Kto nie był niech żałuje: Różnice pomiędzy wersjami
(Utworzył nową stronę „<b> <i>Kto nie był, niech żałuje!</i> <br> artukył w TerazPasy.pl, 31.03.2004 </b> <br> <br> Mimo braku reklamy na historyczny, pierwszy mecz drużyn hokejowych Pa…”) |
|||
(Nie pokazano 1 wersji utworzonej przez jednego użytkownika) | |||
Linia 33: | Linia 33: | ||
<br> | <br> | ||
7 kwietnia rewanż w Tychach. Tym razem hokeistka z Nowego Targu zagra w naszych barwach. Może warto by było wsadzić kilka mocnych gardeł do autobusu, którym dziewczyny pojadą na mecz. Bo doping im służy. | 7 kwietnia rewanż w Tychach. Tym razem hokeistka z Nowego Targu zagra w naszych barwach. Może warto by było wsadzić kilka mocnych gardeł do autobusu, którym dziewczyny pojadą na mecz. Bo doping im służy. | ||
* [[Sekcja hokeja kobiet]] | |||
[[Kategoria:Informacje mediów]] |
Aktualna wersja na dzień 23:52, 5 lis 2012
Kto nie był, niech żałuje!
artukył w TerazPasy.pl, 31.03.2004
Mimo braku reklamy na historyczny, pierwszy mecz drużyn hokejowych Pań - Cracovia - GKS Tychy stawiło się ponad 200 kibiców. Pierwszą bramkę meczu w 4 minucie strzeliły tyszanki. Ważniejsze jednak jest to, że historyczną pierwszą bramkę dla Cracovii w 11 minucie I tercji po ładnej akcji drużyny i kolosalnym zamieszaniu przed bramką tyszanek strzeliła Aneta Zając.
Przed meczem nastroje wśród naszych dziewczyn były bojowe. Nie przerażało ich to, że rywalki trenują znacznie dłużej. Niestety tuż przed meczem nasza drużyna doznała osłabienia. Kontuzji doznała Ewelina, a tajemnicza gorączka (być może przedmeczowa) dopadła dwa dni przed zawodami Lenę. Znacznie bardziej (nie wiedzieć czemu) denerwowali się trener i kierownik drużyny.
Cracovia wystąpiła w składzie:
Paulina - Brygida, Ania, (Weron)Ika, Agnieszka, Karolina, Aneta, (Magda)Lena, Ewa, Kaśka, Dorota, Natalia i Iza.
Mecz miał trwać 3 x 10 min, w ostatnim momencie jednak - na prośbę trenera Zielińskiego - ustalono, że każda tercja potrwa o 5 minut dłużej.
Tyszanki, trenujące pół roku dłużej od naszych dziewczyn były ze sobą lepiej zgrane. Nasze hokeistki nadrabiały to nieprawdopodobną wręcz ambicją. Niestety czasem w ferworze walki zapominały wrócić pod własną bramkę. A ponieważ umówiono się, że przepis o spalonym nie obowiązuje - bardzo często zdarzało się, że przed Pauliną wyrastały dwie lub trzy hokeistki z Tychów. Paulina jednak broniła rewelacyjnie. Do tego stopnia, że w pewnym momencie widownia zaczęła skandować "Paulina Rączka" - nawiązując do równie dobrze spisującego się bramkarza naszej drużyny seniorów. Gdyby nie ona - tyszanki strzeliłyby więcej bramek.
Kilka jej interwencji znamionowało duża klasę, np. obrona (w 11 minucie II tercji) barkiem krążka lecącego w samo okienko, czy wyjście obronną ręką z pojedynku z trzema tyszankami w 14 minucie II tercji. Ja zapamiętałem jednak inną interwencję. Tuż przed końcem I tercji kilku młodzieńców zaczęło się nieodpowiednio zachowywać. Paulina wyjechała z bramki, podjechała do bandy, uspokoiła niesfornych, po czym spokojnie wróciła do bramki i obroniła strzał tyszanki.
Zdecydowaną większość bramek dla drużyny z Tych zdobyła zawodniczka grająca z numerem 29, mieszkająca w Nowym Targu. Budziła ona lekki przestrach wśród naszych dziewcząt - nie tylko z powodu warunków fizycznych, ale i dlatego, że - trenując z zawodnikami Podhala Nowy Targ (mężczyznami) była najlepiej wyszkolona technicznie na tafli. Niektórzy widzowie podejrzewali nawet, że to przebrany mężczyzna, gdyż po strzeleniu bramki prezentowała typowo męski sposób wyrażania radości – zapewne podpatrzony od kolegów z „Szarotek”. Co ciekawe - zawodniczka, która nie jest "zrzeszona", a przyjechała z Nowego Targu do Krakowa na wieść o meczu "żeby sobie zagrać" - zaczęła się przebierać w naszej szatni i podczas tej czynności została po prostu... skaperowana przez działaczy drużyny przeciwniczek.
Widać było wyraźnie, że w przeciwieństwie do tyszanek - naszym paniom brak ogrania w meczach i kontaktów z duża taflą. W miarę upływu czasu gry było bowiem coraz lepiej. Warta odnotowania jest piękna akcja Cracovii z 2 minuty III tercji. W jej efekcie Brygida znalazła się przed bramką Tych i nieźle strzeliła, jednak bramkarka GKS Tychy przypadkowo obroniła ten strzał.
Mecz prowadzony był czysto (tylko po dwa wykluczenia na 2 min,. w każdej z drużyn). Pod koniec tyszanki zaczęły jednak grać nerwowo i brutalnie (nie wiadomo czemu, skoro prowadziły). Trzy minuty przed końcem Kaśka została bardzo nieładnie sfaulowana pod naszą bramką przez tyszankę, która dodatkowo zamachnęła się na leżąca hokeistkę łyżwą. Ponieważ sędzia nie zareagował, Kaśka nie została dłużna. Dało to początek bójki ciekawszej niż na boiskach kanadyjskich (Oliwa wysiada). Walczące panie trudniej bowiem rozdzielić niż walczących panów. "Przerywnik" zyskał gorący aplauz widowni. Trzeba przyznać, że w tym elemencie gry nasze panie okazały się zdecydowanie lepsze od tyszanek.
Należy jeszcze odnotować, że tyszanki miały doping garstki swoich kibiców przez cały mecz. A u nas? Cisza, ewentualnie brawa po udanych akcjach, czy udanych interwencjach bramkarki. Dopiero w III tercji Świstak poderwał kilkanaście osób do dopingu.
Zawody zakończyły się honorową porażką Cracovii. A wynik? Nie jest ważny, wszak to tylko zawody towarzyskie. Naszym dziewczynom należą się natomiast olbrzymie brawa za wyjątkową ambicję (myślałem, że po trzech zaledwie miesiącach treningów będzie znacznie gorzej). W meczu wyróżniły się: bramkarka Paulina - zdecydowanie najlepsza i najbardziej zapracowana aktorka zawodów, Aneta i Agnieszka II. Niewiele ustępowały im Kaśka, (Weron)Ika i grająca z gorączką Lena. Ale na wielkie brawa zasłużyły naprawdę wszystkie Panie. A kto nie był - niech żałuje. Nie brakło bowiem niczego, co składa się na dobre widowisko hokejowe.
Niemniej - kol. Tacy Dwaj - zwrócił po meczu uwagę działaczom sekcji hokeja kobiet, aby lekko utemperowali swoje podopieczne, bo jeśli sytuacja będzie się tak dalej rozwijać, to jedna z naszych zgód może być mocno zagrożona:)
Najbardziej zostałem jednak zaskoczony nieco później. Panie - zdążyły się umyć, przebrać i dotarły do Enigmy na spotkanie z piłkarzami. I dopiero teraz - w normalnych ubraniach - było widać jakie są ładne i mile. Niestety nie dotarły te dwie, na których mi najbardziej zależało - czyli bramkarka i strzelec historycznej bramki. Jako grzeczne panienki - po meczu pojechały bowiem prosto do domu. Ale - "dopadnę je" przy najbliższej okazji (oczywiście tylko służbowo) i przeprowadzę z nimi wywiady dla czytelników "Teraz Pasy"
7 kwietnia rewanż w Tychach. Tym razem hokeistka z Nowego Targu zagra w naszych barwach. Może warto by było wsadzić kilka mocnych gardeł do autobusu, którym dziewczyny pojadą na mecz. Bo doping im służy.