Marcin Bojarski: Różnice pomiędzy wersjami
m |
m |
||
Linia 8: | Linia 8: | ||
Wychowanek: Raków Częstochowa<BR> | Wychowanek: Raków Częstochowa<BR> | ||
Pozycja: pomocnik<BR><BR> | Pozycja: pomocnik<BR><BR> | ||
''Pozyskanie Marcina Bojarskiego to z pewnością jeden z najbardziej spektakularnych transferów ostatnich lat w drugiej lidze. Do Cracovii dołączył bowiem zawodnik o sporej renomie, który bez problemów znalazłby angaż w większości klubów naszej ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Bojarski miał po zakończeniu rundy jesiennej oferty z Widzewa i z Łęcznej, a wcześniej głośno było o zainteresowaniu, jakie jego osobą przejawiały kluby zagraniczne - austriacka Admira Wacker i bliżej nieokreślony pierwszoligowiec z Ukrainy. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Bojarski postanowił przez najbliższe półtora roku przywdziewać koszulkę "w pasy".<BR>Kariera Marcina Bojarskiego to, jak do tej pory, ciągłe pasmo wzlotów i upadków. Przygodę z piłką rozpoczął w rodzinnej Częstochowie, gdzie w barwach Rakowa występował w pierwszej i drugiej lidze. Następnym etapem jego kariery był - drugoligowy wówczas - GKS Katowice. Z katowiczanami Bojarski powrócił do pierwszej ligi, a w niej radził sobie już na tyle dobrze, że szybko upomniała się o niego warszawska Legia. Przeprowadzka do stolicy mogła pchnąć karierę Bojarskiego na nowe tory - mogła, ale zawodnikowi nie dane było wywalczyć stałego miejsca w stołecznej ekipie. Bilans pobytu na Łazienkowskiej nie prezentuje się więc imponująco: w sumie przez dwa lata - 2000 i 2001 - Bojarski wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach i nie strzelił żadnej bramki. Z drugiej strony trzeba jadnak pamiętać o specyfice warszawskiego klubu: w Legii nie poradziły sobie już nie takie nazwiska.<BR>Z tego powodu Bojarski postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Już w końcówce rundy jesiennej sezonu 2001/2002 zaliczył epizod w poznańskim Lechu, ale punktem zwrotnym jego kariery miał się stać pobyt w Radomsku, dokąd trafił z początkiem 2002 roku. Radomsko, walczące o utrzymanie w ekstraklasie, dokonało wówczas paru spektakularnych transferów: oprócz Bojarskiego ratować pierwszą lige mieli m.in. Sławomir Wojciechowski i Olgierd Moskalewicz. Uzbrojony po zęby RKS rozpoczął runde wiosenną bardzo udanie, a wyróżniał się przedewszystkim Marcin Bojarski, który w dwóch pierwszych meczach strzelił dwie bramki. Niestety w trzeciej kolejce doszło do incydentu, który o mały włos nie złamał kariery Bojarskiego. Oto w 58 minucie w meczu ze Stomilem Olsztyn Bojarski - niezadowolony z decyzji sędziego Roberta Werdera - wykonał w jego kierunku ruch głową, markując uderzenie z tzw. "grzywy". Za ten czyn zawodnik został ukarany roczną dyskwalifikacją. Na szczęście już po trzech miesiącach karę warunkowo zawieszono i Bojarski mógł rozpocząć przygotowania do nowego sezonu w Katowicach. Sam zawodnik posypał głowę popiołem, okazując publiczną skruchę i deklarował, że od tej pory będzie o nim głośno tylko za sprawą dobrej gry. Nie kłamał: sezon 2002/03 był z pewnością najlepszy w jego dotychczasowej karierze! Bojarski - strzelając dziewięć bramek - należał do głównych architektów sukcesu, jakim dla zadłużonego po uszy GKS-u stanowiło trzecie miejsce na finiszu rozgrywek i w konsekwencji wywalczenie prawa startu w pucharze UEFA. Runda jesienna obecnego sezonu stała się jednak dla Bojarskiego jednym wielkim rozczarowaniem. Katowice zajmują wprawdzie na półmetku ósme miejsce (co przy fatalnej sytuacji finansowej klubu i tak powinno być traktowane jako sukces), ale cieniem na jesiennych występach GKS-u kładzie się pucharowy blamaż ze słabiutkimi Macedończykami i upakarzające klęski w lidze. Głupotą byłoby winą za te niepowodzenia obrczać piłkarzy, a już szczególnie Bojarskiego, który miał udział w czterech z jedynastu bramek Katowic. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi bowiem tylko Dziurowicz junior i jego nieodpowiedzialna decyzja o rezygnacji z trenera Jana Żurka, głównego autora sukcesu katowiczan w poprzednim sezonie. Smutnym podsumowaniem rundy w Katowicach stały się zaś słynne już "ojcowskie klapsy", wymierzone piłkarzą przez kibiców. Nic więc dziwnego, że najlepsi piłkarze postanowili zmienić otoczenie.<BR> |
Wersja z 20:30, 19 maj 2005
Imię: Marcin
Nazwisko: Bojarski
Narodowość: Polska
Data urodzenia: 28 sierpnia 1977
Miejsce urodzenia: Częstochowa
Wzrost/waga: 174/71
Obecny klub: Cracovia
Wychowanek: Raków Częstochowa
Pozycja: pomocnik
Pozyskanie Marcina Bojarskiego to z pewnością jeden z najbardziej spektakularnych transferów ostatnich lat w drugiej lidze. Do Cracovii dołączył bowiem zawodnik o sporej renomie, który bez problemów znalazłby angaż w większości klubów naszej ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Bojarski miał po zakończeniu rundy jesiennej oferty z Widzewa i z Łęcznej, a wcześniej głośno było o zainteresowaniu, jakie jego osobą przejawiały kluby zagraniczne - austriacka Admira Wacker i bliżej nieokreślony pierwszoligowiec z Ukrainy. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Bojarski postanowił przez najbliższe półtora roku przywdziewać koszulkę "w pasy".
Kariera Marcina Bojarskiego to, jak do tej pory, ciągłe pasmo wzlotów i upadków. Przygodę z piłką rozpoczął w rodzinnej Częstochowie, gdzie w barwach Rakowa występował w pierwszej i drugiej lidze. Następnym etapem jego kariery był - drugoligowy wówczas - GKS Katowice. Z katowiczanami Bojarski powrócił do pierwszej ligi, a w niej radził sobie już na tyle dobrze, że szybko upomniała się o niego warszawska Legia. Przeprowadzka do stolicy mogła pchnąć karierę Bojarskiego na nowe tory - mogła, ale zawodnikowi nie dane było wywalczyć stałego miejsca w stołecznej ekipie. Bilans pobytu na Łazienkowskiej nie prezentuje się więc imponująco: w sumie przez dwa lata - 2000 i 2001 - Bojarski wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach i nie strzelił żadnej bramki. Z drugiej strony trzeba jadnak pamiętać o specyfice warszawskiego klubu: w Legii nie poradziły sobie już nie takie nazwiska.
Z tego powodu Bojarski postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Już w końcówce rundy jesiennej sezonu 2001/2002 zaliczył epizod w poznańskim Lechu, ale punktem zwrotnym jego kariery miał się stać pobyt w Radomsku, dokąd trafił z początkiem 2002 roku. Radomsko, walczące o utrzymanie w ekstraklasie, dokonało wówczas paru spektakularnych transferów: oprócz Bojarskiego ratować pierwszą lige mieli m.in. Sławomir Wojciechowski i Olgierd Moskalewicz. Uzbrojony po zęby RKS rozpoczął runde wiosenną bardzo udanie, a wyróżniał się przedewszystkim Marcin Bojarski, który w dwóch pierwszych meczach strzelił dwie bramki. Niestety w trzeciej kolejce doszło do incydentu, który o mały włos nie złamał kariery Bojarskiego. Oto w 58 minucie w meczu ze Stomilem Olsztyn Bojarski - niezadowolony z decyzji sędziego Roberta Werdera - wykonał w jego kierunku ruch głową, markując uderzenie z tzw. "grzywy". Za ten czyn zawodnik został ukarany roczną dyskwalifikacją. Na szczęście już po trzech miesiącach karę warunkowo zawieszono i Bojarski mógł rozpocząć przygotowania do nowego sezonu w Katowicach. Sam zawodnik posypał głowę popiołem, okazując publiczną skruchę i deklarował, że od tej pory będzie o nim głośno tylko za sprawą dobrej gry. Nie kłamał: sezon 2002/03 był z pewnością najlepszy w jego dotychczasowej karierze! Bojarski - strzelając dziewięć bramek - należał do głównych architektów sukcesu, jakim dla zadłużonego po uszy GKS-u stanowiło trzecie miejsce na finiszu rozgrywek i w konsekwencji wywalczenie prawa startu w pucharze UEFA. Runda jesienna obecnego sezonu stała się jednak dla Bojarskiego jednym wielkim rozczarowaniem. Katowice zajmują wprawdzie na półmetku ósme miejsce (co przy fatalnej sytuacji finansowej klubu i tak powinno być traktowane jako sukces), ale cieniem na jesiennych występach GKS-u kładzie się pucharowy blamaż ze słabiutkimi Macedończykami i upakarzające klęski w lidze. Głupotą byłoby winą za te niepowodzenia obrczać piłkarzy, a już szczególnie Bojarskiego, który miał udział w czterech z jedynastu bramek Katowic. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi bowiem tylko Dziurowicz junior i jego nieodpowiedzialna decyzja o rezygnacji z trenera Jana Żurka, głównego autora sukcesu katowiczan w poprzednim sezonie. Smutnym podsumowaniem rundy w Katowicach stały się zaś słynne już "ojcowskie klapsy", wymierzone piłkarzą przez kibiców. Nic więc dziwnego, że najlepsi piłkarze postanowili zmienić otoczenie.