Mirosław Kubisztal: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
 
(Nie pokazano 10 wersji utworzonych przez 3 użytkowników)
Linia 21: Linia 21:
|                              numer =  
|                              numer =  
|                    sezonywCracovii = [[1983/84]] (w)
|                    sezonywCracovii = [[1983/84]] (w)
|            występy(gole)wCracovii = 15 (3)
|            występy(gole)wCracovii = ''[[1L]]'' - 15 (3)
|                              lata = 1974-1983<br> 1984<br> 1984-1990<br> 1990-1997<br> 1998-1999<br> 2002<br> 2006-2007
|                              lata = 1974-1983<br> 1984<br> 1984-1990<br> 1990-1997<br> 1998-1999<br> 2002<br> 2006-2007
|                              kluby = [[Unia Tarnów]]<br> '''Cracovia'''<br> [[GKS Katowice]]<br> Örebro SK<br> Wolania Wola Rzędzińska<br> Dąbrovia Dąbrowa Tarnowska<br> Skrzyszovia Skrzyszów
|                              kluby = [[Unia Tarnów]]<br> '''Cracovia'''<br> [[GKS Katowice]]<br> Örebro SK<br> [[Wolania Wola Rzędzińska]]<br> [[Dąbrovia Dąbrowa Tarnowska]]<br> Skrzyszovia Skrzyszów
|                      wystepy(gole) = <br> 15 (3)<br> 176 (38)
|                      wystepy(gole) = <br> 15 (3)<br> 176 (38)
|                latawreprezentacji = 1989
|                latawreprezentacji = 1989
Linia 31: Linia 31:
|                        klubytrener =  
|                        klubytrener =  
}}
}}
'''Mirosław Kubisztal''' Piłkarz, technik górnik, przedsiębiorca.
===Wywiad z Mirosławem Kubisztal===
{{Artykul
| Typ_artykulu =
| Tytul_wydawnictwa = www.gkskatowice.eu/
| Numer =
| Wydanie =
| Dzien = 12
| Miesiac = 6
| Rok = 2016
| Link = [https://www.gkskatowice.eu/n/dawne-gwiazdy-gieksy-miroslaw-kubisztal]
| Strona =
| Skan =
|Tytul_artykulu = DAWNE GWIAZDY GIEKSY: MIROSŁAW KUBISZTAL
| Autor =
| Tresc =
Zdolny, ale leniwy. Taka opinia krążyła odnośnie pana postawy na boisku. Czy to prawda, że gdyby tylko pan chciał, to grałby pan o wiele lepiej?
- Wiem, że taka opinia o mnie krążyła, ale nie mogę się zgodzić.
Od samego początku pana kariera nabierała tempa. Dość szybko zauważyła pana Cracovia.
- Wcześniej byłem obrońcą, a później przez pół roku grałem w III lidze w ataku i właśnie od tego momentu zaczęła się moja kariera. Akurat tak się złożyło, że przyjechali działacze z Cracovii, zobaczyli jak gram i podjęli decyzję, że chcą mnie mieć w klubie.
Później był już GKS Katowice. Pamięta pan jak przebiegał transfer do klubu przy Bukowej?
- Oczywiście, że pamiętam. To wyglądało tak, że prezes Marian Dziurowicz zaprosił nas do siebie na rozmowę i porozumieliśmy się co do kontraktu.
Jak wspomina pan atmosferę, która panowała wówczas w klubie?
- GKS pościągał wtedy lepszych zawodników i wydawało się, że moglibyśmy grać jeszcze lepiej. Drużyna zaczęła się w tym czasie zazębiać i prezentowała taki poziom, że mogliśmy osiągnąć jeszcze lepsze wyniki w lidze.
A zapamiętał pan jakieś zabawne anegdotki z tego okresu?
- Pamiętam, że za trenera Zdzisława Podedwornego zawsze było tak cicho, że słychać było jak lata mucha w szatni i z tego też często się śmialiśmy. Podedworny był bardzo dobrym szkoleniowcem, ale i niezwykle wymagającym.
W GieKSie współtworzył pan z Furtokiem i Koniarkiem słynne trio. Jak dogadywał się pan z nimi na boisku?
- Bardzo dobrze mi się z nimi grało. Jasiu był w tym czasie jednym z najlepszych zawodników w polskiej lidze. Zresztą Marek tak samo. A ja byłem tym trzecim. Grałem jednak na pozycji cofniętego napastnika i pomocnika, a Jasiu z Markiem byli ustawieni bardziej w ataku. Razem stworzyliśmy silny trzon w ofensywie i inne zespoły musiały się natrudzić, żeby nas powstrzymać.
A nie było między wami zazdrości albo rywalizacji?
- Rywalizacja zawsze była, bo każdy z nas chciał strzelać te bramki. Ale to było zdrowe współzawodnictwo, dlatego że później były tego efekty na boisku.
Z katowickim klubem odniósł pan wiele sukcesów. Jakie osiągnięcie sportowe najchętniej przywołuje pan w pamięci?
- Najchętniej wspominam finał Pucharu Polski na Stadionie Śląskim. Pamiętam, że na ten mecz przyszło wówczas bodajże 50 tysięcy ludzi.
A który mecz z europejskich rozgrywek wspomina pan najlepiej?
- Być może kogoś teraz zdziwię, ale najlepiej wspominam przegrany 2:4 mecz na Stadionie Śląskim z Glasgow Rangers. Mieliśmy szansę przejść tę drużynę, a przez jednego zawodnika rywali – Butchera to się nie udało. Strzelał nam bramki głową. Dla mnie to był chyba jednak najlepszy mecz. Strzeliłem wtedy bramkę i - pomimo tego, że ponieśliśmy porażkę - to graliśmy na takim poziomie, że mogliśmy w tamtym czasie wygrać ten mecz. Oczywiście były też spotkania w tych europejskich pucharach, które wygrywaliśmy, ale wydaje mi się, że właśnie ten dwumecz był najlepszy w wykonaniu GKS-u.
Grając w GKS-ie dostał pan również szansę wystąpienia w reprezentacji Polski. Co może pan powiedzieć o meczu z Hiszpanią?
- To był jedyny mecz, w którym reprezentowałem Polskę i miło to wspominam. W młodzieżowej kadrze też występowałem, ale tam nie było jeszcze takiego bicia serca.
Czuł pan później niedosyt tych występów w reprezentacji?
- Byłem powoływany na wiele spotkań w kadrze Polski, ale nie brałem w nich udziału. Siedziałem na ławce albo wracałem do domu. Mam o to trochę żalu, tym bardziej że po tym jednym meczu złapałem kontuzję i od tego momentu nie byłem już powoływany.
Kiedy zdecydował się pan na odejście z GieKSy, podobno prezes Dziurowicz nie chciał dać panu na to pozwolenia. To prawda?
- A który trener by chciał puścić? Po prostu chciał mnie zostawić, żebym jeszcze grał. Odbyliśmy jednak rozmowę i doszliśmy do wniosku, że już najwyższy czas, żebym odszedł i spróbował gdzieś indziej.
A dlaczego w ogóle chciał pan opuścić GieKSę?
- Miałem już wtedy swój wiek, a do klubu przychodzili już coraz to nowi zawodnicy. Chciałem też gdzieś wyjechać i spróbować swoich sił za granicą. I tak wyjechałem dopiero w wieku 28 lat, a teraz już w wieku 15-17 lat wyjeżdża się za granicę.
Skąd pomysł, aby przenieść się z GKS-u do Szwecji? Przecież nie był to popularny kierunek dla piłkarzy.
- Tego to sam nie wiem. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo przecież były też inne kluby do wyboru. Chyba zdecydowałem się na taki krok pod wpływem emocji, ale nie żałuję tego. W Szwecji grałem ostatecznie 6,5 roku i bardzo mile wspominam ten czas, a do tej pory mam tam fanklub.
Szybko przywyknął pan do nowych warunków?
- Zaaklimatyzowanie się chyba nie było dla mnie trudne. Gdy trafiłem do zespołu, to od razu ruszyłem z kopyta i przez 6,5 roku nie miałem tam żadnych problemów, a wręcz odwrotnie. Za każdym razem kiedy kończył mi się kontrakt to prosili mnie, żebym tylko u nich został i nie odchodził. Trudności miałem jedynie z językiem, ale jeżeli chodzi o pozostałe kwestie to nie miałem tam żadnych problemów. Grałem tam prawie tak samo długo jak w GieKSie i strzeliłem podobną ilość bramek.
Kibice za panem szaleli. Czy do tej pory dostaje pan jakieś sygnały poparcia od fanów z zagranicy?
- Tak. Kilka tygodni temu byli u mnie dziennikarze ze szwedzkiej gazety, Cieszy, że po tylu latach ktoś jeszcze o mnie pamięta.
Jakie różnice zaważył pan wówczas między ligą polską a szwedzką?
- U nas grało się bardziej technicznie niż tam. Po drugie, w Szwecji trzeba było się naprawdę bardzo mocno postarać, żeby zagrać mecz. Z racji tego, że byłem tam nowym zawodnikiem, to musiałem też zrobić nieco więcej niż pozostali. Grałem tam też bardziej jako napastnik i byłem dla nich tym, kim w GieKSie był Jasiu Furtok.
A jak potoczyły się pana losy po zawieszeniu butów na kołku?
- Zastanawiałem się z żoną, czy nie zostać w Szwecji. Ale jednak kraj to kraj, a rodzina to rodzina. Wróciliśmy do Polski, rozkręciliśmy biznes – prowadzę z żoną restaurację i teraz żyję sobie spokojnie.
Miał pan też krótką przygodę w trenerce. Dlaczego zrezygnował pan ze szkolenia zawodników?
- Doszedłem do wniosku, że to jednak nie dla mnie.
A śledzi pan wciąż losy GieKSy?
- Kibicuję wciąż GieKSie i smutno mi jest, że GKS nie jest w tej najwyższej lidze, bo temu klubowi to się należy. Wielki GKS jednak wróci! Nie wierzę, żeby tak się nie stało.
}}
===Wywiad===
{{Artykul
| Typ_artykulu =
| Tytul_wydawnictwa = gol24.pl
| Numer =
| Wydanie =
| Dzien = 6
| Miesiac =11
| Rok = 2024
| Link = [https://gol24.pl/miroslaw-kubisztal-byly-pilkarz-cracovii-i-gksu-moje-serce-bije-dla-katowic/ar/c2-18924373]
| Strona =
| Skan =
|Tytul_artykulu = Mirosław Kubisztal, były piłkarz Cracovii i GKS-u: Moje serce bije dla Katowic
| Autor = Jacek Żukowski
| Tresc = W sobotę w Krakowie Cracovia zagra z GKS-em Katowice (godz. 14.45). W obu tych drużynach w ekstraklasie grał Mirosław Kubisztal, czołowy napastnik polskiej ligi lat 80-tych.
'''Daleko od piłki'''
W „Pasach” spędził tylko rundę wiosenną 1984 r. zakończoną spadkiem krakowian. Od razu przeszedł do Katowic, gdzie grał z sukcesami 7 sezonów. Zdobył Puchar Polski, w sumie w 192 meczach ligowych w polskiej ekstraklasie (zwanej wówczas I ligą) strzelił 40 bramek. Zaliczył jeden występ w reprezentacji Polski.
Dziś 62-letni Kubisztal mieszka w Tarnowie i na mecze raczej nie chodzi.
- Ale byłem na ostatnim spotkaniu Pucharu Polski w Niecieczy, z którym Bruk-Bet Termalica grał z GKS-em Katowice – zaznacza. - Musiałem zobaczyć mój były klub. Na spotkania Cracovii nie przyjeżdżam. Czasem oglądam ligę w TV. Moje serce bije dla Katowic bo tam grałem długo. „Pasy” oglądam okazjonalnie. Sympatia jednak pozostała.
Sezon 1983/84 był trudny dla „Pasów”. W 16-drużynowej lidze zajęły 15. miejsce i zostały zdegradowane.
- Trzy kolejki przed końcem zremisowaliśmy u siebie z ŁKS-em 0:0 i to nas pogrążyło – mówi Kubisztal. - Łodzianie utrzymali się, a my spadliśmy.
Cracovię prowadził Józef Walczak, którego w marcu zastąpił Zenon Baran.
- Tak było na papierze – tłumaczy Kubisztal. - A tak naprawdę treningi prowadził… Orest Lenczyk! Dobrze go wspominam. Potem spotkaliśmy się w Katowicach. Po spadku miałem bardzo dużo propozycji, włącznie z „biletami imiennymi”. Grałem tylko jedna rundę w ówczesnej I lidze, ale widać, że rzuciłem się w oczy.
'''Z Cracovii do GKS-u'''
22-latka chciało powołać wojsko, mógł trafić więc do wojskowych klubów np. do Legii Warszawa, czy Śląska Wrocław.
- Nie wręczono mi jednak tych biletów, ukrywałem się – wspomina Kubisztal. - Wybrałem Katowice, bo przekonał mnie prezes marian Dziurowicz Prezes chciał zrobić dobry zespół i tak było.
Cracovia na rzecz klubu z Katowic straciła także obrońcę Piotra Nazimka.
- Przyjaźniliśmy się z Piotrkiem także poza boiskiem – mówi były napastnik. - Łatwiej mi było więc wejść do nowej drużyny, przyjęto mnie bardzo dobrze. Już pół drużyny to byli „gorole”, czyli zawodnicy spoza Śląska. W porządku byli wobec mnie np. Jasiu Furtok. Początki miałem nieciekawe, bo goniło mnie wojsko i nie występowałem w meczach, ukrywałem się. Potem zostałem wcielony do kopalni „Staszic”, podobnie jak inni młodzi i kłopoty się skończyły. W GKS-ie byli zdolni napastnicy – Furtok, Marek Koniarek. Ja grywałem też w pomocy – i na skrzydle i w środku.
Cracovia otrzymała pieniądze za Kubisztala, bo to był transfer. Ile?
- Już nie pamiętam, ale chyba połowę z tego, ile kosztował Dariusz Dziekanowski – wyjaśnia Kubisztal.
Dziekanowski został wytransferowany przez Widzew Łódź za 21 milionów złotych z Gwardii Warszawa w 1983 r. To był wtedy rekordowy transfer w polskiej lidze.
'''Puchar Polski'''
W 1986 r. Kubisztal wywalczył Puchar Polski, po finałowym zwycięstwie z Górnikiem Zabrze 4:1 na Stadionie Śląskim.
- Serce się radowało – wspomina. - Jasiu Furtok zdobył trzy gole, Marek Koniarek jedną. To dało nam przepustkę do Pucharu Zdobywców Pucharów. Zagrałem kilka pucharowych meczów – wspominam te z Pucharu UEFA z sezonu 1988/89, ulegliśmy Rangersom w Glasgow 0:1, choć powinniśmy wygrać, a u siebie wygrywaliśmy 1:0, ale Terry Butcher zdobył dwa gole, potem zdobyłem wyrównującą bramkę, ale nas skontrowali i przegraliśmy 2:4.
GKS należał do ligowej czołówki, ale nie mógł zdobyć mistrzostwa.
- Zawsze lepiej nam się grało jesienią – tłumaczy Kubisztal. - Wiosną było z reguły gorzej. Nie wiem, czemu tak się stało. Nie zdobyłem więc mistrzostwa Polski, ale w Szwecji, gdzie wyjechałem miałem podobnie – było wicemistrzostwo w Orebro.
Katowice oferowały znacznie lepsze warunki niż Cracovia. Wcześniej Kubisztal zaliczył przeskok, przechodząc z III-ligowej Unii Tarnów, ale w Katowicach trafił do innego finansowo świata.
- Moja kariera dziwnie się potoczyła – opowiada. - Byłem stoperem i prawym obrońcą, gdy grałem w Unii. Wygraliśmy Spartakiadę Młodzieży, tak jakby mistrzostwo Polski, straciliśmy jedną bramkę, ze mną na stoperze. Trener spróbował mnie w ataku w sparingu z Koroną Kielce, zdobyłem bramkę i tak już zostało. Grałem pół sezonu, przed przyjściem do Cracovii.
W „Pasach” w 15 meczach strzelił 3 gole. Później, jako piłkarz GKS-u zaliczył reprezentacyjny epizod. W 1989 r zagrał w towarzyskim meczu z Hiszpanią, przegranym 0:1.
- Wcześniej dostałem powołanie od trenera Wojciecha Łazarka, zostałem dowołany, ale nie chciałem jechać „na doczepkę”. Potem jednak znów dostałem powołanie (już od nowego selekcjonera Andrzeja Strejlaua – przyp). Zagrałem tylko jeden mecz i doznałem kontuzji - wspomina.
'''Doceniony w Katowicach'''
Jesienią 1990 r wyjechał do szwedzkiego Orebro SK i grał w nim 7 lat.
- Oglądano mnie w meczu pucharowym z Bayerem Leverkusen i spodobałem się – mówi. - Wtedy, by wyjechać, trzeba było mieć 28 lat i zgodę „wszystkich świętych”. Piotrek Świerczewski dwa lata później już wyjeżdżał za granicę już bez kłopotu mając 21 lat. Były kluby zainteresowane mną, ale nie mogłem wcześniej wyjechać. Nie było zgody PZPN. Niektórzy, jak np. Andrzej Rudy – musieli uciekać. Zresztą po jego wyjeździe GKS zaczął się sypać.
Katowiczanie nie zapomnieli o swojej byłej gwieździe – Kubisztal jest zapraszany na jubileusze i inne uroczystości, mecze weteranów. Z Cracovii nie ma takich zaproszeń.
- Byłem za krótko w „Pasach” – mówi. - Sam też nie jeżdżę, na nowym stadionie jeszcze nie byłem. Prowadzę wraz z żoną biznes, mam restaurację w Porębie Radlnej. Przy piłce nie chciałem zostać, choć np. prowadziłem Unie Tarnów. Nie mam jednak powołania do tego.
Kubisztal ma określone zdanie na temat poziomu ekstraklasy.
- Do momentu, w którym skończyłem grać w polskiej lidze, obcokrajowców nie było – zauważa. - Byli mocni zawodnicy, Dziekanowski, Smolarek, Żmuda, reprezentanci Polski, dlatego nasza liga była lepsza niż teraz. Widzew był potęgą. Teraz ściąga się zawodników, tzw. drugi, czy trzeci sort. Wtedy polskie kluby radziły sobie w rywalizacji europejskiej, a teraz jest inaczej.
'''Kontakty z kolegami'''
Katowiczanie to beniaminek, wkrótce otworzy nowy stadion.
- Uważam, że idzie do przodu – mówi Kubisztal. - Ale w sobotę raczej faworytem będzie Cracovia. Na pewno będę oglądał ten mecz. Chciałbym, żeby był remis, ale raczej stawiam na gospodarzy, którzy są lepszą drużyną.
Kubisztal spogląda na napastników i żałuje, że Polacy nie odgrywają znaczących ról.
- Podoba mi się Ishak, typowy napastnik – mówi. - Szkoda, że mówię o piłkarzy, który nie jest Polakiem. Od lat królami strzelców zostają obcokrajowcy.
Z kolegami z boiska utrzymuje jeszcze kontakty.
- Największą zażyłość mam z Andrzejem Lesiakiem – opowiada. - Mieszka teraz w Zielonej Górze. Nie spotykamy się często, ale rozmawiamy. Z Piotrkiem Nazimkiem straciłem kontakt. Z kolei z Markiem Koniarkiem, Piotrkiem Piekarczykiem czasem rozmawiamy przez telefon. Nikt z nich już nie działa w piłce, każdy zajmuje się czymś innym. Tak jak ja.
}}
===Wiersz Jerzego Harasymowicza o Kubisztalu===
=== Dom Mirosława Kubisztala ===
Jestem w Zbyszycach <br><br>
Wczoraj telewizor ustawiony jak w bramce<br>
między starymi drzewami parku<br>
powiedział gorączkowym głosem<br>
że Mirku dzięki tobie<br>
pastasta chorągiew Cracovii<br>
jeszcze nie upadła<br>
we wrzawie tłumu <br><br>
Powiewana bramce przeciwnika<br>
jak na zdobytej twierdzy <br><br>
Widzialem to i jak Wojciechowski bramkarz<br>
pokazywał się i znikał w chmurach<br>
jak fruwał <br><br>
Promień poranka zapala witraże nadzie<br>
I cały Kraków jeszcze wierzy<br>

Aktualna wersja na dzień 21:07, 6 lis 2024

Mirosław Kubisztal

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Mirosław Józef Kubisztal
Urodzony 12 lutego 1962, Tarnów, Polska
Wiek 62 l.
Pseudonim Kuba
Pozycja napastnik
Wzrost 175 cm
Waga 72 kg
Wychowanek Unia Tarnów
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1983/84 (w) 1L - 15 (3)
1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1974-1983
1984
1984-1990
1990-1997
1998-1999
2002
2006-2007
Unia Tarnów
Cracovia
GKS Katowice
Örebro SK
Wolania Wola Rzędzińska
Dąbrovia Dąbrowa Tarnowska
Skrzyszovia Skrzyszów

15 (3)
176 (38)
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju
Reprezentacja narodowa
1989 Polska 1 (0)

j - jesień, w - wiosna



Mirosław Kubisztal Piłkarz, technik górnik, przedsiębiorca.

Wywiad z Mirosławem Kubisztal

"DAWNE GWIAZDY GIEKSY: MIROSŁAW KUBISZTAL" -
www.gkskatowice.eu/

DAWNE GWIAZDY GIEKSY: MIROSŁAW KUBISZTAL

Zdolny, ale leniwy. Taka opinia krążyła odnośnie pana postawy na boisku. Czy to prawda, że gdyby tylko pan chciał, to grałby pan o wiele lepiej?

- Wiem, że taka opinia o mnie krążyła, ale nie mogę się zgodzić.

Od samego początku pana kariera nabierała tempa. Dość szybko zauważyła pana Cracovia.

- Wcześniej byłem obrońcą, a później przez pół roku grałem w III lidze w ataku i właśnie od tego momentu zaczęła się moja kariera. Akurat tak się złożyło, że przyjechali działacze z Cracovii, zobaczyli jak gram i podjęli decyzję, że chcą mnie mieć w klubie.

Później był już GKS Katowice. Pamięta pan jak przebiegał transfer do klubu przy Bukowej?

- Oczywiście, że pamiętam. To wyglądało tak, że prezes Marian Dziurowicz zaprosił nas do siebie na rozmowę i porozumieliśmy się co do kontraktu.

Jak wspomina pan atmosferę, która panowała wówczas w klubie?

- GKS pościągał wtedy lepszych zawodników i wydawało się, że moglibyśmy grać jeszcze lepiej. Drużyna zaczęła się w tym czasie zazębiać i prezentowała taki poziom, że mogliśmy osiągnąć jeszcze lepsze wyniki w lidze.

A zapamiętał pan jakieś zabawne anegdotki z tego okresu?

- Pamiętam, że za trenera Zdzisława Podedwornego zawsze było tak cicho, że słychać było jak lata mucha w szatni i z tego też często się śmialiśmy. Podedworny był bardzo dobrym szkoleniowcem, ale i niezwykle wymagającym.

W GieKSie współtworzył pan z Furtokiem i Koniarkiem słynne trio. Jak dogadywał się pan z nimi na boisku?

- Bardzo dobrze mi się z nimi grało. Jasiu był w tym czasie jednym z najlepszych zawodników w polskiej lidze. Zresztą Marek tak samo. A ja byłem tym trzecim. Grałem jednak na pozycji cofniętego napastnika i pomocnika, a Jasiu z Markiem byli ustawieni bardziej w ataku. Razem stworzyliśmy silny trzon w ofensywie i inne zespoły musiały się natrudzić, żeby nas powstrzymać.

A nie było między wami zazdrości albo rywalizacji?

- Rywalizacja zawsze była, bo każdy z nas chciał strzelać te bramki. Ale to było zdrowe współzawodnictwo, dlatego że później były tego efekty na boisku.

Z katowickim klubem odniósł pan wiele sukcesów. Jakie osiągnięcie sportowe najchętniej przywołuje pan w pamięci?

- Najchętniej wspominam finał Pucharu Polski na Stadionie Śląskim. Pamiętam, że na ten mecz przyszło wówczas bodajże 50 tysięcy ludzi.

A który mecz z europejskich rozgrywek wspomina pan najlepiej?

- Być może kogoś teraz zdziwię, ale najlepiej wspominam przegrany 2:4 mecz na Stadionie Śląskim z Glasgow Rangers. Mieliśmy szansę przejść tę drużynę, a przez jednego zawodnika rywali – Butchera to się nie udało. Strzelał nam bramki głową. Dla mnie to był chyba jednak najlepszy mecz. Strzeliłem wtedy bramkę i - pomimo tego, że ponieśliśmy porażkę - to graliśmy na takim poziomie, że mogliśmy w tamtym czasie wygrać ten mecz. Oczywiście były też spotkania w tych europejskich pucharach, które wygrywaliśmy, ale wydaje mi się, że właśnie ten dwumecz był najlepszy w wykonaniu GKS-u.

Grając w GKS-ie dostał pan również szansę wystąpienia w reprezentacji Polski. Co może pan powiedzieć o meczu z Hiszpanią?

- To był jedyny mecz, w którym reprezentowałem Polskę i miło to wspominam. W młodzieżowej kadrze też występowałem, ale tam nie było jeszcze takiego bicia serca.

Czuł pan później niedosyt tych występów w reprezentacji?

- Byłem powoływany na wiele spotkań w kadrze Polski, ale nie brałem w nich udziału. Siedziałem na ławce albo wracałem do domu. Mam o to trochę żalu, tym bardziej że po tym jednym meczu złapałem kontuzję i od tego momentu nie byłem już powoływany.

Kiedy zdecydował się pan na odejście z GieKSy, podobno prezes Dziurowicz nie chciał dać panu na to pozwolenia. To prawda?

- A który trener by chciał puścić? Po prostu chciał mnie zostawić, żebym jeszcze grał. Odbyliśmy jednak rozmowę i doszliśmy do wniosku, że już najwyższy czas, żebym odszedł i spróbował gdzieś indziej.

A dlaczego w ogóle chciał pan opuścić GieKSę?

- Miałem już wtedy swój wiek, a do klubu przychodzili już coraz to nowi zawodnicy. Chciałem też gdzieś wyjechać i spróbować swoich sił za granicą. I tak wyjechałem dopiero w wieku 28 lat, a teraz już w wieku 15-17 lat wyjeżdża się za granicę.

Skąd pomysł, aby przenieść się z GKS-u do Szwecji? Przecież nie był to popularny kierunek dla piłkarzy.

- Tego to sam nie wiem. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo przecież były też inne kluby do wyboru. Chyba zdecydowałem się na taki krok pod wpływem emocji, ale nie żałuję tego. W Szwecji grałem ostatecznie 6,5 roku i bardzo mile wspominam ten czas, a do tej pory mam tam fanklub.

Szybko przywyknął pan do nowych warunków?

- Zaaklimatyzowanie się chyba nie było dla mnie trudne. Gdy trafiłem do zespołu, to od razu ruszyłem z kopyta i przez 6,5 roku nie miałem tam żadnych problemów, a wręcz odwrotnie. Za każdym razem kiedy kończył mi się kontrakt to prosili mnie, żebym tylko u nich został i nie odchodził. Trudności miałem jedynie z językiem, ale jeżeli chodzi o pozostałe kwestie to nie miałem tam żadnych problemów. Grałem tam prawie tak samo długo jak w GieKSie i strzeliłem podobną ilość bramek.

Kibice za panem szaleli. Czy do tej pory dostaje pan jakieś sygnały poparcia od fanów z zagranicy?

- Tak. Kilka tygodni temu byli u mnie dziennikarze ze szwedzkiej gazety, Cieszy, że po tylu latach ktoś jeszcze o mnie pamięta.

Jakie różnice zaważył pan wówczas między ligą polską a szwedzką?

- U nas grało się bardziej technicznie niż tam. Po drugie, w Szwecji trzeba było się naprawdę bardzo mocno postarać, żeby zagrać mecz. Z racji tego, że byłem tam nowym zawodnikiem, to musiałem też zrobić nieco więcej niż pozostali. Grałem tam też bardziej jako napastnik i byłem dla nich tym, kim w GieKSie był Jasiu Furtok.

A jak potoczyły się pana losy po zawieszeniu butów na kołku?

- Zastanawiałem się z żoną, czy nie zostać w Szwecji. Ale jednak kraj to kraj, a rodzina to rodzina. Wróciliśmy do Polski, rozkręciliśmy biznes – prowadzę z żoną restaurację i teraz żyję sobie spokojnie.

Miał pan też krótką przygodę w trenerce. Dlaczego zrezygnował pan ze szkolenia zawodników?

- Doszedłem do wniosku, że to jednak nie dla mnie.

A śledzi pan wciąż losy GieKSy?

- Kibicuję wciąż GieKSie i smutno mi jest, że GKS nie jest w tej najwyższej lidze, bo temu klubowi to się należy. Wielki GKS jednak wróci! Nie wierzę, żeby tak się nie stało.
Źródło: www.gkskatowice.eu/ 12 czerwca 2016 [1]


Wywiad

"Mirosław Kubisztal, były piłkarz Cracovii i GKS-u: Moje serce bije dla Katowic" -
gol24.pl

Mirosław Kubisztal, były piłkarz Cracovii i GKS-u: Moje serce bije dla Katowic

W sobotę w Krakowie Cracovia zagra z GKS-em Katowice (godz. 14.45). W obu tych drużynach w ekstraklasie grał Mirosław Kubisztal, czołowy napastnik polskiej ligi lat 80-tych.

Daleko od piłki

W „Pasach” spędził tylko rundę wiosenną 1984 r. zakończoną spadkiem krakowian. Od razu przeszedł do Katowic, gdzie grał z sukcesami 7 sezonów. Zdobył Puchar Polski, w sumie w 192 meczach ligowych w polskiej ekstraklasie (zwanej wówczas I ligą) strzelił 40 bramek. Zaliczył jeden występ w reprezentacji Polski.

Dziś 62-letni Kubisztal mieszka w Tarnowie i na mecze raczej nie chodzi.

- Ale byłem na ostatnim spotkaniu Pucharu Polski w Niecieczy, z którym Bruk-Bet Termalica grał z GKS-em Katowice – zaznacza. - Musiałem zobaczyć mój były klub. Na spotkania Cracovii nie przyjeżdżam. Czasem oglądam ligę w TV. Moje serce bije dla Katowic bo tam grałem długo. „Pasy” oglądam okazjonalnie. Sympatia jednak pozostała.

Sezon 1983/84 był trudny dla „Pasów”. W 16-drużynowej lidze zajęły 15. miejsce i zostały zdegradowane.

- Trzy kolejki przed końcem zremisowaliśmy u siebie z ŁKS-em 0:0 i to nas pogrążyło – mówi Kubisztal. - Łodzianie utrzymali się, a my spadliśmy.

Cracovię prowadził Józef Walczak, którego w marcu zastąpił Zenon Baran.

- Tak było na papierze – tłumaczy Kubisztal. - A tak naprawdę treningi prowadził… Orest Lenczyk! Dobrze go wspominam. Potem spotkaliśmy się w Katowicach. Po spadku miałem bardzo dużo propozycji, włącznie z „biletami imiennymi”. Grałem tylko jedna rundę w ówczesnej I lidze, ale widać, że rzuciłem się w oczy.

Z Cracovii do GKS-u

22-latka chciało powołać wojsko, mógł trafić więc do wojskowych klubów np. do Legii Warszawa, czy Śląska Wrocław. - Nie wręczono mi jednak tych biletów, ukrywałem się – wspomina Kubisztal. - Wybrałem Katowice, bo przekonał mnie prezes marian Dziurowicz Prezes chciał zrobić dobry zespół i tak było.

Cracovia na rzecz klubu z Katowic straciła także obrońcę Piotra Nazimka.

- Przyjaźniliśmy się z Piotrkiem także poza boiskiem – mówi były napastnik. - Łatwiej mi było więc wejść do nowej drużyny, przyjęto mnie bardzo dobrze. Już pół drużyny to byli „gorole”, czyli zawodnicy spoza Śląska. W porządku byli wobec mnie np. Jasiu Furtok. Początki miałem nieciekawe, bo goniło mnie wojsko i nie występowałem w meczach, ukrywałem się. Potem zostałem wcielony do kopalni „Staszic”, podobnie jak inni młodzi i kłopoty się skończyły. W GKS-ie byli zdolni napastnicy – Furtok, Marek Koniarek. Ja grywałem też w pomocy – i na skrzydle i w środku.

Cracovia otrzymała pieniądze za Kubisztala, bo to był transfer. Ile?

- Już nie pamiętam, ale chyba połowę z tego, ile kosztował Dariusz Dziekanowski – wyjaśnia Kubisztal.

Dziekanowski został wytransferowany przez Widzew Łódź za 21 milionów złotych z Gwardii Warszawa w 1983 r. To był wtedy rekordowy transfer w polskiej lidze.

Puchar Polski

W 1986 r. Kubisztal wywalczył Puchar Polski, po finałowym zwycięstwie z Górnikiem Zabrze 4:1 na Stadionie Śląskim. - Serce się radowało – wspomina. - Jasiu Furtok zdobył trzy gole, Marek Koniarek jedną. To dało nam przepustkę do Pucharu Zdobywców Pucharów. Zagrałem kilka pucharowych meczów – wspominam te z Pucharu UEFA z sezonu 1988/89, ulegliśmy Rangersom w Glasgow 0:1, choć powinniśmy wygrać, a u siebie wygrywaliśmy 1:0, ale Terry Butcher zdobył dwa gole, potem zdobyłem wyrównującą bramkę, ale nas skontrowali i przegraliśmy 2:4.

GKS należał do ligowej czołówki, ale nie mógł zdobyć mistrzostwa.

- Zawsze lepiej nam się grało jesienią – tłumaczy Kubisztal. - Wiosną było z reguły gorzej. Nie wiem, czemu tak się stało. Nie zdobyłem więc mistrzostwa Polski, ale w Szwecji, gdzie wyjechałem miałem podobnie – było wicemistrzostwo w Orebro.

Katowice oferowały znacznie lepsze warunki niż Cracovia. Wcześniej Kubisztal zaliczył przeskok, przechodząc z III-ligowej Unii Tarnów, ale w Katowicach trafił do innego finansowo świata.

- Moja kariera dziwnie się potoczyła – opowiada. - Byłem stoperem i prawym obrońcą, gdy grałem w Unii. Wygraliśmy Spartakiadę Młodzieży, tak jakby mistrzostwo Polski, straciliśmy jedną bramkę, ze mną na stoperze. Trener spróbował mnie w ataku w sparingu z Koroną Kielce, zdobyłem bramkę i tak już zostało. Grałem pół sezonu, przed przyjściem do Cracovii. W „Pasach” w 15 meczach strzelił 3 gole. Później, jako piłkarz GKS-u zaliczył reprezentacyjny epizod. W 1989 r zagrał w towarzyskim meczu z Hiszpanią, przegranym 0:1.

- Wcześniej dostałem powołanie od trenera Wojciecha Łazarka, zostałem dowołany, ale nie chciałem jechać „na doczepkę”. Potem jednak znów dostałem powołanie (już od nowego selekcjonera Andrzeja Strejlaua – przyp). Zagrałem tylko jeden mecz i doznałem kontuzji - wspomina.

Doceniony w Katowicach

Jesienią 1990 r wyjechał do szwedzkiego Orebro SK i grał w nim 7 lat.

- Oglądano mnie w meczu pucharowym z Bayerem Leverkusen i spodobałem się – mówi. - Wtedy, by wyjechać, trzeba było mieć 28 lat i zgodę „wszystkich świętych”. Piotrek Świerczewski dwa lata później już wyjeżdżał za granicę już bez kłopotu mając 21 lat. Były kluby zainteresowane mną, ale nie mogłem wcześniej wyjechać. Nie było zgody PZPN. Niektórzy, jak np. Andrzej Rudy – musieli uciekać. Zresztą po jego wyjeździe GKS zaczął się sypać.

Katowiczanie nie zapomnieli o swojej byłej gwieździe – Kubisztal jest zapraszany na jubileusze i inne uroczystości, mecze weteranów. Z Cracovii nie ma takich zaproszeń.

- Byłem za krótko w „Pasach” – mówi. - Sam też nie jeżdżę, na nowym stadionie jeszcze nie byłem. Prowadzę wraz z żoną biznes, mam restaurację w Porębie Radlnej. Przy piłce nie chciałem zostać, choć np. prowadziłem Unie Tarnów. Nie mam jednak powołania do tego.

Kubisztal ma określone zdanie na temat poziomu ekstraklasy.

- Do momentu, w którym skończyłem grać w polskiej lidze, obcokrajowców nie było – zauważa. - Byli mocni zawodnicy, Dziekanowski, Smolarek, Żmuda, reprezentanci Polski, dlatego nasza liga była lepsza niż teraz. Widzew był potęgą. Teraz ściąga się zawodników, tzw. drugi, czy trzeci sort. Wtedy polskie kluby radziły sobie w rywalizacji europejskiej, a teraz jest inaczej.

Kontakty z kolegami

Katowiczanie to beniaminek, wkrótce otworzy nowy stadion.

- Uważam, że idzie do przodu – mówi Kubisztal. - Ale w sobotę raczej faworytem będzie Cracovia. Na pewno będę oglądał ten mecz. Chciałbym, żeby był remis, ale raczej stawiam na gospodarzy, którzy są lepszą drużyną.

Kubisztal spogląda na napastników i żałuje, że Polacy nie odgrywają znaczących ról.

- Podoba mi się Ishak, typowy napastnik – mówi. - Szkoda, że mówię o piłkarzy, który nie jest Polakiem. Od lat królami strzelców zostają obcokrajowcy.

Z kolegami z boiska utrzymuje jeszcze kontakty.

- Największą zażyłość mam z Andrzejem Lesiakiem – opowiada. - Mieszka teraz w Zielonej Górze. Nie spotykamy się często, ale rozmawiamy. Z Piotrkiem Nazimkiem straciłem kontakt. Z kolei z Markiem Koniarkiem, Piotrkiem Piekarczykiem czasem rozmawiamy przez telefon. Nikt z nich już nie działa w piłce, każdy zajmuje się czymś innym. Tak jak ja.
Jacek Żukowski
Źródło: gol24.pl 6 listopada 2024 [2]


Wiersz Jerzego Harasymowicza o Kubisztalu

Dom Mirosława Kubisztala

Jestem w Zbyszycach

Wczoraj telewizor ustawiony jak w bramce
między starymi drzewami parku
powiedział gorączkowym głosem
że Mirku dzięki tobie
pastasta chorągiew Cracovii
jeszcze nie upadła
we wrzawie tłumu

Powiewana bramce przeciwnika
jak na zdobytej twierdzy

Widzialem to i jak Wojciechowski bramkarz
pokazywał się i znikał w chmurach
jak fruwał

Promień poranka zapala witraże nadzie
I cały Kraków jeszcze wierzy