Ignacy Książek
Ignacy Książek | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Ignacy Książek | ||
Urodzony(a) | 25 lipca 1906, Tłuczań k/Wadowic | ||
Zmarły | 4 września 2005, Kraków |
Ignacy Książek urodził się 25 lipca 1906 w miejscowości Tłuczań koło Wadowic, zmarł 4 września 2005 w Krakowie.
Z zawodu krawiec przyjechał do Krakowa w 1920r. Był członkiem krakowskiej Polonii, gdy klub został rozwiązany od 1934 związał się z Cracovią.
Był zafascynowany futbolem, ale na mistrzowskim poziomie radził sobie w tenisie stołowym, zdobywając dwukrotnie mistrzostwo Krakowa. Był kierownikiem drużyny piłkarskiej juniorów, w czasie II wojny światowej został kierownikiem I drużyny. Jako odkrywca piłkarskich talentów przyczynił się do sukcesów Cracovii po wojnie - mistrzostwa Polski w 1948 i wicemistrzostwa rok później. Działał również w sekcji tenisa stołowego. Nazywany legendą Cracovii, zmarł rok po odzyskaniu przez klub miejsca w esktraklasie, w wieku 99 lat. Jego śmierć była ogromnym wstrząsem dla całego środowiska związanego z Cracovią wszyscy liczyli na to, że po tylu latach zaangażowania w klub dożyje jednocześnie swoich i Cracovii setnych urodzin.
Został odznaczony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
"Legenda Pasów, bo znał wszystkich i wszyscy jego znali, ale to on był ten pierwszy, który krzewił miłość do klubowych barw."
Wywiad z Ignacym Książek
Echo Krakowa
— Kto stara się o buty, piłki, koszulki? — pan kierownik!
— Kto stara się o buty, piłki, koszulki? — pan kierownik!
— Do kogo zwracają się młodzi adepci piłkarscy w każdej sprawie? — „Do pana kierownika!
A kierownik?
Życzliwy, uprzejmy, stale myślący o swych kilkuset chłopcach jednym słowom prawdziwy ojciec ,młodego lasu" Cracovii, p. Ignacy Książek, żyje tytko sprawami swych chłopców i dla nich poświęca się bez reszty.
— Klub musi dać tym chłopcom to, czego nie może im dać dom, a w pewnej mierze i szkoła. Musi im dać zdrowie! I dlatego im dużej przebywają oni na boisku, im więcej biegają za piłką — tym lepiej. Chłopcy często mieszkają w okropnych warunkach w zatęchłych, ciemnych izbach gdzieś na poddaszu czy w suterynach. Czyż więc można im żałować słońca?... Nie można i nie wolno...
Na zalanym słońcem boisku Cracovii trenują przyszli piłkarze.
— Ilu ich jest? — pytam.
— Przeszło dwustu czynnych tj. tych, którzy grają w zespołach, złożonych z juniorów w tym samym wieku. Najmłodsi chłopcy liczą po 10—11 lat, najstarsi, grający w pierwszych drużynach juniorów — 17 do 18 lat.
Cracovia ma trzy drużyny tzw. „starszych juniorów" i cztery drużyny młodszych, nie licząc kilkudziesięciu chłopców, których na razie nie przydzielą się do drużyn.
Żaden klub w Krakowie, a nie wiele w Polsce, może się poszczycić taką gromadką utalentowanych, młodych piłkarzy — mówi z dumą p. Książek.
Klub, który ma młodzież — ma przyszłość.
— Jestem przeciwny metodzie uzupełniania luk w pierwszej drużynie poszczególnymi zawodnikami z drużyn juniorów — mówi p. Książek. — Radoń, Poświat czy Kabaczyński bez swych kolegów grają słabiej. Jeśli już koniecznie trzeba wstawić kogoś z młodszych graczy, to powinno się to robić w tan sposób, że pierwszą drużynę uzupełnia się dwoma lub trzema zgranymi ze sobą zawodnikami. Chłopcy wówczas lepiej się czują, pozbywają się niepotrzebnej tremy, grając w otoczeniu swych kolegów.
— A którzy najpierw wyfruną?
— Tacy zawodnicy jak Radoń, Kubaczyński, Nowak, Poświat czy Koza już niedługo ubiorą na stałe koszulkę pierwszej drużyny. Teraz niech pracują nad sobą, niech się wzajemnie poznają, niech się uczą współpracy.
Klub będzie miał z nich pożytek.
Ale przyszłością Cracovii są ci... — dokończył kierownik, wskazując ręką grających chłopców w wieku 15—16 lat.
Patrzę w młode, uśmiechnięte twarze chłopców — i ściskam dłoń kierownika.
Tak — będzie dobrze, bo Cracovia ma młodzież... — Dużo, bardzo dużo młodych...
Pasy
Mam więc dziesiątki, ba setki wychowanków, których nazwiska zatarły się w pamięci. Pamiętam jednak niektórych piłkarzy: Kaszubę, Korzeniaka, Kozę Kadłuczkę, Nowaka i Poświata. A z czasów dawniejszych-tych, który¬mi opiekował się znany bramkarz Plattko: Stanisława Różankowskiego, Fabera, Dobrowolskiego, Mazgaja, Kucia. Z okresu okupacji (Cracovia grała na boisku Juvenii) - przypominam sobie Władysława Gędka i Tadeusza Parpana. Wówczas kładziono pod¬waliny pod najlepszą powojenną jedenastkę Cracovii. Dzięki temu zdobyła Ona mistrzostwo Polski w 1948 r. i wicemistrzostwo w 1949r.
Przez długie lata nie byłem żonaty, więc w chwilach wolnych, po pracy, mogłem poświęcać czas dla klubu. Z zawodu jestem krawcem. Najpierw pracowałem w warsztacie u swojego wujka przy ul. św. Tomasza, a później przy ul. Długiej. Tam też przychodził sam prezes Cracovii dr Edward Centarowski, gdy szył sobie ubrania. Pasję pracy społecznej, choć w innej sportowej dziedzinie-przejąłem po swoim ojcu, który mieszkał na wsi i był założycielem Kasy Stefczyka.
Za swoje największe szczęście w życiu uważam współuczestnictwo w drużynie tenisa stołowego Cracovii, która w 1946 r. zdobyła tytuł mistrza Polski i powtórzyła ten sukces w 1949 r.
Uważam też, że miałem szczęście spotkać tak wspaniałych i bezgranicznie oddanych Cracovii ludzi jak dr Edward Centarowski, Wierusz Kowalski, kpt. Wawrzecki, a po wojnie- dyr. Stanisław Żur.
Do największych porażek w swoim życiu zaliczam proces niszczenia i to z premedytacją naszego klubu, który rozpoczął się 1 949r. Nie polegało to jedynie na przemianowaniu Cracovii w Ogniwo, ale na planach wyrzucenia klubu ze stadionu przy ul. Kałuży. Na jego miejscu miała powstać kolonia domków jednorodzinnych. Odżegnano się od planów poszerzenia i unowocześnienia tego obiektu i m.in. budowę sztucznego lodowiska.Za uzyskane pieniądze z obligacji wyemitowanych przez dr Żura, które miały być przeznaczone na ten cel, wybudowano stadion Skry w Warszawie. Innym przykładem niszczenia Cracovii- było odebranie klubowi podopiecznych szkół: 1,11 i V Liceum i Technikum Mechaniczne. Nakazano nam opiekować się Studium Nauczycielskim przy ul. Oleandry. Uczniowie, wyjeżdżali w czasie wakacji na wieś, co pozbawiało nas możliwości pracy z młodzieżą. Mimo to, a może na przekór takiej sytuacji młodzież sama przychodziła do nas z innych szkół. Bardzo życzliwe stanowisko zajął wówczas dyrektor I L.O. im. Bartłomieja Nowodworskiego- Henryk Sędziwy. Nie zabraniał on swoim uczniom należeć do nas i uprawiać sport. Z tego okresu wywodzą się tacy zawodnicy jak Madera, Mikołajczyk, Książek, Łopatka, a nieco później Hausner, Kowalik, Rewilak.
Największym moim marzeniem jest, aby dobrze układała się współpraca międzyklubowa i aby w klubie panowały jedność i zgoda. Nie powinno to jednak polegać na braku różnicy zdań. Sam nigdy nie dałem się wciągnąć w jakiekolwiek intrygi i nie dałem się namówić, aby wejść w skład jakiejś antagonistycznej grupy. Dlaczego? Bo dla mnie zawsze była, jest i zawsze będzie Cracovia. Ten klub to pasja mojego życia.
Opowiadania zawsze pogodnego i uśmiechniętego Ignacego Książka wysłuchał i zanotował,