwański Noworyta Witowski Piotrowski Kowalówka Drzewiecki Wajda Skinnari Cieślicki Pasiut Rutkowski |
|
Skład: Sobecki (Witek) Gonera Jakeš Bacul Parzyszek Paciga Mejka Majkowski Proszkiewicz Garbocz Piotr Sarnik Kotlorz Śmiełowski Bakrlik Bagiński Woźnica Prochazka Banachewicz Jakubik Krzak Wołkowicz |
Relacja
Kliknij tutaj aby prześledzić relację.
Opis meczu
TerazPasy.pl
Jedna z hokejowych obiegowych prawd głosi, że każdy mecz play-off jest inny. Po niezwykle dramatycznym i emocjonującym meczu numer 1, dzień później na lodowisku w Krakowie oglądaliśmy typowy mecz walki, który jeśli przejdzie do historii całej rywalizacji, to jedynie jako jeden z etapów na drodze po tytuł. Wszystko wskazuje na to, że będzie to etap na drodze po kolejny tytuł dla Cracovii, gdyż podopieczni Rudolfa Rohačka zdołali we wtorek wygrać spotkanie, w którym wcale nie byli stroną dominującą.
Przebieg pierwszej bezbramkowej tercji był sporym zaskoczeniem. To tyszanie nadawali ton grze, stwarzali sytuacje i byli bliscy pokonania Rafała Radziszewskiego, ale nawet grając minutę w podwójnej przewadze nie potrafili nadać swoim poczynaniom jakościowego szlifu. W grze obu ekip było mnóstwo niedokładności i publiczność dużo bardziej rozgrzała przepychanka na lodzie w jaką wdali się na początku tercji bramkarz Cracovii i Frantisek Bakrlik.
Drugie 20 minut rozpoczęło się od koszmarnego błędu Tomasa Jakesa, który podał krążek wprost na kij do Leszka Laszkiewicza. Snajper Pasów znajdował się co prawda w tercji neutralnej ale tyszanie, którzy rozjeżdżali się planując działania ofensywne, zupełnie nie byli w stanie utrudnić Leszkowi wjazdu do swojej tercji. Po chwili było już za późno... Leszek w szkolny sposób wymienił krążek ze starszym bratem Danielem i nie dał żadnych szans Sobeckiemu. 1-0!
Kolejne minuty drugiej części spotkania przyniosły sporo groźnych sytuacji po obu stronach lodowiska, ale to akcje tyszan były groźniejsze. W 26 i 33 minucie goście mocno natarli wykorzystując okresy gry w przewadze, ale Rafał Radziszewski bronił ze szczęściem i wyczuciem. Tak było aż do 35 minuty kiedy padła bramka wyrównująca. Najpierw jednak Radzik obronił strzał z dystansu Gonery oraz dobitkę Parzyszka z najbliższej odległości. Krążek przetoczył się jednak pod parkanem bramkarza Cracovii i Paciga wepchnął go do bramki. W kolejnych minutach tyszanie mieli kolejne dwie wyborne okazje. Leszek Laszkiewicz popełnił błąd podczas wyprowadzania krążka z własnej tercji i dwójka tyszan ruszyło na Radziszewskiego. Akcję strzałem zdecydował się wykończyć Bagiński i... chybił! Po chwili znów tyszanie wyszli z kontrą dwóch na jednego. Jakubik uderzył celnie ale Radzik wykazał się kapitalnym refleksem! Po 40. minutach był więc remis i o wszystkim miała zadecydować trzecia tercja.
No i zadecydowała. Tyle że aż do akcji bramkowej w 54. minucie na lodowisku nie działo się właściwie nic godnego finału mistrzostw Polski... Obie drużyny były coraz bardziej zmęczone i wszystko co mogły rzucić do walki to zaangażowanie i nieustępliwość. Hokeja natomiast było w tym niewiele. O wyniku zadecydowała akcja zainicjowana przez Josefa Mihálika, który sprytnie wrzucił krążek wzdłuż bandy do tercji obronnej tyszan. Za bramką powalczył o niego Rudolf Verčik, dając czas na ustawienie pozostałych zawodników. Po chwili w tercji byli już wszyscy i pierwsza groźna sytuacja to podanie Mihálika do Pasiuta, który z backhandu próbował pokonać Sobeckiego. Po chwili Skinnari świetnie wypatrzył Mihálika, ale ten nie trafił w krążek. Słowacki środkowy drugiego ataku popędził jednak za krążkiem i przejął go za tyską bramką. Goście wyraźnie odpuścili, a nie atakowany Mihálik świetnie dograł gumę do Grzegorza Pasiuta, który z pierwszego krążka zupełnie zmylił bramkarza gości, 2-1!
Tyszanie nie mieli już argumentów, aby odwrócić losy rywalizacji. Nawet podczas gry w przewadze 6 na 5 (na 76 sekund przed końcową syreną Miroslav Ihnacak zdecydował się na grę bez bramkarza) goście nie byli wstanie poważnie zagrozić Radziszewskiemu. Po morderczej walce na wycieńczenie Pasy lepsze po raz drugi.
W poniedziałek Cracovia grała dużo lepszy hokej, jednak zwycięstwo musiała wywalczyć w dramatycznych okolicznościach. We wtorek to tyszanie przez większą cześć spotkania wyglądali lepiej ale znów zwyciężyła Cracovia. Czy można powiedzieć więc, nawiązując do słynnej frazy Garry'ego Linekera, że hokej to gra w której na lodowisku gra 12 zawodników a na końcu zawsze wygrywa Cracovia? W tegorocznym play-off jest to już dziewiąty kolejny triumf Pasów. Zwyciężanie we czwartek i piątek w Tychach będzie z pewnością trudniejsze, ale drużyna pod wodzą Rudolfa Rohačka może tego dokonać!Źródło: TerazPasy.pl 10 marca 2009 [1]
Dziennik Polski
To był równie zacięty mecz jak poniedziałkowe spotkanie. Żadna z drużyn nie mogła uzyskać wyraźniej przewagi, na lodowisku trwał zażarty bój o każdy metr. Może nie było to piękne widowisko, ale emocji nie brakowało.
Pierwsze emocje pozasportowe mieliśmy już w 6 minucie, kiedy Barklik brzydko zaatakował bramkarza Radziszewskiego, doszło miedzy nimi do wymiany ciosów, wmieszali się w to kolejni zawodnicy. Na ławkę kar powędrowała czterech graczy.
W pierwszej tercji "Pasy" przeżywały ciężkie chwile, kiedy przez 59 sekund musiały bronić się w trójkę przeciwko piątce rywali. Ale ci źle rozgrywali "zamek" i gola nie zdobyli.
Świetnie dla krakowian zaczęła się druga tercja, już w 33 sekundzie popisowa akcja braci Laszkiewiczów, podawał Daniel, a Leszek mocnym strzałem pokonał Sobeckiego. Po tej bramce krakowianie złapali wiar w żagle, częściej atakowali, najlepszą okazję na zdobycia gola miał w 32 minucie D. Laszkiewicz, ale nie trafił do bramki z 3 metrów. W 35 min goście wyrównali, strzelał Gonera, Radziszewski sparował krążek w bok, gdzie stał Paciga i wepchnął go do siatki. Ten gol zmobilizował gości, w 38 min wyszli z kontrą, ale Proszkiewicz nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Radziszewskim.
Trzecia tercja, taktyczna z obu stron. Nikt nie chciał odkryć się, popełnić błędu. Widać było, że kto strzeli gola, ten wygra mecz. I udało się to gospodarzom, w 54 min Mihalik dwukrotnie zza bramki zagrywał do Pasiuta, a ten za drugim razem uderzył z forhendu pod poprzeczkę.
- To chyba najważniejszy mój gol w tym sezonie - mówił po meczu Grzegorz Pasiut. - Świetnie podawał mi Josef Mihalik, za pierwszym krążek poleciał obok słupka, ale Josef znowu wypatrzył mnie przed bramką. Nie trafiłem w krążek za czysto, ale najważniejsze, że ten wpadł do siatki. Mecz był bardzo ciężki, choć w poniedziałek były większe nerwy, bo przegrywaliśmy na 27 sekund przed końcem 2-4. Jedziemy teraz do Tych. Nie możemy patrzyć na to, że prowadzimy 2-0.
Na 76 sekund przed końcem meczu goście wycofali z bramki Sobeckiego, ale ten manewr nie dał im bramki, bliższa strzelenia gola była Cracovia, ale Verczik z ostrego kąta nie trafił do pustej bramki.Źródło: Dziennik Polski 11 marca 2009
Trenerzy o meczu
Mirošlav Ihnačak (trener GKS)
Tym razem sędzia gwizdał bardzo dobrze. Popełniliśmy w tym meczu więcej błędów i Cracovia to wykorzystała. Mieliśmy też swoje okazje, ale tylko jedną zamieniliśmy na bramkę. Hokej to taka gra, w której wygrywa zespół potrafiący wykorzystać więcej pomyłek przeciwnika - we wtorek taką drużyną była Cracovia. Mam nadzieję, że dwa kolejne mecze, tym razem w Tychach, pozwolą doprowadzić nam do remisu 2-2.
Rudolf Rohaczek (trener Cracovii)
Przed finałami miałem swoje wyobrażenia i wiedziałem, że te mecze będą ciężkie. Styl, dzięki któremu wygraliśmy to spotkanie może nie zachwyca, ale najważniejsze jest zwycięstwo. To był typowy mecz play-offowy, mecz walki. Nie znam trenera, który by nie chciał wygrać. Nasze dwa zwycięstwa to dobry początek, jednak do złota jeszcze daleka droga, przed nami dwa mecze w Tychach. A tam łatwo z pewnością nie będzie.
Źródło: Cracovia.pl [2]