Zbigniew Macała: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 34: Linia 34:
}}
}}
'''Zbigniew Tadeusz Macała''' Piłkarz, tokarz. urodził się 22 sierpnia 1949 w Krakowie. Z zawodu tokarz. Syn Tadeusza, ligowca [[Garbarnia Kraków|Grabarni]].
'''Zbigniew Tadeusz Macała''' Piłkarz, tokarz. urodził się 22 sierpnia 1949 w Krakowie. Z zawodu tokarz. Syn Tadeusza, ligowca [[Garbarnia Kraków|Grabarni]].
===Wywiad ze Zbigniewem Macałą===
{{Artykul
| Typ_artykulu =
| Tytul_wydawnictwa = dziennikpolski24.pl
| Numer =
| Wydanie =
| Dzien = 24
| Miesiac = 6
| Rok = 2015
| Link = [https://dziennikpolski24.pl/dawne-slawy-krakowskich-boisk-zbigniew-macala-garbarz-rodem-z-borku/ar/3911319]
| Strona =
| Skan =
|Tytul_artykulu = awne sławy krakowskich boisk: Zbigniew Macała. Garbarz rodem z Borku
| Autor =
| Tresc = Sylwetka. Jego pierwszym oficjalnym klubem był Nadwiślan Kraków. Potem były Wawel, Garbarnia, Cracovia i Borek. Grał w ataku, na prawym skrzydle.
– Właściwie zaczynałem w Borku i w nim skończyłem_– podkreśla Zbigniew Macała. – _Wszyscy chodziliśmy kopać na okoliczne łąki. Pierwszą deklarację podpisałem jednak dopiero w Nadwiślanie. Debiutowałem w zespole seniorów mając 17 lat.
Ciągnęło go jednak do Garbarni, do której czuł sentyment z różnych względów. Także rodzinnych. Jego ojciec, Tadeusz, był jej piłkarzem. Zanim jednak w niej się znalazł dwa lata spędził w wojsku w Wawelu, choć poligonów nie widział. – Zanim zostałem garbarzem, znałem tam chłopaków, choćby Mietka Weissa, który również uczył się w Szkole Rzemiosł Różnych na Złotej Kielni. Poznałem w tej szkole jeszcze innych sportowców, wśród nich świetnego biegacza, Jana Balachowskiego. Potem chodziłem tam jeszcze do trzyletniego technikum.
W Garbarni spędził cztery lata, rozstając się z nią w 1974 roku w nieprzyjemnych okolicznościach, choć wciąż ma w niej przyjaciół. – Dostałem wówczas propozycję z GKS Tychy, który awansował do ekstraklasy – wspomina. – Spędziłem w nim prawie pół roku, grałem w sparingach. Mieszkanie też na mnie czekało i pewnie miałbym od dawna górniczą emeryturę, ale Garbarnia mnie dożywotnio zdyskwalifikowała. Dostałem też wtedy pismo z krakowskiego związku, że mnie nie wypuszczą poza okręg. Po jakimś czasie spotkałem Tomka Niemca z Cracovii, który powiedział, że chodzą za mną i tak znalazłem się w tym klubie.
W 1977 roku przeniósł się na półtora roku do austriackiego Krems, a po powrocie grał w Borku. Pracował wtedy w Solvayu. – Chodziło się na dwie, trzy godziny – wspomina. – Powiedziałem sobie jednak koniec z piłką, trzeba więcej czasu poświęcić rodzinie. Otwarłem rozlewnię oranżady i prowadziłem ją przez kilka lat. Zlikwidowałem ten interes, gdy zaczęły pojawiać się napoje w dużych plastikowych butlach.
Jednocześnie kończył budowę domu, przydał się zawód zdobyty w szkole. Zaczął też kopać piłkę na boisku Juvenii – trenował w niej syn Rafał – gdzie spotykali się futbolowi oldboje. – Obecny wiceprezes małopolskiego związku, Jurek Kowalski, namówił mnie także do gry w takim zespole „Włoczków”, w którym nie brakowało byłych znanych piłkarzy. Zabawa była przednia, potrafiłem rozegrać dwa mecze dziennie. Mogłem też zrobić uprawnienia szkoleniowe, ale nie ciągnęło mnie do trenerki – mówi Macała.
Za to wspólnie z synem otworzyli nowy interes. Zajęli się cukiernictwem. Klientów nie brakowało, do czasu. – Doszło do awarii i przez trzy dni nie było prądu, a zdarzyło się to przed Bożym Narodzeniem i znowu trzeba było się zwijać. Rafał okazał się jednak wytrwalszy. Jest mistrzem cukiernictwa i niedawno dostał zaproszenie na mistrzostwach świata w Mediolanie w październiku. Pojedzie ich z Polski trzech – opowiada.
Wyjechał więc do USA, spędzając wiele lat w Chicago, gdzie znalazł wielu znajomych. – Nie tylko tam pracowałem – podkreśla i prezentuje różne trofea. – Grałem w zespole oldbojów Royal Wawel, zdobywając z nim mistrzostwo ligi. Wszystko opłacaliśmy z własnej kieszeni, mile wspominam ten czas. Ale posypałem się zdrowotnie, serce zaczęło szwankować.
Pięć lat temu wrócił do Krakowa. Od kilku miesięcy jest już emerytem, podobnie żona Józefa, która była nauczycielką. Sportu wyczynowo nikt w rodzinie nie uprawia. Syn dawno przestał grać, córka Dominka lubi ruch, spędzając czas na rowerze, a trójka wnuków skończyła treningi jako trampkarze. – Czasem przejdę się zobaczyć, jak gra Borek – mówi Zbigniew Macała.
Wideo
}}

Wersja z 18:07, 15 kwi 2021

Zbigniew Macała

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Zbigniew Tadeusz Macała
Urodzony 22 sierpnia 1949, Kraków, Polska
Wiek 75 l.
Pozycja Prawoskrzydłowy
Wzrost 178 cm
Waga 75 kg
Wychowanek Nadwiślan Kraków
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1974/75
1975/76
1976/77
1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1965 - 1968
1968 - 1970
1970 - 1974
1974 - 1977
1977 - 1978
1979 - 1980
Nadwiślan Kraków
Wawel Kraków
Garbarnia Kraków
Cracovia
SC Krems (Austria)
Borek Kraków
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju

j - jesień, w - wiosna



Zbigniew Tadeusz Macała Piłkarz, tokarz. urodził się 22 sierpnia 1949 w Krakowie. Z zawodu tokarz. Syn Tadeusza, ligowca Grabarni.

Wywiad ze Zbigniewem Macałą

"awne sławy krakowskich boisk: Zbigniew Macała. Garbarz rodem z Borku" -
dziennikpolski24.pl

awne sławy krakowskich boisk: Zbigniew Macała. Garbarz rodem z Borku

Sylwetka. Jego pierwszym oficjalnym klubem był Nadwiślan Kraków. Potem były Wawel, Garbarnia, Cracovia i Borek. Grał w ataku, na prawym skrzydle.

– Właściwie zaczynałem w Borku i w nim skończyłem_– podkreśla Zbigniew Macała. – _Wszyscy chodziliśmy kopać na okoliczne łąki. Pierwszą deklarację podpisałem jednak dopiero w Nadwiślanie. Debiutowałem w zespole seniorów mając 17 lat.

Ciągnęło go jednak do Garbarni, do której czuł sentyment z różnych względów. Także rodzinnych. Jego ojciec, Tadeusz, był jej piłkarzem. Zanim jednak w niej się znalazł dwa lata spędził w wojsku w Wawelu, choć poligonów nie widział. – Zanim zostałem garbarzem, znałem tam chłopaków, choćby Mietka Weissa, który również uczył się w Szkole Rzemiosł Różnych na Złotej Kielni. Poznałem w tej szkole jeszcze innych sportowców, wśród nich świetnego biegacza, Jana Balachowskiego. Potem chodziłem tam jeszcze do trzyletniego technikum.

W Garbarni spędził cztery lata, rozstając się z nią w 1974 roku w nieprzyjemnych okolicznościach, choć wciąż ma w niej przyjaciół. – Dostałem wówczas propozycję z GKS Tychy, który awansował do ekstraklasy – wspomina. – Spędziłem w nim prawie pół roku, grałem w sparingach. Mieszkanie też na mnie czekało i pewnie miałbym od dawna górniczą emeryturę, ale Garbarnia mnie dożywotnio zdyskwalifikowała. Dostałem też wtedy pismo z krakowskiego związku, że mnie nie wypuszczą poza okręg. Po jakimś czasie spotkałem Tomka Niemca z Cracovii, który powiedział, że chodzą za mną i tak znalazłem się w tym klubie.

W 1977 roku przeniósł się na półtora roku do austriackiego Krems, a po powrocie grał w Borku. Pracował wtedy w Solvayu. – Chodziło się na dwie, trzy godziny – wspomina. – Powiedziałem sobie jednak koniec z piłką, trzeba więcej czasu poświęcić rodzinie. Otwarłem rozlewnię oranżady i prowadziłem ją przez kilka lat. Zlikwidowałem ten interes, gdy zaczęły pojawiać się napoje w dużych plastikowych butlach.

Jednocześnie kończył budowę domu, przydał się zawód zdobyty w szkole. Zaczął też kopać piłkę na boisku Juvenii – trenował w niej syn Rafał – gdzie spotykali się futbolowi oldboje. – Obecny wiceprezes małopolskiego związku, Jurek Kowalski, namówił mnie także do gry w takim zespole „Włoczków”, w którym nie brakowało byłych znanych piłkarzy. Zabawa była przednia, potrafiłem rozegrać dwa mecze dziennie. Mogłem też zrobić uprawnienia szkoleniowe, ale nie ciągnęło mnie do trenerki – mówi Macała.

Za to wspólnie z synem otworzyli nowy interes. Zajęli się cukiernictwem. Klientów nie brakowało, do czasu. – Doszło do awarii i przez trzy dni nie było prądu, a zdarzyło się to przed Bożym Narodzeniem i znowu trzeba było się zwijać. Rafał okazał się jednak wytrwalszy. Jest mistrzem cukiernictwa i niedawno dostał zaproszenie na mistrzostwach świata w Mediolanie w październiku. Pojedzie ich z Polski trzech – opowiada.

Wyjechał więc do USA, spędzając wiele lat w Chicago, gdzie znalazł wielu znajomych. – Nie tylko tam pracowałem – podkreśla i prezentuje różne trofea. – Grałem w zespole oldbojów Royal Wawel, zdobywając z nim mistrzostwo ligi. Wszystko opłacaliśmy z własnej kieszeni, mile wspominam ten czas. Ale posypałem się zdrowotnie, serce zaczęło szwankować.

Pięć lat temu wrócił do Krakowa. Od kilku miesięcy jest już emerytem, podobnie żona Józefa, która była nauczycielką. Sportu wyczynowo nikt w rodzinie nie uprawia. Syn dawno przestał grać, córka Dominka lubi ruch, spędzając czas na rowerze, a trójka wnuków skończyła treningi jako trampkarze. – Czasem przejdę się zobaczyć, jak gra Borek – mówi Zbigniew Macała.

Wideo
Źródło: dziennikpolski24.pl 24 czerwca 2015 [1]