1925-09-27 Wiedeń - Kraków 1:0
Reprezentacja Krakowa złożona z graczy drużyn krakowskich
prawdopodobny termin
|
mecze towarzyskie Kraków Wiedeń, sobota, 3 października 1925
|
|
Skład: Feigl (WAC) Teufel Beer (Sportklub) Dumser (Simmering) Drucker (FAC) Schneider (WAC) Fischer (Vienna) Eisenhofer (Hakoah) Hös (Sportklub) Hess (Hakoah) Bauer (Sportklub) |
Sędzia: Ivancic z Budapesztu |
Skład: Malczyk Gintel Pychowski Zastawniak Chruściński Seichter Sperling Reyman Kałuża Czulak Adamek |
Mecz poprzedniego dnia: | Mecz następnego dnia: | |
Opis meczu
Stadjon
Reprezentacja Krakowa przegrała do reprezentacji Wiednia 1 :0. Formalnie jest to przegrana, faktycznie i moralnie — zwycięstwo. Była to bowiem jedna z najcięższych gier, jakie kiedykolwiek polska drużyna rozegrała. Przeciwnikiem byli zawodowcy i choć był to drugi garnitur Austrji, to jednak ustępował on tylko bardzo mało pierwszej drużynie. A do tego obce boisko i... 60.000 widzów.
Po raz pierwszy, grając przed tak olbrzymią masą widzów, musieli Krakowiacy mieć trochę tremy.
Występ wypadł stanowczo jak najlepiej. Wprawdzie miejscowi mieli, szczególniej w drugiej połowie, przygniatającą przewagę, jednak świetna gra obrony, a przedewszystkiem bramkarza, czyni rezultat naogół sprawiedliwym. Bramkarz Malczyk, do niedawna rezerwowy bramkarz Cracovii, był bohaterem dnia i uzyskał absolutną sympatję publiczności. Grał naprawdę pierwszorzędnie. Główną jego zaletą było świetne ustawianie się. Pozatem odwaga właściwy moment przy wybiegach udaremniły dwie niemal pewne bramki. No, a wreszcie to, co najważniejsze — szczęście nie opuszczało go ani na chwilę. Trzy strzały trafiły w poprzeczkę, każdy z nich byłby nie do obrony Nie do obrony był także jeden strzał Bessa, z którego padła jedna bramka.
Doskonale pracowała także para obrońców Krakowa, wraz z Malczykiem najlepsza część drużyny. Pomocnicy ograniczali się naogół tylko do pracy defensywnej, jedynie Chruściński pamiętał o wspomaganiu ataku. W trzymaniu przeciwników najtrudniejsze zadanie miał Seichter, mający naprzeciw siebie parę Pischer-Eisenhofer. Choć naogół ci ostatni wychodzili zwycięsko z pojedynków, to jednak nie jeden raz musieli skapitulować.
Atak nie miał dużego pola do popisu; kombinowano znacznie mniej, niż u wiedeńczyków, strzelano szybko, ale niezbyt celnie. Szczęście opuszczające obrony, nie towarzyszyło naszym napastnikom. Najlepszym był Sperling. Jego dobre podania, stawały się niestety łupem bramkarza.
U wiedeńczyków pomoc była najlepszą Częścią drużyny, szczególniej skrajni pomocnicy - Schneider był nietylko znakomitym pomocnikiem ale oddał też kilka świetnych strzałów. Obrona i bramkarz mieli mało zajęcia; atak zaś, źle zestawiony, z fatalnie grającym Bauerem na skrzydle, zawódł zupełnie.
Sędzia p. Ivancic z Budapesztu był znakomitym.
Skład drużyny:
Kraków: Malczyk, Gintel, Pychowski, Zastawniak, Chruściński, Seichter, Sperling. Reyman, Kałuża, Czulak, Adamek.
Wiedeń: Feigl (WAC), Teufel, Beer (Sportklub). Dumser (Simmering), Drucker (FAC). Schneider (WAC), Fischer (Vienna), Eisenho- fer (Hakoah), Hös (Sportklub), Hess (Hakoah), Bauer (Sportklub).
Zaczyna Wiedeń, ale już w pierwszej minucie następuje niebezpieczny atak Krakowa, jednak murowana sytuacja zostaje nienaruszona. Teraz Wiedeń przechodzi do ofenzywy, Hess przestrzeliwuje choć bramka jest pusta. Także Eisenhofer pudłuje parokrotnie. W 12 minucie ostry strzał Pychowskiego na własną bramkę idzie nad poprzeczkę, pierwszy korner. Na stępuje parominutowe bombardowanie bramki niebieskich, ale Malczyk wszystko broni. Krakowiacy powoli uwalniają się z opresji, w 21 minucie błyskawiczny przebój Adamka i Kałuży zostaje tuż przed bramką sparaliżowany. Zaraz potem ostry strzał Schneidera obroniony przez poprzeczkę. Sperling przestrzeliwuje, to samo czynią Eisenhofer i Fischer. W. murowanej niemal sytuacji strzela Hess w ręce bramkarzowi. Z winy Beera uzyskuje Kraków pierwszy korner. Tuż przed końcem musi Zastawniak, po zderzeniu z Bauerem opuścić boisko. gra jednak po przerwie.
W drugiej połowie prawdziwe oblężenie bramki Krakowa. Malczyk ma dość okazyj do popisu. Podczas jednego z nielicznych wypadów niebieskich uzyskuje Kraków drugi korner, też nie wykorzystany.
Wreszcie w 13 minucie (feralna trzynastka) strzela Hess po przeboju Fischera jedyną bram¬kę, przyjętą owacyjnie. Następują jeszcze dwa rogi przeciw Krakowowi, oba razy ratuje Malczyk. biorąc piłki z powietrza. W 22 minucie przebój Hessa. pewną bramkę znów ratuje Malczyk rzucając się tamtemu pod nogi. W 37 minucie ma Kraków okazję do wyrównania, ale Kałuża przestrzeliwuje. Ostatnie minuty należą do gospodarzy, zmusić jednak Malczyka do kapitulacji nie mogą. Po gwizdku końcowym, podczas gdy gracze opuszczają boisko, sztab fotografów oblega Malczyka. Owacjom na jego cześć niema końca, a gdy później musi sam przebiec całe boisko, trybuna się trzęsie, jakby przy najwspanialszym goalu. Takiej owacji jeszcze w Wiedniu nie miał żaden bramkarz; nie miał jej także Zamora, hiszpański bohater narodowy, choć wygrał dla swych barw mecz z Austrją. Albowiem, choć był, jak jedno z pism wyraziło „jeszcze lepszym od Malczyka", to jednak jego pozerstwo rażąco się odróżniało od skromnej i pełnej poświęcenia gry polskiego bramkarza.
….
Wracając do występu Krakowa, trzeba podkreślić znakomitą organizację ekspedycji (7 12 graczami przyjechali dr. Cetnarowski, inż. Rosenstock i kap. Tyszownicki) Podczas gdy w większości zagranicznych występów naszych reprezentacyj, podróż, mieszkanie i t. d. były bardzo złe, tym razem wszystko tak zostało zorganizowane, że gracze byli w zwykłej formie. Tak więc przyjechano już w sobotę rano, wieczorem nigdzie się nie wychodziło, w niedzielę rano masaż i lekkie śniadanie zamiast obiadu.
Jakże bardzo różniło się to więc choćby od praskiej ekspedycji majowej.
Imponujące było przyjęcie. Przedstawiciee związku wiedeńskiego ani na chwilę nie opuszczali gości. Zakwaterowano ich w jednym z najlepszych hoteli, w sobotę odbyło się przyjęcie obu zagranicznych drużyn w ratuszu, a następnie piękna wycieczka. W niedzielę bankiet, poczem już na własną rękę wycieczka do Prateru, obok samego meczu główna sensacja pobytu w Wiedniu. Staraniem także związku, była dla drużyny zarezerwowana odpowiednia ilość przedziałów aż do Konstancy. Jednym słowem gościnność niebywała.
Dla uzupełnienia niniejszego sprawozdania parę wywiadów specjalnych „Stadjonu", oraz głosy prasy.
Dr. Cetnarowski: Jestem z wyniku bardzo zadowolony. Przyjęcia takiego, jak tutaj, jeszcześmy nie mieli, choć np. w Szwecji także przyjmowano nas bardzo serdecznie.
Inż. Rosenstock. Mieliśmy dużo szczęścia w obronie, ale też i pecha w strzałach. Nasza drużyna grała znacznie gorzej, aniżeli przeciw Wiedniowi i Budapesztowi w Krakowie.
Hugo Meisl, austrjacki kapitan związkowy: Zasłużyliśmy na wyższe cyfrowo zwycięstwo. Gra była ładniejsza od meczu z Hiszpanją.
Rancie, sędzia zawodów: W pierwszej połowie były mniej więcej równe siły, w drugiej mieli wprawdzie miejscowi przewagę, ale i Kraków miał dwie pewne szanse. Oprócz bramkarza i obrońców, podobał mi się lewy pomocnik.
Z licznych głosów prasy tylko najważniejsze:
Sporttageblat: Mecz międzypaństwowy z Polską nie jest w programie związku przewidziany, ale niewątpliwie niedużo czasu upłynie, jak mecz taki dojdzie do skutku.
Gracze Krakowa technicznie nie są bohaterami, ale nie są gorsi od przeciętnej wiedeńskiej pierwszej klasy, a i elita wiedeńska nie wychodziła naogół zbytnio poza ten przeciętny poziom. Większość graczy Krakowa pokazała, że już daleko są od zwykłej gry prowincjonalnej, obliczonej tylko na bieganie i strzelanie. Tak więc pokazali pomocnicy naogół godną uznania umiejętność stopowania, napastnicy okazali się zręcznymi taktykami, a obrońcy mistrzami swego fachu, jakich i w wiedeńskim sporcie profesjonalnym zbyt wielu niema.
Neue Freie Presse: nazywa wynik meczu z Krakowem moralną klęską i pisze m. in.:
„Hiszpanie i Polacy byli znacznie szybsi, niż nasi gracze."
„Była to ładna gra. ładniejsza od gry międzypaństwowej; przyniosła piękne kombinacje oraz piękne wyczyny indywidualne, ale ostatecznie nie zadowoliła".
„Krakowianie spisali się dobrze, ale świetną grę pokazał tylko bramkarz".
Der Abend: „Krakowianie dowiedli, że taktycznie należy ich ocenić wyżej niż Hiszpanów".
Wiener Sonn-und Montagszeitung: „Pod względem techniki i rutyny był Wiedeń o klasę lepszy, ale zabawa zamiast walki nie mogła przynieść poważniejszych sukcesów".
Wszystkie inne pisma również przychylnie omawiają występ Krakowa, oraz poświęcają specjalne ustępy Malczykowi, którego za przykładem publiczności nazywają „polskim Zamorą". Streszczając — pierwszy występ Krakowskiej reprezentacji w Wiedniu stał się dużym sukcessem polskiego sportu.