Dyskusja:František Koželuh: Różnice pomiędzy wersjami
m |
|||
Linia 1: | Linia 1: | ||
Czech Franta Kożeluh | Czech Franta Kożeluh to jedna z najbardziej oryginalnych postaci jakie w mojej piłkarskiej karierze spotkałem. Kożeluh, uczeń Szkota Maddena, który trenował Slavię, ubierał się w szkockie kraty, palił małą angielską fajeczkę, słowem pozował na Szkota. Naukę prowadził sposobem praktycznym, każde zagranie umiał pokazać na boisku. Był wspaniałym zawodnikiem w sile wieku. Nie bawił się w teorie. Uczył głównie techniki i można powiedzieć, że dopiero on nauczył Kraków poprawnie kopać piłkę. Działał pochwałą, zachętą i szyderstwem. Organizował konkursy strzelania do bramki o nagrody w postaci czekolady, chwalił dobre zagrania, ale jednocześnie rugał opieszałych nie przebierając w słowach. Zasadę, że do piłki podanej po ziemi należy w każdym przypadku wybiegać - wpajał słowami: "Proti pilku bieżi; ne stoi jak ova zmarzlina, jako krawa nedojna!" | ||
Podobne "wiązki" wypuszczał, gdy ktoś podawał piłkę górą lub na krótki dystans - podbiciem, a nie wewnętrzną stroną stopy, gdy ktoś przyjmował piłkę odwrócony tyłem od bramki przeciwnika, gdy przy wrzucie piłki z autu bocznego nie obstawiał przeciwnika itp. Dla każdego problemu technicznego miał inną "wiązkę". Potrafił ośmieszyć zawodnika, demonstrując jego niezdarne zagranie. Nie było to przyjemne, więc każdy starał się grać tak, żeby Franta nie mógł się do niego przyczepić. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że się uczymy, że robimy postępy i że w gruncie rzeczy opłaca się znosić "kożeluhowe" rugania. | Podobne "wiązki" wypuszczał, gdy ktoś podawał piłkę górą lub na krótki dystans - podbiciem, a nie wewnętrzną stroną stopy, gdy ktoś przyjmował piłkę odwrócony tyłem od bramki przeciwnika, gdy przy wrzucie piłki z autu bocznego nie obstawiał przeciwnika itp. Dla każdego problemu technicznego miał inną "wiązkę". Potrafił ośmieszyć zawodnika, demonstrując jego niezdarne zagranie. Nie było to przyjemne, więc każdy starał się grać tak, żeby Franta nie mógł się do niego przyczepić. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że się uczymy, że robimy postępy i że w gruncie rzeczy opłaca się znosić "kożeluhowe" rugania. |
Wersja z 15:13, 27 lip 2006
Czech Franta Kożeluh to jedna z najbardziej oryginalnych postaci jakie w mojej piłkarskiej karierze spotkałem. Kożeluh, uczeń Szkota Maddena, który trenował Slavię, ubierał się w szkockie kraty, palił małą angielską fajeczkę, słowem pozował na Szkota. Naukę prowadził sposobem praktycznym, każde zagranie umiał pokazać na boisku. Był wspaniałym zawodnikiem w sile wieku. Nie bawił się w teorie. Uczył głównie techniki i można powiedzieć, że dopiero on nauczył Kraków poprawnie kopać piłkę. Działał pochwałą, zachętą i szyderstwem. Organizował konkursy strzelania do bramki o nagrody w postaci czekolady, chwalił dobre zagrania, ale jednocześnie rugał opieszałych nie przebierając w słowach. Zasadę, że do piłki podanej po ziemi należy w każdym przypadku wybiegać - wpajał słowami: "Proti pilku bieżi; ne stoi jak ova zmarzlina, jako krawa nedojna!"
Podobne "wiązki" wypuszczał, gdy ktoś podawał piłkę górą lub na krótki dystans - podbiciem, a nie wewnętrzną stroną stopy, gdy ktoś przyjmował piłkę odwrócony tyłem od bramki przeciwnika, gdy przy wrzucie piłki z autu bocznego nie obstawiał przeciwnika itp. Dla każdego problemu technicznego miał inną "wiązkę". Potrafił ośmieszyć zawodnika, demonstrując jego niezdarne zagranie. Nie było to przyjemne, więc każdy starał się grać tak, żeby Franta nie mógł się do niego przyczepić. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że się uczymy, że robimy postępy i że w gruncie rzeczy opłaca się znosić "kożeluhowe" rugania.
Takimi metodami Kożeluh osiągnął swój cel. Wyrobił w nas wiele dodatnich nawyków w przyjmowaniu i oddawaniu piłki, które się stały charakterystyczne dla gry Cracovii, a później dla "szkoły krakowskiej". Wiele lat upłynęło od czasów, gdy Kożeluh szkolił Cracovię; gracze krakowscy rozeszli się po wszystkich boiskach Polski, ale każdego z uczniów Kożeluha można było na pierwszy rzut oka poznać po sposobie przyjmowania piłki, operowania trójkątami, wychodzenia na pozycję i trzymania piłki przy ziemi.
Kożeluh wprowadził intensywną zaprawę, pierwszy używał przy treningu sprzętu pomocniczego (chorągiewki, krzesełka), on pierwszy zastosował masaż. Trzymał zawodników krótko. Na wyjeździe nie spuszczał z nich oka i żadnemu nie ufał.
Pewnego razu we Lwowie, po powrocie z kina, zawodnicy wpadli na pomysł, że przed snem dobrze byłoby wypić kufelek piwa. - Nich kelner piwo przyniesie tu, do hallu - rzekł Kożeluh - ale macie mu zapłacić z góry. Gdy kelner przyniósł pełne kufle, Franta w każdym kuflu umoczył palec i powiedział: - Niech to będzie dla was nauczką, że przed meczem zawodnikowi nie wolno pić alkoholu. Pójdziecie teraz na górę, a ja tu zostanę i dopilnuję, żeby któryś z was nie próbował wymknąć się z hotelu. I tak się stało. Kożeluh został i nie poszedł spać wcześniej, aż całe piwo wypił. Hej! Nie ma teraz takich zdolnych trenerów!
Pupilkiem Kożeluha był Kałuża; ten "wzoruś" pasiony czekoladkami wszystko umiał. Ja byłem z Kożeluhem na bakier z powodu mojej skłonności do wózkowania. Kożeluh, jako uczeń Maddena, był wyznawcą gry zespołowej w szkockim stylu, więc wózkowiczów tępił. Doszło do tego, iż ten dobry trener chodził przed meczem do szatni naszych przeciwników i namawiał lewego pomocnika, by mnie kopał po nogach, jeżeli będę chciał "kiwać" go wózkiem.
Co do kopania po nogach i brutalnej gry Kożeluh miał swoiste poglądy, które można by streścić następująco: "Przeciwnik nie po to wychodzi na zieloną murawę, by płoszyć motylki, lecz żeby wygrać mecz. Jeżeli tego nie uda mu się osiągnąć sztuką, to chwyci się faulów. Jak długo będzie się grało w piłkę nożną, tak długo nie zbraknie brutalnie grających zawodników. Musisz się nauczyć gry faul, żebyś sam nie padł jej ofiarą. Gdy biegniesz z piłką, masz tak trzymać ręce i tak nimi poruszać. Jeżeli przeciwnik będzie cię chciał popchnąć i wówczas nadzieje się na twój łokieć, to na drugi raz odechce mu się atakować cię w ten sposób." Najpilniejszym słuchaczem tych nauk Kożeluha był Fryc, toteż tygodniki sportowe zamieszczały jego karykatury jako "kosyniera" koszącego przeciwników.
Kożeluh miał wspaniałe wyniki pracy. Pod tym względem można go porównać z najsławniejszymi polskimi trenerami. U zawodników cieszył się z czasem wielkim mirem, słuchali go ślepo, zwłaszcza kiedy się przekonali, że jego system treningu daje znakomite rezultaty.