Henryk Stroniarz
Henryk Stroniarz | |||
| |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Henryk Ryszard Stroniarz | ||
Urodzony | 20 marca 1936, Kraków, Polska | ||
Wiek | 88 l. | ||
Pozycja | bramkarz | ||
Wzrost | 174 cm | ||
Waga | 72 kg | ||
Wychowanek | Korona Kraków | ||
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii | |||
Sezon | Rozgrywki - występy (gole) | ||
1961 1962 1962/63 1963/64 |
1L - 14 (-19) 1L - 12 (-28), PP - 5 (-4), B1 - 1 (-3) 2L - 29 (-?), PP - 1 (-0) 2L - 20 (-?), PP - 1 (-?) | ||
↑ 1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze | |||
Kluby | |||
Lata | Klub | Występy (gole) | |
1949-1950 1951-1956 1957-1958 1959-1960 1961-1963 1964-1971 1972 1972 1973 |
Korona Kraków Garbarnia Kraków Legia Warszawa Garbarnia Kraków Cracovia Wisła Kraków White Eagles (USA) Royal Wawel (Chicago - USA) Tarnovia Tarnów |
||
↑ liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju | |||
j - jesień, w - wiosna |
Henryk Ryszard Stroniarz Piłkarz, urodziłsię 20 marca 1936 w Krakowie. Absolwent krakowskiej AWF, trener.
Bramkarz, wychowanek Korony Kraków, poźniej bronił w Garbarnii, Legii, aż w końcu w 1961 roku przyszedł do Cracovii. Gdy Cracovia dwa lata później spadła z pierwszej ligi przeniósł się do Wisły, gdzie zdobył Puchar Polski w 1967 roku. W 1971 roku wyjechał do Chicago, gdzie bronił w White Eagles i tamtejszym Wawelu. Karierę piłkarską zakończył w Tarnovii Tarnów.
W Cracovii w latach 1961-64 rozegrał 135 meczów, w tym 26 meczów w I lidze.
Starszy brat Zbigniewa.
9 listopada 1963 wieczorem, dzień przed meczem z Garbarnią Kraków został zaatakowany na ulicy i brutalnie pobity przez dwóch kibiców i dwóch piłkarzy rezerw tego klubu. W wyniku napadu odniósł ciężkie obrażenia czaszki.
O Henryku Stroniarzu
STRONIARZ HENRYK RYSZARD, urodzony 20 III 1936 r. w Krakowie. Grę w piłkę nożną rozpoczął w Koronie Kraków w 1949 r., a następnie jako bramkarz grał w latach 1951-1956 w KS Włókniarz Kraków (po połączeniu Korony z Garbarnią Kraków tak nazwano nowy klub) i Garbarni Kraków (po powrocie do starej nazwy), grającej na przemian w ekstraklasie i II lidze (2. szczebel rozgrywek). W sezonach 1957 i 1958 bronił w ekstraklasowej Legii Warszawa. Na kolejne dwa sezony powrócił do Garbarni Kraków, a w latach 1961-1963 był bramkarzem ekstraklasowej Cracovii Kraków. Po spadku Cracovii do II ligi, jako jeden z najlepszych polskich bramkarzy, został zaangażowany do Wisły Kraków i występował w tym klubie do 1971 r. W tym czasie przyczynił się do zdobycia przez Wisłę wicemistrzostwa Polski w sezonie 1965/1966. Zagrał także jeden mecz w I reprezentacji Polski (1 XI 1965 r. z Włochami 1:6). W 1972 r. wyjechał do USA i grał w drużynach polonijnych: White Eagles i Royal Wawel Chicago. Karierę zawodniczą zakończył w 1973 r. jako bramkarz Tarnovii Tarnów. Od 1974 r. pracował jeden sezon jako trener ekstraklasowej Wisły Kraków (4. miejsce). W latach 1980-1983 prowadził zespół Cracovii Kraków i przyczynił się do jego powrotu do ekstraklasy w sezonie 1982/1983. W sezonie 1983/1984 był trenerem II-ligowej Stali Mielec, ale zrezygnował (Stal zajęła 3. miejsce i nie awansowała ) i odszedł do Cracovii, którą prowadził w sezonie 1984/1985. Wyjechał do USA i tam grał w zespołach polonijnych.
[1]
Felieton w Dzienniku Polskim o zwolnieniu z funkcji trenera
Dziennik Polski
Przed 4 tygodniami obaj doszli do wniosku, że I ligowa, górnicza prawie zapłata za ich III- ligowe umiejętności to za mało i zażądali dodatkowych premii za mecze. Takich samych jak piłkarze. Żądania podparli groźbą rezygnacji z dalszej pracy. Prezydium zarządu klubu widząc niezwykle trudną sytuację zespołu i wokół trenerskie bezrybie znalazło się w szachu. Ani ich zwolnić, bo na horyzoncie nie widać wolnego szkoleniowca pierwszoligowego formatu, ponadto chińskie przysłowie powiada, że przy przeprawie przez rzekę nie zmienia się koni, ani też spełnić żądania, bo jakże premiować nieudolność.
Żądania premii powtarzały się przed każdym meczem, a w miniony czwartek Stroniarz nie widząc chętnych do płacenia złożył wypowiedzenie z pracy. W piątek dorzucił zwolnienie lekarskie. Zachorował także Zapalski i na dzień przed meczem z Lechem drużyna została osierocona. Prysnęły mity o sentymencie trenerów do biało-czerwonych pasów. Cracovia była dla nich jedynie pustym słowem i niezłą kasę z której zapragnęli wydusić jeszcze więcej.
Nim odeszli, obserwatorzy z PZPN ocenili przygotowanie drużyny do sezonu. I co stwierdzili? Po 54 dniach na obozach w doskonałych warunkach, m. in. na Kubie i w Bułgarii, zespół jest kompletnie nie przygotowany do rozgrywek. Taktyczne zero. Żadnej myśli w grze, Kondycyjnie też nie najlepiej.
W trudnej sytuacji w jakiej znalazły się „Pasy" jest tylko jeden optymistyczny akcent - gorszych trenerów już nie będzie, bo chyba być nie może. A szanse na utrzymanie w ekstraklasie nie zostały stracone. Piłkarze indywidualnie są nieźle wyszkoleni, ambicji im nie brakuje, wystarczy tylko by ktoś mądrze nimi pokierował.
Stroń jednak na wieki Cracovio od takich jak Stroniarz i nie zapalaj się do Zapalskich, boś zbyt droga sercom krakowskich kibiców, by swój los powierzać spółce, która brak talentów trenerskich usiłuje nadrobić talentem do zbijania gotówki.Źródło: Dziennik Polski nr 66 z 5 kwietnia 1983 [1]
O Stroniarzu w 1973 r.
Gazeta Krakowska
W trzy lata później powołany został do reprezentacji Polski juniorów. Pierwszy mecz w narodowej jedenastce rozegrał Stroniarz z Rumunami. Przepuścił wówczas do siatki aż 8 goli. Trener kadry juniorów — Kazimierz Górski pocieszał po meczu naszego bramkarza. W sprawozdaniach z meczu dziennikarze wyróżniali w naszym zespole za dobrą grę właśnie... Stroniarza.
Mając 31 lat zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski. Do ka¬dry powoływano go kilka razy, ale zawsze siedział na ławce rezerwowych. Nie przypuszczał nawet, że selekcjonerzy powierzą mu koszulkę reprezentanta właśnie w tym decydującym meczu. A było to spotkanie niezwykle ważne dla naszej drużyny. Pojedynek z Włochami miał zadecydować, która z reprezentacji zakwalifikuje się do mistrzostw świata w Anglii. Stroniarza dokooptowano do kadry na trzy dni przed wyjazdem do Rzymu, a na dwie godziny przed meczem trener R. Koncewicz poinformował go, że właśnie jemu powierza obronę polskiej bramki.
Ale i ten debiut zakończył się fatalnie. Włosi wygrali 6:1. Polska drużyna miała wyjątkowo słaby dzień, nic jej nie wychodziło. Stroniarzowi nie pozostało nic innego, jak wyjmować piłkę z siatki. Ani sprawozdawcy, ani trenerzy nie mieli po tym pechowym meczu pretensji do naszego bramkarza. Zrobił co mógł.
Z KLUBU DO KLUBU
Był rok 1949. Heniek Stroniarz kopał prawie codziennie piłkę wraz z kolegami w Parku Bednarskiego. Do wstąpienia do Korony zachęcił go jeden z działaczy tego klubu — Jan Żyła, który szukał młodych talentów piłkarskich wśród „dzikich" drużyn. Stroniarz grał wówczas na obronie.
W dwa lata później grał już w barwach Garbarni, gdyż nastąpiło połączenie obu podgórskich klubów. Rozstał się nawet na kilka miesięcy z piłką nożną i zaczął trenować boks. Po raz drugi trafił do drużyny Garbarni zupełnie przypadkowo. Rezerwa pierwszego zespołu "garbarzy" miała właśnie rozegrać jakiś, ważny mecz, brakowało jednak bramkarza. Wtedy ów niezmordowany działacz — Jan Żyła przypomniał sobie, że Stroniarz lubił stawać dość często w bramce i popisywał się udanymi interwencjami. Poszedł więc do pana Henryka i namówił go, by znów wrócił na boisko. Tak rozpoczął swą karierę bramkarską Henryk Stroniarz. Później nastąpił wspomniany już fatalny debiut w pierwszej drużynie Garbarni i może właśnie z tego powodu pan Henryk przesiedział aż dwa lata na ławce rezerwowych.
W roku 1954 awansował do pierwszej drużyny „garbarzy", która w tym czasie wywalczyła awans do ekstraklasy, gdzie spisywała się bardzo dobrze. W ludwinowskim klubie Stroniarz nie zagrzał długo miejsca. Otrzymał powołanie do wojska i trafił w ten sposób do zespołu drugoligowego Wawelu.
W 1957 roku opuszcza jednak Kraków i wyjeżdża do stolicy, by kontynuować służbę wojskową w Legii Warszawa. Występował z powodzeniem przez dwa lata w pierwszej drużynie wojskowych, w której wówczas aż roiło się od reprezentantów Polski. Wraca do Krakowa, chociaż proponowano mu przedłużenie pobytu w stolicy. Przez kilka miesięcy gra znów w Garbarni, a później przenosi się do Cracovii i przez 5 lat broni bramki „biało- czerwonych".
Podczas meczu o mistrzostwo II ligi z Piastem Gliwice następuje jednak incydent — który zadecydował o zmianie przez Stroniarza już po raz szósty barw klubowych. A było tak. Cracovia prowadziła 2:1) i na 5 minut przed końcem meczu sędzia uznał, że jeden z obrońców drużyny krakowskiej dotknął piłki ręką i zarządził rzut karny. Stroniarz, będąc kapitanem zespołu, zwrócił się do arbitra z prośbą o wyjaśnienie takiej decyzji. Trudno dziś odtworzyć przebieg rozmowy. Doszło do ostrej wy¬miany zdań. W efekcie Stroniarz został usunięty przez sędziego z boi¬ska. a następnie zdyskwalifikowany na 9 miesięcy. Trenował jednak da¬lej, licząc, że wcześniej czy później część kary władze sportowe mu u- morzą. Poczuł się jednak pokrzywdzony decyzją trenera Cracovii, który nie zakwalifikował go do kadry pierwszej drużyny wyjeżdżającej na obóz kondycyjno-szkoleniowy do Kołobrzegu. Proprosił o zwolnienie z klubu. Tak jak w bramce podczas meczu, tak i w życiu podejmował szybkie decyzje.
Po otrzymaniu zwolnienia z Cracovii przeniósł się do Wisły, wzmocnił pierwszą drużynę wiślaków, w której bronił z powodzeniem do 1971 r. Występował więc w barwach sześciu klubów w ciągu swej dwudziestoletniej kariery piłkarskiej. Ale to jeszcze nie wszystko. Przez rok grał w polonijnej drużynie — Orły Chicago w Stanach Zjednoczonych, a po powrocie do kraju w ubiegłym roku wystąpił w kilku meczach w bramce trzecioligowej Tarnovii, która broniła się przed spadkiem i chętnie skorzystała z pomocy doświadczonego bramkarza.
KARNE I KONTUZJE
— Podczas rzutu karnego, bramkarz stoi z reguły na straconej pozycji, ale nie jest bez szans, ma cień nadziei na wyłapanie czy wybicie piłki — mówi Henryk Stroniarz. — Udało mi się obronić kilka rzutów karnych. Starałem się zawsze ruchem ciała, spojrzeniem, zasugerować strzelającemu, że będę się rzucał na przykład w prawy róg, natomiast w chwili strzału interweniowałem w przeciwnym kierunku. Jeśli szczęście dopisało, pitka była moja. Tak udało mi się obronić kilka rzutów karnych egzekwowanych przez naszych najlepszych strzelców. Niestrzelil mi karnego Lubański podczas pojedynku Wisła — Górnik Zabrze. Włodek długo zastanawiał się po meczu jak to się stało. Podobno podczas treningów na 30 karnych wszystkie egzekwował bezbłędnie nie dając szans bramkarzom. Obroniłem także „jedenastkę” podczas meczu Wisły z Legią. Strzelał wtedy Deyna — wspomina Henryk Stroniarz.
Nie bez powodu w Brazylii mówi się. ze dobrowolnie bramkarzem zostaje tylko wariat. Bo też jest to pozycja wyjątkowo niewdzięczna i niebezpieczna w drużynie futbolowej. Napastnik może popełnić kilka błędów podczas meczu, wystarczy jednak, ze strzeli jedną bramkę i będzie bohaterem. Bramkarz może bronić znakomicie przez 91) minut, wystarczy jednak, że zrobi jeden błąd, przepuści piłkę do siatki, a kibice zrzucą zaraz na niego całą winę za porażkę. Strażnikowi bramki nie wolno się mylić, nie wolno popełniać błędów. Pełna koncentracja przez 90 minut. I nerwy, od pierwszej do ostatniej sekundy. Trzeba podejmować błyskawiczne decyzje.
I mieć dużo odwagi, by rzucić się na przykład pod nogi rozpędzonego napastnika. Nic więc dziwnego, że w tym fachu piłkarskim zdarzają się bardzo często kontuzje. Nie ustrzegł się ich także Henryk Stroniarz. Poważne uszkodzenie kręgosłupa, stłuczenie nerki, złamane pal¬ce u rąk, skręcenie nogi, barku — to tylko niektóre z długiego rejestru kontuzji pana Henryka.
SZYMKOWIAK
— Moim wzorem, Ideałem bramkarza — to Edward Szymkowiak — mówi Henryk Stroniarz. — Był zwinny, odważny, o znakomitym refleksie i bardzo pracowity. Można było zawsze na nim polegać. Nie mamy dziś zawodnika tej klasy co Szymkowiak. Jest to wynik słabej pracy szkoleniowej w klubach. Trenerzy niezbyt wiele czasu poświęcają bowiem bramkarzom — dodaje H. Stroniarz.
Henryk Stroniarz rozpoczął kilka lat temu studia na krakowskiej AWF, aktualnie jest na V roku. Pracuje od kilku miesięcy w sekcji piłkarskiej Wisły jako trener. Szkoli trampkarzy, a także przeprowadza indywidualne treningi z bramkarzami. Przekazuje im własne doświadczenia zdobyte podczas długoletniej kariery sportowej.
Czy znajdzie wśród młodych chłopców następcę Edwarda Szymkowiaka? Czy wyszkoli znakomitego bramkarza? Czas pokaże!
Prasa
Poprzednik Grzegorz Polakow |
Pierwszy Trener przez 866 dni
|
Następca Andrzej Mikołajczyk |
Poprzednik Jerzy Warchala |
Pierwszy Trener przez 171 dni
|
Następca Jerzy Warchala |