Jubileusz 40-lecia Cracovii: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 1: Linia 1:
==Jubileusz 40-lecia==
==Jubileusz 40-lecia==
[[Grafika:Zaproszenie jubileusz 40 lecia 2.jpg|thumb|right|400px|Zaproszenie na jubileusz cz.1]]
[[Grafika:Zaproszenie jubileusz 40 lecia 1.jpg|thumb|right|400px|Zaproszenie na jubileusz cz.2]]
[[Grafika:Zaproszenie_Kaluza_maj_1946.png|thumb|right|Zaproszenie na jubileusz 40lecia, 10 maj 1946 r. dla Józefy Kałuży z córką]]
[[Grafika:Zaproszenie_Kaluza_maj_1946.png|thumb|right|Zaproszenie na jubileusz 40lecia, 10 maj 1946 r. dla Józefy Kałuży z córką]]



Wersja z 20:20, 28 mar 2023

Jubileusz 40-lecia

Zaproszenie na jubileusz cz.1
Zaproszenie na jubileusz cz.2
Zaproszenie na jubileusz 40lecia, 10 maj 1946 r. dla Józefy Kałuży z córką

Był to pierwszy jubileusz świętujący 40-lecie powstania Cracovii. Przed II wojną światową Cracovia świętowała jubileusz powstania fuzji Cracovii z drużyną Biało-Czerwonych w 1907 r. Więcej .

Zapowiedź

Przed jubileuszem w gazetach o Cracovii

O Cracovii przed jubileuszem w dzienniku Echo Krakowa[1][2][3][4].

O sekcjach Cracovii

O sekcjach Cracovii w dzienniku Echo Krakowa[5].

Program jubileuszowych uroczystości

Program jubileuszu w dzienniku Echo Krakowa[6][7].

Zdjęcia z obchodów jubileuszu

Dzięki uprzejmości Honorowego Przewodniczącego Rady Seniorów KS Cracovia, Pana Jerzego Łudzika poniższe zdjęcia trafiły do MKS Cracovia (www.cracovia.pl)- zdjęcia z czerwca 1946 roku, uwieczniające jubileusz 40-lecia Klubu i poświęcenie stadionu odnowionego po wojnie:

Jubileusz 40 lecia

Zawody koszykówka i siatkówka mężczyzn

Zawody lekkoatletyczne

Zawody lekkoatletyczne odbyły się w dniu 31 maja[8].

Zawody kolarskie i motocyklowe

Turniej 40-lecia

Z okazji jubileuszu odbył się turniej 40-lecia.

Oficjalne uroczystości

Informacja na temat oficjalnych uroczystości[9][10].

O jubileuszu Cracovii w gazetach

Opis 40-lecia Cracovii[11]

Na Wasze Święto
40 lat pracy. To okres w skali historycznej niewielki, lecz dla klubu poważny kawał czasu. Ile wysiłku, ile wkładu, ofiarnego trudu i poświęcenia.
Rok 1906. Myśli cofają się wstecz. Do lat dziecinnych, studenckich. Przypominają siĘ błonia krakowskie. Park dra Jordanu. Widzę przed sobą 11-tu zawodników ubranych w biaioczerwone koszulki, Lustgartena. Jachecia, Polaka, Szwarcera, Zabżę, Markhelma, Justa, Millera, Stoegera, Szeligowskiego, Rysiaka, a polem Singera, Owsionkę, Synowca, wreszcie Kałużę, wątłego studenta, który pierwszy raz występuje w drużynie reprezentacyjnej.
To były najlepsze lata. Wpatrywałem się w tych „bohaterów , jak w tęczę. Byłem dumny, gdy mi któryś z nich rękę podał...
Pu nich przyszli nowi: Cikowski, Mielech, Kotapka, Popiel, Gintel, Fryc, Szperling i inni. Prawdziwi amatorzy, którzy ukochali sport piłkarski bez reszty. A jakże grali? To była najlepsza drużyna w Polsce. Czasy Poszoniego, węgierskiego trenera.
Rok 1921. Najlepszy poziom piłkarstwa w Polsce. Szkielet reprezentacji.
Na czele klubu stal wtedy ten. którego nazw-sko było synonimem Cracovii. Dr Edward Cetnarowski był duszą i mózgiem tego najsympatyczniejszego klubu sportowego w Polsce. Biało-czerwoni mieli tłumy zwolenników za sobą. Sam należałem do tych jeszcze w latach przed tamtą wojnę, którzy bliscy byli płaczu, gdy „Cracovia" przegrała mecz z „Wisłą". A ilu takich szczerych wielbicieli było? Dziesiątki tysięcy. Wystarczyło, by jedenastka białoczerwonych wpadła na boisko, a już entuzjastyczne oklaski witały ulubieńców.
Bo też prawdziwą miłością pałały wszystkie sfery miasta, przede wszystkim młodzież szkolna i robotnicza ku drużynie, której ideowym przewodnikiem na boisku był Kałuża. On pory wał za sobą pozostałych kolegów, on wiódł drużynę od zwycięstwa do zwycięstwa.
Działalność klubu najwszechstronniejsza, obejmująca kilka gałęzi sportu. Ale i podbudowa ideowa była tym charakterystycznym momentem pracy społecznej klubu, która odbijała się różnicą pracy w innych klubach O to dbał najbardziej ś.p. dr Cetnarowskl i jego najbliżsi współtowarzysze.
Każdy miłujący sport, bez względu na pochodzenie i stan,mógł w „Cracovii" znaleźć pole do pracy na boisku i w klubie. Nic robiono i nie robi się pod tym względem żadnych trudności, czy ograniczeń.
Oto dlaczego sport robotniczy upatruje w „Cracovii" swego szczerego sprzymierzeńca i poplecznika idei demokratycznej w najszerszym tego słowa znaczeniu.
40 lat pracy nad wychowaniem młodzieży, fizycznym i moralnym ma za sobą „Cracovia". Zasłużyła się ona dobrze społeczeństwu polskiemu. Wydała takich ludzi, jak prof. Szeligowski, Cikowski, Mielech, Miller. Jacheć, Gintel i tylu tylu innych zasłużonych, pożytecznych obywatell. Ma się czym pochlubić.
Obecny zarząd tego klubu z prezesem Żurem na czele, pracuje usilnie i z poświęceniem nad rozbudową urządzeń klubowych i nad dokształceniem intelektualnym młodych sportowców, o czym świadczą odczyty, jakie się w ostatnich miesiącach odbyły.
To piękna i owocna praca społeczna!
Toteż ze wzruszającą serdecznością składamy „Cracovii" życzenia jak najpomyślniejszych lat dalszej pracy. Nie zniżajcie nigdy lotu swego! Sterujcie zawsze ku wyżynom, zawsze z myślą służenia dobrej sprawie. Miejcie przed oczyma nieustannie wizje silnej, demokratycznej Polski i pracy dla Jej dobra.
Zarys historyczny KS Cracovii
Górna i chmurna jest historia Klubu Sportowego Cracovia. Od swoich narodzin, tj. pierwszej niedzieli czerwca 1906 roku, poprzez 40 lat, szła ona walcząc o najwyższe ideały sportowe. W pierwszych latach swego istnienia musiała zwalczać przepaść przesądów, zdobywać zwolenników. przekonywać upartych. Zbudowana na zniczowym zapale fanatyków piłkarskich, których korowód rozpoczął pierwszy prezes klubu dr Tadeusz Konczyński, literat, następnie dr Jan Rozwadowski, prof. U.J., dr Edward Celnarowski i wielu wielu innych, aż po obecnego dyr. Żura Stanisława, przynlosła owoce, z których może być dumna.
Cracovia pierwsza na ziemiach Polski nawiązuje kontakt z zagranicą, zyskując sławę nie tylko dla sportu polskiego, ale staje się ona ambasadorem narodu polskiego w czasach, kiedy naród ten nie posiadał własnej państwowości.
Cracovia jest dla świata sportowego synonimem wysokiego kunsztu piłkarskiego dzięki całej plejadzie znakomitych piłkarzy, dzięki ich rycerskości i wysokiej kulturze sportowej.
Na przestrzeni 40-lelniego istnienia wykazała Cracovia, jedyna z pośród klubów polskich, najwyższe zrozumienie dla haseł demokratycznych, wyprzedzając niejako wypadki społeczne na długości 40 lat. W drużynach bowiem walczyli obok siebie Polacy, Czesi, Żydzi, Anglicy, Austriacy, Rosjanie, Węgrzy, dając dowód tym samym, że idea sportowa zbliża ludzi, a nie dzieli.
Nie podobna w niniejszym krótkim artykule wyliczyć wszystkie spotkania, choćby tylko drużyny piłkarskiej, nie mówiąc o innych konkurencjach sportowych. Ograniczymy się tedy do ważniejszych zawodów międzynarodowych, w których kunszt Cracovii okazał się najlepszej marki.
Lata od 1906—1918. to jest do chwili odzyskania niepodległości, obfitowały w cały szereg spotkań międzynarodowych (Ostrawsky Team. Morawska Slavia, Diana Katowice, Törekves, Sienna Cricket, F. C. Ratibor, D. S. Praga, F. T. C. Budapeszt. D. F. C. Praga, Wiener Sportklub, Reprezentacja Wrocławia i wiele innych) zakończonych wysokimi zwycięstwami Cracovii.
Rok 1919 otwiera najsłynniejszy okres w życiu piłkarskim Cracovii, która święci największe triumfy na wyjazdach do stolic Europy. Słynny na ówczesne czasy Budapeszteński M. T. C. musi się zadowolić remisem 0:0, a spotkanie to stało się olbrzymią senzacją dla całej Europy. Wynik ten spowodował, że Związek Węgierski zaprosił reprezentację Polski na pierwsze zawody międzypaństwowe. Zwycięskie mecze z drużynami wiedeńskimi. wspaniała podróż propagandowa Cracovii do Szwecji i Danii, wreszcie słynne tournee 11-tki Białoczerwonych po Hiszpanii, to tylko najważniejsze momenty, które imię KS Cracovii rozsławiły na kontynencie Europy. Cracovia zdobyła pierwsza tytuł mistrza Polski w roku 1921, powtarzając qo w późniejszych latach jeszcze trzykrotnie, oraz niejednokrotnie zajęła drugie miejsce w mistrzowskiej tabeli.
Na zakończenie wspomnieć należy o nazwiskach zawodników, których sztuka piłkarska przeszła do legendy Są to nieżyjący już: Józef Kałuża, Antoni Poznański. Kotapka Bolesław.
Szczegółowy zarys historii, uwzględniający możliwie wszystkich działaczy, zawodników i wszystkie zawody, ukaże się w jubileuszowym wydaniu KS Cracovii w formacie książkowym, w którym sympatycy Klubu i sportu znajdą pożyteczną lekturę i okazję do wspomnień.
Kraków, dnia 28 maja 1946 r. J. M.

40 lat K.S. Cracovia - Barwy „CRACOVII” [12][13]

Czterdzieści lat pracy sportowej K. S. Cracovia, to olbrzymi wysiłek mózgów i mięśni ludzkich, to wysiłek wszystkich naszych sportowców, zgrupowanych pod sztandarem naszych barw biało-czerwonych. Czterdzieści lat pracy K. S. Cracovia to piękna karta w historii Klubu i sportu polskiego, to karta wielkich wyczynów sportowych. W pracy tej nadal sumiennie i gorliwie pracować będziemy nad rozwojem sportu polskiego i wychowaniem młodzieży sportowej.
STANISŁAW ŻUR
Prezes K. S. Cracovia

W jubileuszową niedzielę skupią się pod sztandarem K. S. Cracovia wszyscy jej zawodnicy czynni, — a my — tak, jak to robiliśmy lat 40. zapełnimy widownię i trybuny, aby z dumą i uśmiechem patrzyć na spadkobierców sławnej, przeszłości ukochanego przez nas klubu. Ze wzruszeniem patrzyć będziemy na barwy, których sława narastała na naszych oczach, z pracy kilku pokoleń zawodników. W kalejdoskopie wspomnień, zatrzymane na filmie pamięci, zobaczymy znowu sylwetki Kałuży, Poznańskiego, Popiela, Kotapki, Mielecha, Munia, Synowca, Gintla i innych, — w ruchu i w walce.
Dla młodszych widzów Oni to — mit — legenda — prawie już historia. — Dla nas starszych, to dzień dopiero wczorajszy, — którego obrazy, najtrwalsze — bo obrazy naszej młodości przy¬słaniają dni następne. Oni to — sławnie potykali się z najsilniejszymi zespołami Pragi, Budapesztu, Wiednia i Niemiec. Wspomnimy Grunwald piłkarski Niemców — w roku 1918 — Simmerinq (Austria) 2:1 w sobotę, i bodaj 1:1 w niedzielę do przerwy, a 10 bramek po przerwie. — i piłkarskie Psie Pole 9:1 i 8:1 z Germanię (Schwechat). To były przeżycia nie tylko sportowe. Braliśmy na widowni, wraz z zawodnikami na zielonej murawie, cichy rewanż polityczny na znienawidzonym zaborcy. Dla młodszych widzów to mit i legenda. — dla nas najbardziej drogie wspomnienia wzruszeń i sportowych i narodowych. A w wolnej Polsce. Rok 1921 Ujpesti 2:1, Kispesti 1:0 i w Budapeszcie z F. T. C. 0:1 i z M.T. K. 0:0. A polem Francja. Hiszpania, Dama, i Szwecja, Jugosławia. Bułgaria i daleka Turcja.
Popatrzcie z duma i uśmiechem na sztandar naszego klubu. To barwy sławne w całej Euro¬pie i niema sławniejszych w Polsce. W tych barwach ulubieńcy nasi uczyli potem gry w piłkę nożną Warszawę. Lodź, Poznań i Śląsk. Byli twórcami własnego stylu gry tak zwanej „Szkoły krakowskiej".
Oni też posiedli najtrudniejszą umiejętność sportowców, — umiejętność spokojnego zniesienia porażki. Nigdy w dziejach Cracovii, drużyna nie zeszła z boiska, — i nigdy nie szukała poprawek wyniku na boisku — przy zielonym stoliku. A bywały chwile oczywistej krzywdy. Wspomnimy spadek z Ligi gremialne wyjazdy kilkoma pociągami na Śląsk i do Często¬chowy. Triumfalny powrót do Ligi i w następnym roku — czwarte z rzędu mistrzostwo Polski.
Ale to przecież dopiero piłka nożna. Musimy wspomnieć trzech muszkieterów w hockeju na lodzie z Rochem Kowalskim na czele wzorem ambicji sportowej. Musimy wspomnieć piękną sylwetkę śp. Frayera, który bohatersko oddał życie przy obronie bezcennych pamiątek kultury polskiej. A potem dziesiątki nazwisk lekkoatletów i choćby jeden tylko sukces na miarę europejską. — wspaniałe zwycięstwo Fjałki w Berlinie, sercu potęgi sportowej Niemiec. A potem sekcja piłki ręcznej, bokserska, pływacka, tenisowa, kobieca, kolarska, kajakowa, narciarska i tenisa stołowego. Znowu cała falanga nazwisk ; reprezentantów Polski we wszystkich konkurencjach.
Patrzcie na sztandar utkany ze zwycięstw z dumą i uśmiechem i nie wstydźcie się, jeśli wzruszenie wyciśnie wam łzę z oka. Życie jednak toczy się dalej. Starsi zawodnicy ustępują miejsca młodszym, odmładnia się także i widownia. Ale i Ci nowi zwolennicy klubu mają już własny film wspomnień.
Obecnie razem przeżywamy najcięższy bodaj moment w życiu klubu. Rozbici i rozproszeni przez zawieruchę wojenną, skupiliśmy się znowu i widzimy jak garść ludzi pełnych poświęcenia pracuje nad odbudową zniszczonego przez oku¬panta dorobku materialnego klubu. i znowu trzeba zanotować olbrzymi sukces pracy jednego roku zaledwie — tym razem na polu organizacyjnym. Nowy zarząd klubu stara się nawiązać zerwaną nić ciągłości ze sławną przeszłością, i buduje fundamenty pod nową chwałę klubu. Nigdy może w dziejach Cracovii nie gospodarzyło się z takim rozmachem, a równocześnie tak oszczędnie, jak obecnie. A przecież nowy zarząd z prezesem dyr. Żurem na czele zrealizował dotychczas zaledwie część swych za¬mierzeń.
Ale i w sportowym życiu klubu widzimy wielką, choć dla niecierpliwych zbyt powolną poprawę. Musimy pamiętać o obozach, z których powróciło wielu zawodników i o pięciu latach głodu w Polsce. — Jeszcze rok a staniemy na przedwojennym poziomie. Ale tylko wtedy godni będziemy wielkiej przeszłości klubu, jeśli jak zawsze staniemy solidarnie pod sztandarem naszych barw. Wtedy będziemy godni wielkiej przeszłości, jeśli będziemy kultywować ideały sportowe, we¬dług wskazań, jednego z największych wychowawców w Polsce — świetlanej pamięci Dra Edwarda Cetnarowskiego.
W jubileuszową niedzielę skupią się pod sztandarem K. S. Cracovia wszyscy zawodnicy i nowy zarząd klubu. Z dumą i uśmiechem patrzyć będziemy na barwy, przy których trwaliśmy niezachwianie 40 lat.
Niech żyje K. S. Cracovia!
Kazimierz Alge

Na jubileusz Cracovii [14]

Na wysokich masztach łopocą bialo-czcrwone flagi. Szumią radosnym gwarom wypełnione w brzegi trybuny. Dziś święto Cracovii, mimowoli biegnie myśl do czasów odległych okresu z przed lat 40-tu do parku Jordana, ciasnych studenckich, mundurków i pierwszych sportowych emocyi.
40-ci długich lat w których mieści się większa część historii naszego sportu. Lata, przez które przewinęły się tysiące twarzy, setki grających drużyn. Wiele zmieniło się w Cracovii, przez 4 dziesiątki lat.
Dwie rzeczy pozostały niezmienne. Jedna z nich to barwy klubu, dumne biało-czerwone barwy, jakżeż symboliczne. zwłaszcza w czasach niewoli bo barwy Cracovii to zarazem barwy Polski. Przyznać trzeba, że nosi je Cracovia godnie przez lat 40. Od chmurnej Szwecji, do gorącej Hiszpanii, od dalekiej Turcji do bliskiej Czechosłowacji wędrowała drużyna Cracovii rozsławiając wszędzie imię polskiego sportu spełniając rolę najznakomitszego ambasadora Polski.
A druga niezmieniona, mimo upływu lał 40, cecha Cracovii to wysoka strona moralna klubu, klubu, który zarówno no boisku, jak i pozo nim szedł zawsze prostymi drogami do celu, który ambicję swą i dumę cenił ponad wszystko.
Mocniej biją serca tych, którym dziś przy, padł zaszczyt wdziania białoczerwonej koszulki. Jaśnieją uśmiechem twarze działaczy i sympatyków klubu. — tych, co śledzili te długie 40 lot rozwoju Cracovii.
Napewno, gdy na boisko wkroczą defilujące drużyny, gdy biel i czerwień koszulek zmiesza się z zielenią boiska, napewno niejedna łza radości i wzruszenia padnie na ziemię. Nie wstydźcie się! Łzy te to dowód przywiązania do klubu to stwierdzenie przynależności do wielkiej sportowej rodziny, jaką tworzy Cracovia.
Dziś, ze wszystkich stron Polski płyną życzenia dla Cracovii. Dołączamy się do nich i my. Wierzymy, że Cracovia, chluba naszego miasta chluba Polski nigdy nie zniży wysokiego lotu. Że tak, jak przed laty 40 rozpoczynając życie sportowe w Polsce, doprowadziła go do rozkwitu — tak i teraz, po pożodze wojennej poprowadzi dzieło odbudowy naszego sportu ku chwale Rzplitej.

40 LAT TEMU... NA BŁONIACH[15]

Były to zamierzchłe czasy — początków gry w piłkę nożną w Krakowie. Przede wszystkim sama piłka nożna miała inne wymiary, była mniej więcej dwa razy większa od używanych obecnie.
O zorganizowanych drużynach, w sensie dzisiejszym, nie było mowy. Były to właściwie dorywczo organizowane teamy, które nawet w czasie gry były czasami zasadniczo zmieniane. W czasie samej rozgrywki bywało, że wyrzucano jednego a przyjmowano drugiego zawodnika. Niemniej Wielkie Bractwo Piłki Nożnej — było zamkniętym kołem uprzywilejowanych, do którego trudniej się było wkręcić, niż do Loży ma¬sońskiej Wielkiego Wschodu. Trzeba było długiej wysługi w... noszeniu sprzętu (liny, tyczki, korki), do wytyczania boiska, aby po tygodniach wiernej służby, pozwolono nowemu amatorowi zagrać w drużynie godzinę lub dwie. Bo owe mecze a właściwie meczotreningi trwały bardzo długo, bywało że i 9—10 godzin, nie zawsze z krótką przerwą na obiad. (Naturalnie o szkole nie było mowy w takich wypadkach). Kariera takiego debiutanta kończyła się często bardzo gwałtownie. 2—3 „zawalenia" i nieszczęśliwiec wylatywał z drużyny jak z procy, oberwawszy w razie protestów jeszcze po głowie. Zresztą prawo noszenia sprzętu było już samo w sobie wielkim uprzywilejowaniem, a eliminacje ochotników do tego zaszczytu odbywały się dużo wcześniej z pomocą boksu, naturalnie — rodzimego. Raz zdobyte takie stanowisko — utrzymywane było terrorem. Już taki nosiciel chodził w glorii i chwale, z góry patrząc na gawiedź zazdrosnych rówieśników. Ilość zawodników nie była ściśle określona, jednak liczba 24 grających równocześnie — rzadko była przekraczana. Zdarzało się też, że nie wszędzie była parzysta- ostatni zawodnik — był tzw. wyrównaniem dla domniemanie słabszego teamu. Obrońców w takich wypadkach było... 7-miu.
Jakie w takim razie były wymiary boiska? To zależy, jeżeli p.p. mierzył Jacheć było dłuższe, a jeśli Just krótsze. (Jacheć był wyższy i miał dłuższy krok).
Także prawidła gry nie były jeszcze ustalone, a spory rozstrzygane były... ultrademokratycznie — sposobem sejmowym. Zawodnicy siadali na trawie i po dłuższej dyskusji — większością głosów podejmowali decyzje.
Zdarzało sic to nawet w wystąpieniach oficjalnych. Przyjechała raz drużyna „zagraniczna" z... Przerowa. Do Krakowa jakiś pionier przywiózł (.. nieczytelne…). Trzeba bowiem wiedzieć, że w samych początkach do dobrego tonu na boisku należała gra w pełnej gali munduru szkolnego, wraz z wysoką (austriacka) czapką studencką, a o grze głową nikomu się jeszcze nie śniło. Otóż ów propagator nowinki piłkarskiej — strzelił przerowianom 3 bramki — właśnie głową. Drużyna zagraniczna zaprotestowała przeciw — ich zdaniem — nieprawidłowej grze na znak protestu przerwali rozgrywkę, solidarnie siadając na trawie. Po długich targach zgodzili się wreszcie na połowiczne rozstrzygnięcie sporu. Z trzech strzelonych bramek uznali dwie i gra potoczyła się dalej.
Od tej pory gra głową — zdobyła sobie prawo obywatelstwa.
Były to czasy ultrademokralyczne. Także wprowadzony do gry sędzia nie był dyktatorem na boisku. Orzeczenia jego, bywało — zmieniane były po dłuższej dyskusji — kolegialnie. Były i takie wypadki, że po prostu wyrzucano go z boiska. Przerwy — na skutek podobnych dyskusji były dość częste i czasami, za długie, wkraczała wtedy widownia i pod jej naciskiem zaczynano na nowo.
Zmieniały się także zasady „dobrego tonu" na boisku. Odrzucono najpierw wysoką czapkę studencką, przeszkadzająca w grze głową o pole — sam mundurek. Długie, czarne (z konika) spodnie — przetrwały najdłużej.
Natomiast posiadanie zegarka na rękę (w skórzanej oprawie) było punktem honoru szanującego się piłkarza. Po strzeleniu bramki zawodnik — wyrazistym, akcentowanym gestem... stwierdzał czas.
Bilet "wstępu na teren okolony liną kosztował na owe czasy drogo — 20 t. zw. centów (moneta austriacka) i około 40 groszy (w złocie). Mimo jednak stosunkowo łatwej „wtryny". Wpływy z meczu były dość poważne.
Wybitniejsi zawodnicy chodzili w glorii i sławie. Każdy z nich miał własną grupę gorących zwolenników i po meczu wracał do domu w ich asyście.
Jeden z takich zawodników odbywał służbę wojskową i często stał na honorowej warcie przed odwachem (ratusz w Gł. Rynku) w pełnej pali paradnego munduru wojskowego, w przepisowym chełmie z pękiem kogucich piór. Wywiad studencki potrafił ściśle ustalić godziny warty i całe klasy studentów odbywały gremialne pielgrzymki, aby podziwiać asa piłkarskiego w barwnym mundurze.
Później... później było już inaczej.
Powstała Cracovia i Wisła.


Zobacz też