Kamil Witkowski
Kamil Witkowski | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Kamil Witkowski | ||
Urodzony | 9 grudnia 1984, Lublin, Polska | ||
Wiek | 39 l. | ||
Pozycja | napastnik | ||
Wzrost | 182 cm | ||
Waga | 76 kg | ||
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii | |||
Sezon | Rozgrywki - występy (gole) | ||
2007/08 2008/09 (j) 2009/10 (j) |
1L - 23 (6), PP - 1 (0), PL - 5 (3) IT - 1 (0), 1L - 11 (0), PP - 1 (1), PL - 2 (0) 1L - 3 (0) | ||
↑ 1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze | |||
Debiut | 2007-06-30 Górnik Wieliczka - Cracovia 1:2 | ||
Ostatni mecz | 2009-11-07 Polonia Warszawa - Cracovia 0:1 | ||
Kluby | |||
Lata | Klub | Występy (gole) | |
2003 2004 2004 2005-2007 2007-2009 2009 2011 2012 2016-2017 |
Lublinianka Lublin Syracuse Blitz SC Motor Lublin Wisła Kraków Orlęta Radzyń Podlaski Górnik Polkowice Cracovia → Górnik Łęczna (wyp.) Znicz Pruszków Lublinianka Lublin Polonia New York |
37 (6) | |
↑ liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju | |||
j - jesień, w - wiosna |
Rozegrał w Cracovii 36 meczów w I lidze (6 bramek).
Bramki
w ekstraklasie
- 2007-09-15 Cracovia - Groclin Grodzisk Wielkopolski 03' na 1:0
- 2007-09-29 Cracovia - Zagłębie Sosnowiec 32' na 1:0
- 2008-03-01 Jagiellonia Białystok - Cracovia 58' na 0:1
- 2008-04-26 Cracovia - Lech Poznań 23' na 1:1
- 2008-04-26 Cracovia - Lech Poznań 45+1' na 2:1
- 2008-04-26 Cracovia - Lech Poznań 45+3' na 3:1
w Pucharze Ekstraklasy
- 2007-09-18 Jagiellonia Białystok - Cracovia 7' na 0:1
- 2007-11-27 Cracovia - Jagiellonia Białystok 21' na 1:0
- 2007-12-04 Widzew Łódź - Cracovia 9' (k) na 0:1
w ogólnopolskiej fazie Pucharu Polski
- 2008-10-28 Cracovia - ŁKS Łódź 80' na 2:0
Informacje klubu
Kamilu, dziękujemy! - 18.12.2009
Kamil Witkowski jest trzecim – po Dariuszu Kłusie i Damianie Misanie – piłkarzem, który nie będzie występował w barwach Cracovii. Jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron.
- Chciałem pokazać się w Cracovii z dobrej strony, było mi jednak ciężko i chyba mi się to nie udało. Pierwszy sezon miałem nawet dobry, zagrałem kilka niezłych meczów, ale później było już gorzej - mówi Kamil Witkowski.
Obecnie 25-letni napastnik pozostaje bez klubu. - Na razie jeszcze nie mam nic na oku, zobaczymy jak się rozwiąże sytuacja - wyjaśnia „Witek”, który jeszcze nie zrobił sobie wolnego. - Skupiam się na odbudowaniu swoich sił, - chodzę na siłownię, biegam.
Kamilu, dziękujemy za grę w Cracovii i życzymy sukcesów w dalszej karierze!
Trener Beenhakker chwali napastnika Cracovii! - 12.05.2008
W ubiegły czwartek Leo Beenhakker ogłosił 26-osobową kadrę na zgrupowanie w Donaueschingen przed Euro 2008. Nie ma w niej ani jednego zawodnika Cracovii, co nie znaczy, że holenderski szkoleniowiec nie interesuje się graczami „Pasów”!
- Rok temu w meczu Cracovii widziałem Kamila Witkowskiego. Pytam siedzącego obok mnie Dariusza Dziekanowskiego: – Kto to jest? Przecież ten człowiek ma wszystko, co potrzebne, by zostać wielkim piłkarzem! Potem Witkowski zniknął ze składu, a ja szukałem przyczyn. Mówili mi o jakimś zamieszaniu w klubie, o kontuzji - przyznaje Leo Beenhakker w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
- Tydzień temu, kiedy byłem w Holandii, dzwoni do mnie Dziekanowski i pyta, czy wiem, kto strzelił trzy gole w ligowym meczu Cracovii. Bez zastanowienia odpowiedziałem, że Witkowski. Ten zawodnik ma coś w sobie, wiedziałem to od początku. Oczywiście nie wiem jeszcze, czy jego umiejętności wystarczą na reprezentację - dodaje selekcjoner.
Tymi słowami holenderskiego trenera zaskoczony jest sam zawodnik, który jednocześnie podkreśla, że jest z nich bardzo zadowolony. - To bardzo miłe usłyszeć takie rzeczy o sobie od takiego człowieka - mówi Kamil Witkowski. - Myślałem, że trener Beenhakker nie wie, kim jestem, a tu taka miła niespodzianka. Faktycznie szkoda, że tak jak mówi selekcjoner, zniknąłem ze składu i długo nie grałem - kontynuuje napastnik „Pasów”.
Kamil w sezonie 2007/08 Orange Ekstraklasy zdobył sześć bramek (w tym zaliczył klasycznego hat-tricka w spotkaniu z Lechem Poznań).
Ochraniacz na nodze i... w nodze - 02.03.2008
Złamany ochraniacz i jego część wbita w nogę, ogromny ból, założone szwy – to skrótowy opis sytuacji z 59. minuty meczu z Jagiellonią Białystok, po której Kamil Witkowski musiał opuścić plac gry. Brzmi to strasznie, ale na szczęście tylko brzmi. Nie jest to bowiem poważny uraz. - Za kilka dni będę mógł wznowić treningi - uważa „Witek”, który w sobotnim spotkaniu zdobył gola na 1:0.
- Nadziałem się na Adriana Napierałę i mam teraz założone szwy - mówi Witkowski. Napastnik ma w ostatnim czasie dużego pecha. Najpierw z powodu zatrucia pokarmowego lwią część obozu przygotowawczego na Cyprze spisał na straty, a gdy wreszcie doszedł do siebie przydarzył mu się nietypowy uraz. - Faktycznie pech. Czułem ból, ale liczę, że szybko wrócę do zdrowia. Za kilka dni będę mógł wznowić treningi. Będę musiał poczekać aż zagoi się rana. A mnie z reguły szybko się one goją - informuje.
Kamil w sobotnim spotkaniu wystąpił od pierwszych minut (choć w meczu z Polonią Bytom w zeszły weekend nie załapał się nawet na ławkę rezerwowych), a w 58. minucie, a więc kilkadziesiąt sekund przed kontuzją wyprowadził Cracovię na prowadzenie. - Rozpoczynaliśmy akcję wyrzutem z autu, Kałużny wybił piłkę, a ja ją przyjąłem przed polem karnym i uderzyłem w lewy róg bramkarza - opisuje kulisy zdobycia bramki Witkowski.
Sobotnie spotkanie nie stało na zbyt wysokim poziomie, ale w piłce liczy się przecież efekt końcowy. A ten dla Cracovii jest bardzo korzystny. - Jagiellonia grała dobrze w defensywie, ale daliśmy radę zdobyć dwa gole. Udało nam się wygrać drugi z rzędu mecz na wyjeździe (w środę „Pasy” zwyciężyły w Pucharze Ekstraklasy z Górnikiem w Zabrzu 1:0 - przyp.). To bardzo cieszy - przyznaje Witkowski.
Prasa
Czym Witkowski wyprowadził z równowagi szkoleniowca? Zdaniem Płatka snajper nie angażował się w grę.
- Ta zmiana wynikała ze sposobu poruszania się Kamila po boisku. Mam już tego powoli dość i muszę to na spokojnie przeanalizować. Po dzisiejszym meczu jest on bardzo daleko od wyjazdu na obóz do Hiszpanii, ale są jeszcze trzy dni - wyjaśnia trener Cracovii na oficjalnej stronie klubowej.
Sam Witkowski przyznaje, że ma kilka ofert z Ekstraklasy, lecz najpewniej wyląduje w Górniku Łęczna, który kusi go już od kilku tygodni. Tam już czeka na niego Wojciech Stawowy.
Mało realne, lecz wciąż prawdopodobne jest, że miejsce 25-latka w Cracovii zajmie napastnik Górnika Łęczna, Jakub Grzegorzewski. W innym wypadku będzie to Jakub Kaszuba, który obecnie znajduje się w kadrze Młodej Ekstraklasy "Pasów", lecz dzielnie walczy o powrót do pierwszej drużyny.
To nie pierwszy konflikt Witkowskiego z Płatkiem. Znany ze specyficznego stylu gry napastnik, po raz pierwszy został przedwcześnie zdjęty z boiska w grudniowym meczu z Jagiellonią Białystok. Wtedy szkoleniowiec zarzucił zawodnikowi nie angażowanie się w walkę.
"Już w 10 minucie zastanawiałem się, czy nie ściągnąć Kamila z boiska. Jeżeli ktoś nie ma na sobie ani kropli potu, a jego spodenki są czyste, to nie będzie grał w mojej drużynie" - grzmiał wówczas Płatek, ale w końcu pogodził się z piłkarzem.
Po środowym sparingu jego cierpliwość się skończyła. "To nie przedszkole" - wypalił. Wszystko wskazuje, że drogi obu panów rozejdą się przynajmniej na czas rundy wiosennej.
Wychowanek Lublinianki nie zaliczył rundy jesiennej do udanych. Z powodu kontuzji barku, odniesionej w spotkaniu Pucharu Intertoto, sezon zaczął z opóźnieniem. W dziesięciu meczach nie strzelił żadnej bramki. Na dodatek posprzeczał się z Arturem Płatkiem, trenerem Cracovii, podczas spotkania z Jagiellonią Białystok.
Witkowski miał przejść do Górnika w pakiecie z Krzysztofem Radwańskim w zamian za Jakuba Grzegorzewskiego. Gdy opcja szybszego pozyskania napastnika klubu z Łęcznej legła w gruzach, transfer obu piłkarzy Cracovii stanął pod znakiem zapytania. - Nikt z Górnika nie kontaktował się ze mną. Przecież nie zmienię klubu w ciemno, trzeba znać warunki kontraktu - denerwował się Witkowski.
Szybko jednak zapewnił o gotowości do rywalizacji z kolegami. Z pięciu pozyskanych przez Cracovię zimą zawodników trzej to napastnicy. - Zdaję sobie sprawę, że wskoczyć do składu będzie niezwykle trudno. Czas pokaże, kto z nas jest najlepszy - podkreślił najskuteczniejszy piłkarz "Pasów" w poprzednim sezonie.
Szarmach opowiedział o innym wątku dotyczącym podopiecznego: - Miałem dla niego propozycję z ekstraklasy, ale w Cracovii nie chcieli o tym słyszeć. Przejście do niższej ligi w Polsce to dla Kamila byłby krok w tył.
Okienko transferowe w zachodniej Europie zamyka się 31 stycznia i do tego czasu menedżer chce znaleźć Witkowskiemu nowe miejsce pracy. - Coś jest na rzeczy we Francji, Niemczech i Belgii - twierdzi tajemniczo Szarmach.
W podobnej do Witkowskiego sytuacji znalazł się Radwański. Lewy obrońca w maju skończy 31 lat. Obok Pawła Nowaka jest najdłużej grającym piłkarzem w drużynie. W ciągu siedmiu lat przeszedł drogę z III do I ligi. W ekstraklasie rozegrał 112 spotkań. - Bardzo wiele zawdzięczam Cracovii i jakoś chciałbym się jej zrewanżować. Jeśli jednak nie zmienię klubu i nie będę grał, to w czerwcu mogę tego żałować - zaznaczył Radwański.
Kontrakt z Cracovią obowiązuje go do czerwca. - Wojciech Stawowy z Górnika kontaktował się ze mną dwa razy, przed Bożym Narodzeniem i po Nowym Roku. Od tamtej pory zrobiło się cicho - przyznaje piłkarz.
Radwańskiemu, tak jak młodszemu koledze z ataku, przybyło konkurentów. Maciej Murawski i Paweł Sasin mogą grać w obronie, także Łukaszowi Mierzejewskiemu trener Płatek planuje zmienić pozycję. - Mogę mieć problem z załapaniem się nie tylko do podstawowego składu, ale także do szerokiej kadry - uważa Radwański, który chce jak najdłużej grać w piłkę.
Gdyby karierę zakończył szybciej, ze znalezieniem nowego zajęcia nie będzie miał problemu. Jego rodzina od czterech pokoleń zajmuje się przetwórstwem mięsa. - Tata Antoni, brat Ireneusz i dwie córki wujka pracują w naszym zakładzie w Piaskach Wielkich. Często im pomagam, bo jestem masarzem z zawodu i kiedyś dołączę do reszty rodziny - kończy Radwański.Źródło: nr 18 (5923) z 22 stycznia 2009
Mrożąca krew w żyłach historia miała miejsce wieczorem na Woli Justowskiej w Krakowie - czytamy w "Fakcie". Napastnik Pasów wracał do domu z zakupów razem ze swoją dziewczyną Moniką. Przejeżdżali przez mostek na rzeczce Rudawie. Wzrok Witkowskiego przykuł niezwykły widok. "Myślałem, że to jakiś pijak zatacza się po drodze. Wyglądał, jakby był cały w błocie" - opowiada Kamil. Po chwili jednak intuicja podpowiedziała mu, że dzieje się coś strasznego... Piłkarz Pasów poprosił Monikę, żeby zawróciła. "Chciałem przyjrzeć mu się jeszcze raz. Pomyślałem, że może potrzebuje pomocy" - wspomina krakowianin.
"Witek" wyskoczył z auta i podbiegł w stronę rzeczki. Wystraszona Monika została za kierownicą. To, co zobaczył piłkarz, było przerażające. "Wyglądał jak zombi" - relacjonuje wstrząśnięty Witkowski. Czarny, osmolony mężczyzna wtoczył się do Rudawy. "Podpalili mnie, podpalili!" - krzyczał wniebogłosy. "On był cały spalony, ale wciąż przytomny. Miał bąble na skórze, stopiła mu się warga! Chciałem od razu mu pomóc i wezwać karetkę, ale on zaczął krzyczeć i uciekać. Nie chciał, żeby dzwonić po pogotowie. Był w szoku" - dodaje piłkarz.
Witkowski wsiadł do auta i popędził za poparzonym. "Po paru minutach znów go odnalazłem. Wyglądał jeszcze gorzej. Zupełnie nie przypominał człowieka. Próbował złapać się za rkę i wtedy na moich oczach odpadły mu palce!" - mówi "Witek". Tym razem zawodnik Cracovii bez zastanowienia wykręcił numer 112. Ambulans pojawił się po kwadransie. Dzięki interwencji piłkarza ofiara płomieni trafiła do szpitala. Jest w ciężkim stanie, w śpiączce. Ma mocno poparzone ciało i drogi oddechowe.
Policja prowadzi śledztwo w sprawie podpalenia. "Byłem przesłuchiwany i opowiedziałem im całą historię" - dodaje Witkowski. "Możliwe, że to był wypadek, jednak jak na razie nie możemy porozmawiać z poszkodowanym, bo nie pozwala na to jego stan zdrowia. Bez wątpienia, gdyby nie pan Witkowski ten mężczyzna nie przeżyłby" - mówi Dariusz Nowak z krakowskiej policji.
Wywiady
Kamil Witkowski: Będę polował na bramki
Napastnik Cracovii zadebiutował w ekstraklasie w spotkaniu z Legią. Gola nie zdobył, ale obiecuje, że zrobi to w sobotę
Adrian Grałek: Debiut w Orange Ekstraklasie ma Pan za sobą. Jan Pan oceni swój występ?
Kamil Witkowski: Pokazałem tylko połowę swoich możliwości. Przegraliśmy, a mogliśmy co najmniej zremisować. Trzeba wyciągnąć wnioski ze słabej gry w pierwszej połowie i nie popełniać tych samych błędów w następnych meczach.
Trener Stefan Majewski obdarzył Pana dużym zaufaniem. Zagrał Pan całe spotkanie.
- Cieszę się bardzo, że trener na mnie postawił i wierzy w moje umiejętności. Ze swej strony będę starał się spłacić ten kredyt zaufania strzeleniem goli.
Z czego wynikała słaba gra w pierwszej połowie?
- Nie wiedzieliśmy na co stać nową Legię. Przestraszyli nas trochę. Zaskoczyli agresywną grą, dominowali nad nami siłą fizyczną i z tego wynikała nasza niemoc w pierwszej połowie.
Co sprawiło, że po przerwie graliście już dużo lepiej?
- Pokazaliśmy, że potrafimy wytrzymać całe spotkanie na pełnych obrotach, a Legia złapała zadyszkę. Nie mieliśmy nic do stracenia, musieliśmy przycisnąć i zacząć grać szybciej. Szkoda, że nie udało się wyrównać.
Miał Pan nawet okazję, by w debiucie wpisać się na listę strzelców.
- Strasznie żałuję tej sytuacji. Dostałem dobre podanie od Pawła Szwajdycha. Doszedłem do piłki, ale byłem odwrócony tyłem do bramki i nie mogłem oddać precyzyjnego strzału.
Jak się Panu grało w ataku u boku Tomasza Moskały. Chyba ciężko wam się walczyło o piłkę z wysokimi legionistami.
- Z Tomkiem rozumiem się bardzo dobrze. Muszę jeszcze nabrać pewności siebie, najlepiej poprzez gole, a wtedy będę mógł częściej zagrażać bramce rywala.
Czeka Pan na swoje pierwsze trafienie w ekstraklasie. Może uda się z Ruchem Chorzów?
- Pewnie, że chciałbym strzelać gole. W końcu jestem napastnikiem i na tym polega moja praca i z tego będę rozliczany. Będę polował na bramkę w meczu z Ruchem.
Co chciałby Pan osiągnąć z Cracovią w tym sezonie?
- Trudno mówić po pierwszym meczu o jakichś celach. Jeśli poprawimy grę w kolejnych meczach i zacznę strzelać bramki, to aspiracje będą rosły.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków - 31.07.2007