Dariusz Zawadzki
Dariusz Zawadzki | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Dariusz Zawadzki | ||
Urodzony | 18 czerwca 1982, Kraków, Polska | ||
Wiek | 42 l. | ||
Pozycja | Pomocnik | ||
Wzrost | 179 cm | ||
Waga | 74 kg | ||
Wychowanek | Wisła Kraków | ||
Informacje klubowe | |||
Obecny klub | Kmita Zabierzów | ||
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii | |||
Sezon | Rozgrywki - występy (gole) | ||
2002/03 (w) 2003/04 (j) |
|||
↑ 1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze | |||
j - jesień, w - wiosna |
Z drużynami, w których grał udało mu się wywalczyć wicemistrzostwo Europy U-16 1999 oraz mistrzostwo Europy U-18 2001
Wywiad
Koniec tułaczki? - Tempo 24.01.2003
Dariusz Zawadzki pragnie stabilizacji. W ciągu półtora roku zaliczył trzy kluby, teraz trafił do czwartego. W Cracovii chce zostać na dłużej. Do lipca 2001 roku jego piłkarski rozwój przebiegał wręcz modelowo. Od szkółki Stanisława Chemicza przebył drogę do pierwszej drużyny Wisły. Nie grał w niej, ale już trenował z najlepszymi. Międzynarodowego doświadczenia nabierał w juniorskiej reprezentacji Michała Globisza - dorastał razem z nią, doroślał, aby w końcu doczekać się sukcesesu. Odebrał złoty medal mistrzostw Europy i... zaczęły się problemy Darusza Zawadzkiego.
- Większość kolegów z mistrzowskiej drużyny gra teraz w pierwszej i drugiej lidze - zauważa piłkarz, który właśnie trafił z Proszowianki do Cracovii. - Ja wciąż jestem na wcześniejszym etapie, przez ostatnie półtora roku wyraźnie brakowało mi stabilizacji. To nie był dla mnie dobry okres.
- W poprzednim sezonie grał pan krótko w gdyńskiej Arce, potem dłużej w ŁKS-ie. Kariery w II lidze nie udało się zrobić...
- Do Gdyni ściągnął mnie trener Globisz, wiele obiecywałem sobie po tym transferze. Szybko jednak okazało się, że nie jestem tam tak potrzebny, jak mi wcześniej mówiono. Zagrałem cztery mecze i na tym się skończyło. Jeszcze większe nadzieje wiązałem z występami w ŁKS-ie, którego trenerem został wtedy Dariusz Wójtowicz. Jesienią zaliczyłem cztery spotkania w lidze i dwa pucharowe, wypadłem w nich naprawdę nieźle. Kłopoty zaczęły się przed rundą rewanżową. Nabawiłem się urazu, czułem się nie najlepiej. Grałem przeciętnie.
- Dlaczego nie chciał pan po prostu zostać w Wiśle i cierpliwie czekać na swoją szansę?
- Wolałem grać w drugiej lidze, niż w czwartoligowych rezerwach. Potem okazało się, że to nie takie łatwe. W klubach stawia się na własnych piłkarzy, a ja byłem tylko wypożyczony. Kiedy już zapragnąłem wrócić do Wisły, nie było dla mnie miejsca. Latem ubiegłego roku nie zabrano mnie na pierwszy obóz. Musiałem szukać sobie klubu.
- Dlaczego zdecydował się pan akurat na Proszowiankę? Zespół rozpadł się, było przesądzone, że będzie walczył tylko o utrzymanie się w trzeciej lidze.
- Wobec braku innych ofert, chciałem nadal pracować u trenera Wójtowicza. Dziwiło mnie trochę, że Wiśle nie zależy na załatwieniu mi lepszego klubu. Z chęcią pojechałbym na testy. Powiedziano mi tylko, że zostałem wystawiony na listę transferową i nikt się po mnie nie zgłosił.
- Może warto było wziąć sprawę we własne ręce - choćby znajdując menedżera?
- Brałem to pod uwagę. Nie było jednak chętnych do współpracy. Menedżerowie zachowywali się tak, jakby odstraszała ich moja przynależność klubowa.
- Do Cracovii odejdzie pan także na zasadzie wypożyczenia, czy też transferu definitywnego?
- Ta sprawa powinna wyjaśnić się do końca stycznia, może pierwszych dniach lutego. Osobiście chciałbym, żeby Cracovia mnie wykupiła. Jestem zirytowany ciągłymi przenosinami, muszę się ustabilizować.
- Kto wyszedł z inicjatywą: pan, czy trener Wojciech Stawowy?
- Jeszcze przed przejściem do Proszowianki skontaktowałem się ze szkoleniowcem. Wtedy było już za późno, liga miała ruszać za dwa - trzy tygodnie. Cieszę się, że temat wrócił zimą, że trener mi zaufał. Mam 20 lat, nie jestem jeszcze dla piłki stracony.
- Pozostanie pan wierny białym butom?
- Niestety, już się przegrały i musiałem je odstawić na bok. Muszę kupić podobne, na razie gram w czarnych.
Rozmawiał Tomasz BOCHENEK