1935-09-08 Cracovia - Wisła Kraków 5:0
|
![]() Kraków, niedziela, 8 września 1935
(2:0)
|
|
Skład: W. Pawłowski (? Szumiec) Lasota Doniec Schmager Grünberg Góra A. Zieliński Korbas S. Malczyk Szeliga Zembaczyński Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Oskar Kurzweil ze Lwowa
|
Skład: Madejski Szczepanik Szumilas Józef Kotlarczyk Jan Kotlarczyk Bajorek Habowski Kopeć Gracz Artur Woźniak Antoni Łyko Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
|
Opis meczu
Powtórzyła się rzecz znana już od lat dziesiątek. Jeszcze za dawnych dobrych czasów było wiadomo, że drużyna Kałuży, Koguta i Sperlinga rusza się lepiej na deszczu i błocie od jedenastki Reymana, Cepurskiego i Śliwy. To było rzeczą notoryczną i nie zmieniło się nawet teraz, gdy starzy matadorzy już dawno ustąpili miejsca młodszym kolegą. To tez już przed meczem, kiedy półtora tysiąca widzów kryło się pod parasolami, oceniano szanse „biało-czerwonych” jako lepsze. Ale przedewszytkiem myślano tez o odłożeniu meczu. Sędzia trzymał się jednak przepisów i nie widząc przed sobą błota tylko śliską trawę uznał boisko za nadające się do gry, jakkolwiek przez 90 minut lało jak z cebra. Wracając do przebiegu spotkania trzeba z góry przyznać że Cracovia była zdecydowanie lepszym zespołem, który lepiej potrafił zastosować się do warunków. W każdej linji przewyższali biało-czerwoni swego przeciwnika przedewszystkiem ruchliwością. Wszędobylski Malczyk wyżywał się wprost na śliskim terenie, a młodzi łącznicy Szeliga i Korbas zręcznie unikali spotkania z ruszającymi się ciężko pomocnikami strony przeciwnej. Z obu skrzydłowych przewagę dać należy Zembczyńskiemu, który potrafił wygrać większość pojedynków z Kotlarczykiem II.
Pomoc Cracovii miała nad swymi przeciwnikami przewagę lat. Dodajmy jeszcze do tego świetną formę Grynberga i Góry, zrozumiemy dlaczego słaba ofensywa przeciwnika była szybko hamowana. Ostoją tyłów Cracovii był Doniec. Gracz ten doprawdy zasługuje na to, aby kapitan związkowy pomyślał o nim, jako o stałym uczestniku naszego teamu reprezentacyjnego.
Pisząc o przyczynach porażki Wisły trzeba zacząć od ataku. Linja ta zawiodła zupełnie i to we wszystkich punktach. Na dobra sprawę możnaby jeszcze mówić o pracy Korcia, który zresztą był poniżej swej formy i to bardzo znacznie. Wstawienie nowicjusza na środek ataku z powierzeniem mu tak odpowiedzialnej funkcji na poważnych zawodach musiało się odbić fatalnie. Odbiło się nie tylko na grze środkowego napastnika, ale i oddziałało ujemnie na jego sąsiadów.
Pomoc Wisły była również nie do poznania. Kotlarczykowi byli tylko cieniem swej wielkiej przeszłości, z trudem dawali sobie radę na własnej połowie boiska, a pod bramką przeciwnika rzadko ich było widać. Obrona i bramkarz nie mają na sumieniu poważniejszych błędów i przegrana jest raczej wynikiem formy całego zespołu aniżeli błędów trójki defensywnej.
Sam przebieg spotkania wykazuje w pierwszej połowie zdecydowaną przewagę Cracovii, która w trzeciej minucie uzyskuje prowadzenie ze strzału Korbasa, a wynik podwyższa Malczyk w 38 minucie. Drugi punkt przyjmuje Wisła protestem twierdząc iż piłka przeszła bokiem bramki, sędzia był jednak innego zdania i bramkę uznał. W drugiej połowie zanosiło się początkowo na renesans Wisły, nie trwało to jednak długo, natomiast obrona czerwonych stosuje grę ostrą, co kończy się utratą trzech bramek. Pierwszą uzyskał w 15 min. Doniec z rzutu wolnego, a w 10 minut później ten sam gracz nie wyzyskuje jedenastki. Rehabilituje się natomiast strzelając w 25-ej min. Drugiego wolnego i podwyższając wynik do 4:0. Ostatni punkt pada znów z karnego, przyczem strzelcem jest Góra w 31 min. Gry.
Źródło: Przegląd Sportowy [1]