1933-12-21 Zwaaluwen - Kraków 3:4: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
 
(Nie pokazano 4 pośrednich wersji utworzonych przez tego samego użytkownika)
Linia 37: Linia 37:
}}
}}


===Opis meczu===
{{Artykul
|        Typ_artykulu = Opis meczu
|    Tytul_wydawnictwa = Przegląd Sportowy
|                Autor =
|                Dzien = 23
|              Miesiac = 12
|                  Rok = 1933
|                Numer = 102
|              Wydanie =
|      Tytul_artykulu =BRAWO PIŁKARZE KRAKOWA!
|                Link =
|                Skan = [[Grafika:Przegląd Sportowy 1933-12-23 102 1.png|thumb|Relacja z meczu w tygodniku ''Przegląd Sportowy'' cz.1]]
[[Grafika:Przegląd Sportowy 1933-12-23 102 2.png|thumb|Relacja z meczu w tygodniku ''Przegląd Sportowy'' cz.2]]
| Dodatkowe_informacje =
|                Tresc =HAGA. 21. 12. — Tel wł. — Ciężką próbę dwu -następujących niemal bezpośrednio po sobie poważnych meczów międzynarodowych wytrzymali piłkarze krakowscy doskonale. Po zwycięskim spotkaniu z Belgia we wtorek wieczorem przy sztucznem oświetleniu krakowianie pokonali renomowaną drużynę holenderska Zwaluwen, mającą wszak za sobą sukces nielada, no minimalna porażkę 0:1 odniesionem w walce z Wunderteamem Austrii.


Sukces ten mówi wiele, tembardziej że jednak na kondycji Polaków musiały odbić się długie podróże. zmienny w takich warunkach tryb życia, a wreszcie rozegrany na dwa dni przed spotkaniem w Hadze mecz z Belgją w Brukseli.  Taksamo poważnym handicapem dla gospodarzy była gra przy świetle elektrycznem, czyli w warunkach. poza wiślakami — dla krakowian zupełnie nieznanych.


Mecz wtorkowy odbył się w bardzo kiepskich warunkach terenowych. Boisko było mocno śliskie.
pokute w dużym procencie wodą. To też duża część wysiłków graczy obu zespołów poszła nie taktykę gry i techniczne opanowanie piłki, lecz przedewszystkiem na watkę z terenem.
W rezultacie zespól krakowski nie potrafił w Hadze zademonstrować tak wysokiego poziomu jak w Brukseli, mimo to w sumie grał bardzo dobrze i co najważniejsze — a napad był najlepszą formacją całej drużyny.
W naszym kwintecie ofenzywnym pierwsze skrzypce, jak i w spotkaniu z  Diabies Rouges. odegrała para Garbami Smoczek i Pazurek. Sekundował im tym razem ruchliwy i zwrotny Malczyk, oraz Ciszewski, który strzelił dwie cenne bramki i ostatecznie przechylił szale zwycięstwa na stronę Polaków. Jedynie Kubiński wypadł nieco bladziej, co należy w dużej mierze przypisać jego „opiekunowi” bardzo brutalnie grającemu obrońcy Holendrów Lelvvelo.
Pomoc, jak zwykle, stanęła jako całość na wysokości zadania. Mino to trzeba specjalnie podkreślić doskonałą grę Kotlarczyka II-go, zwłaszcza że miał on na swych barkach jednego z najlepszych graczy Holandii Neilena. Kotlarczyk  (… )
Z obrońców na plan pierwszy wybił się bardzo dobry taktycznie i niezawodny w ciężkich sytuacjach podbramkowych Pychowski. Pająk czuł się na oślizgłym terenie już dużo gorzej i ma na swem sumieniu kilka kiksów, które tylko dzięki dużej dozie szczęścia nic skończyły się utratą bramki.
Bramkarz Koczwara, mimo, że lepszy, niż w Brukseli, nie dorósł do całości drużyny. Ma on na swem sumieniu tym razem jednego gola, zdobytego przez Holendrów z rzutu wolnego za zbyt długie przetrzymywanie piłki.
Przebieg gry wykazał okresy zdecydowanej przewagi to jednej, to drugie? strony; były odcinki, kiedy na boisku byli tylko Polacy, ale były też i takie gdy Holendrzy byli całkowitymi panami boiska. W sumie jednak krakowian uznać należy za zespół lepszy od gospodarzy.
Pierwsze minuty mijają pod znakiem lekkiej przewagi Holendrów, którzy narzucają grę górą, ale pod bramką polską gubią się kompletnie. Polaków widać mało, jedynie w 3-ej min. daje znać o sobie Pazurek pięknym, ale niestety nie celnym strzałem.
Pierwszy gol zdobywają Holendrzy już w 8-ej min.: po centrze lewego skrzydła prawy łącznik Brocken uzyskuje głową bardzo efektowny punkt.
Kraków reaguje na to momentalnie: piłka krąży coraz niżej, nerwy uspokajają się. a światło elektryczne już mniej przeszkadza w prowadzeniu akcyj. Rezultatem tego jest wyrównanie przez Malczyka w 13 minucie po akcji trójki środkowej napadu.
Teraz Polacy zawiadują boiskiem całkowicie, Akcie ich nabierają żywiołowości, to też już w cztery minuty później niezmordowany Pazurek strzela nie do obrony w górny róg.
Bramkę bombardują nadal wszyscy nasi napastnicy z wyjątkiem unieruchomionego przez obronę Kubińskiego.
Jedynym czarnym punkiem w tym odcinku gry jest kiks Pająka, nie na szczęście poprzeczka wyręcza Koczwarę w obronie niechybnej, zdawałoby się, bramki.
Mimo, że Holendrzy zaczynają grać coraz ostrzej, a niektórzy ich gracze wprost brutalnie, nie potrafi ich to uchronić od utraty trzeciej bramki strzelonej w 30-ej minucie przytomnie przez Ciszewskiego.
Gol ten jest momentem szczyty napięcia ofenzywy polskiej. Powoli do głosu przychodzą Holendrzy, a w 39ej min. po zbyt długiem przetrzymaniu piłki przez Koczwarę sędzia Langenus dyktuje rzut wolny pośredni, z którego Brocken zdobywa dla Holendrów drugą bramkę.
Teraz znów więcej z gry ma Kraków, ale bramkarz gospodarzy wyłapuje wszystkie strzały Pazurka i Smoczka. Tymczasem po jednym z wypadów lewoskrzydłowego Neliena, lewy łącznik strzela w poprzeczkę, a nadbiegający Brocken uzyskuje bramkę wyrównującą i tak ceniony w piłkarstwie hat -trick — trzy bramki strzelone jedna po drugiej.
Po przerwie początkowo gniotą Polacy, potem Pychowski dokonuje nielada sztuki, gdyż sam jeden  likwiduje akcję całego napadu gospodarzy, w pewnym momencie wydaje się. że mecz przegramy, gdyż nasza pomoc opada wyraźnie na siłach i cały ciężar ofenzywy Holendrów muszą dźwigać obrońcy i Koczwara, którego w tych opresjach kilkakrotnie zastępuje i powodzeniem poprzeczka.
Po tym fatalnym kwadransie Polacy wreszcie sic odprężają i w 16 minucie Smoczek strzela w sztangę. potem strzela Malczyk i Pazurek. a wreszcie znów Malczyk i Ciszewski, którzy nie trafiają do pustej bramki.
Wreszcie nadchodzi 27-ma min. gry: piłkę dostaje Ciszewski i z 25-ciu mtr. lokuje ją niezawodnie w siatce. Bramkarz robinzonuje, lecz bezskutecznie: Kraków prowadzi 4:3.
Holendrzy są zdeprymowani, to też tyły ich popełnione szereg błędów. niestety, niewykorzystanych w tym meczu „zaprzepaszczonych sytuacyj".
Pod koniec gospodarze przychodzą jednak do siebie naciskają coraz intensywniej, a w końcu — opanow ją boisko całkowicie.
Krakowianie grają wyraźnie na (…).
}}
{{Mecze z sezonu|1933|Kraków|mecz towarzyski}}
{{Mecze z sezonu|1933|Kraków|mecz towarzyski}}
[[Kategoria:1933 mecze towarzyskie Kraków]]
[[Kategoria:1933 mecze towarzyskie Kraków]]

Aktualna wersja na dzień 20:37, 9 wrz 2022


Plik:Zwaaluwen herb.png


pilka_ico
mecze towarzyskie Kraków
Haga, czwartek, 21 grudnia 1933

Zwaaluwen - Kraków

3
:
4



Herb_Kraków



Sędzia: Langenis

bramki Bramki
Brocken x3 Cracovia herb.png Malczyk
Garbarnia Kraków herb.png Pazurek
Cracovia herb.png Ciszewski x2
Skład:
Podgórze Kraków herb.png Koczwara
Wisła Kraków herb.png Pychowski
Cracovia herb.png Pająk
Wisła Kraków herb.png Kotlarczyk II
Wisła Kraków herb.png Kotlarczyk I
Cracovia herb.png Mysiak
Cracovia herb.png Kubiński
Cracovia herb.png Malczyk
Garbarnia Kraków herb.png Smoczek
Garbarnia Kraków herb.png Pazurek
Cracovia herb.png Ciszewski



Opis meczu

"BRAWO PIŁKARZE KRAKOWA!" -
Przegląd Sportowy

BRAWO PIŁKARZE KRAKOWA!

Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.1
Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.2
HAGA. 21. 12. — Tel wł. — Ciężką próbę dwu -następujących niemal bezpośrednio po sobie poważnych meczów międzynarodowych wytrzymali piłkarze krakowscy doskonale. Po zwycięskim spotkaniu z Belgia we wtorek wieczorem przy sztucznem oświetleniu krakowianie pokonali renomowaną drużynę holenderska Zwaluwen, mającą wszak za sobą sukces nielada, no minimalna porażkę 0:1 odniesionem w walce z Wunderteamem Austrii.

Sukces ten mówi wiele, tembardziej że jednak na kondycji Polaków musiały odbić się długie podróże. zmienny w takich warunkach tryb życia, a wreszcie rozegrany na dwa dni przed spotkaniem w Hadze mecz z Belgją w Brukseli. Taksamo poważnym handicapem dla gospodarzy była gra przy świetle elektrycznem, czyli w warunkach. poza wiślakami — dla krakowian zupełnie nieznanych.

Mecz wtorkowy odbył się w bardzo kiepskich warunkach terenowych. Boisko było mocno śliskie. pokute w dużym procencie wodą. To też duża część wysiłków graczy obu zespołów poszła nie taktykę gry i techniczne opanowanie piłki, lecz przedewszystkiem na watkę z terenem. W rezultacie zespól krakowski nie potrafił w Hadze zademonstrować tak wysokiego poziomu jak w Brukseli, mimo to w sumie grał bardzo dobrze i co najważniejsze — a napad był najlepszą formacją całej drużyny.

W naszym kwintecie ofenzywnym pierwsze skrzypce, jak i w spotkaniu z Diabies Rouges. odegrała para Garbami Smoczek i Pazurek. Sekundował im tym razem ruchliwy i zwrotny Malczyk, oraz Ciszewski, który strzelił dwie cenne bramki i ostatecznie przechylił szale zwycięstwa na stronę Polaków. Jedynie Kubiński wypadł nieco bladziej, co należy w dużej mierze przypisać jego „opiekunowi” bardzo brutalnie grającemu obrońcy Holendrów Lelvvelo.

Pomoc, jak zwykle, stanęła jako całość na wysokości zadania. Mino to trzeba specjalnie podkreślić doskonałą grę Kotlarczyka II-go, zwłaszcza że miał on na swych barkach jednego z najlepszych graczy Holandii Neilena. Kotlarczyk (… )

Z obrońców na plan pierwszy wybił się bardzo dobry taktycznie i niezawodny w ciężkich sytuacjach podbramkowych Pychowski. Pająk czuł się na oślizgłym terenie już dużo gorzej i ma na swem sumieniu kilka kiksów, które tylko dzięki dużej dozie szczęścia nic skończyły się utratą bramki. Bramkarz Koczwara, mimo, że lepszy, niż w Brukseli, nie dorósł do całości drużyny. Ma on na swem sumieniu tym razem jednego gola, zdobytego przez Holendrów z rzutu wolnego za zbyt długie przetrzymywanie piłki. Przebieg gry wykazał okresy zdecydowanej przewagi to jednej, to drugie? strony; były odcinki, kiedy na boisku byli tylko Polacy, ale były też i takie gdy Holendrzy byli całkowitymi panami boiska. W sumie jednak krakowian uznać należy za zespół lepszy od gospodarzy. Pierwsze minuty mijają pod znakiem lekkiej przewagi Holendrów, którzy narzucają grę górą, ale pod bramką polską gubią się kompletnie. Polaków widać mało, jedynie w 3-ej min. daje znać o sobie Pazurek pięknym, ale niestety nie celnym strzałem.

Pierwszy gol zdobywają Holendrzy już w 8-ej min.: po centrze lewego skrzydła prawy łącznik Brocken uzyskuje głową bardzo efektowny punkt. Kraków reaguje na to momentalnie: piłka krąży coraz niżej, nerwy uspokajają się. a światło elektryczne już mniej przeszkadza w prowadzeniu akcyj. Rezultatem tego jest wyrównanie przez Malczyka w 13 minucie po akcji trójki środkowej napadu. Teraz Polacy zawiadują boiskiem całkowicie, Akcie ich nabierają żywiołowości, to też już w cztery minuty później niezmordowany Pazurek strzela nie do obrony w górny róg. Bramkę bombardują nadal wszyscy nasi napastnicy z wyjątkiem unieruchomionego przez obronę Kubińskiego. Jedynym czarnym punkiem w tym odcinku gry jest kiks Pająka, nie na szczęście poprzeczka wyręcza Koczwarę w obronie niechybnej, zdawałoby się, bramki. Mimo, że Holendrzy zaczynają grać coraz ostrzej, a niektórzy ich gracze wprost brutalnie, nie potrafi ich to uchronić od utraty trzeciej bramki strzelonej w 30-ej minucie przytomnie przez Ciszewskiego.

Gol ten jest momentem szczyty napięcia ofenzywy polskiej. Powoli do głosu przychodzą Holendrzy, a w 39ej min. po zbyt długiem przetrzymaniu piłki przez Koczwarę sędzia Langenus dyktuje rzut wolny pośredni, z którego Brocken zdobywa dla Holendrów drugą bramkę. Teraz znów więcej z gry ma Kraków, ale bramkarz gospodarzy wyłapuje wszystkie strzały Pazurka i Smoczka. Tymczasem po jednym z wypadów lewoskrzydłowego Neliena, lewy łącznik strzela w poprzeczkę, a nadbiegający Brocken uzyskuje bramkę wyrównującą i tak ceniony w piłkarstwie hat -trick — trzy bramki strzelone jedna po drugiej. Po przerwie początkowo gniotą Polacy, potem Pychowski dokonuje nielada sztuki, gdyż sam jeden likwiduje akcję całego napadu gospodarzy, w pewnym momencie wydaje się. że mecz przegramy, gdyż nasza pomoc opada wyraźnie na siłach i cały ciężar ofenzywy Holendrów muszą dźwigać obrońcy i Koczwara, którego w tych opresjach kilkakrotnie zastępuje i powodzeniem poprzeczka.

Po tym fatalnym kwadransie Polacy wreszcie sic odprężają i w 16 minucie Smoczek strzela w sztangę. potem strzela Malczyk i Pazurek. a wreszcie znów Malczyk i Ciszewski, którzy nie trafiają do pustej bramki. Wreszcie nadchodzi 27-ma min. gry: piłkę dostaje Ciszewski i z 25-ciu mtr. lokuje ją niezawodnie w siatce. Bramkarz robinzonuje, lecz bezskutecznie: Kraków prowadzi 4:3. Holendrzy są zdeprymowani, to też tyły ich popełnione szereg błędów. niestety, niewykorzystanych w tym meczu „zaprzepaszczonych sytuacyj". Pod koniec gospodarze przychodzą jednak do siebie naciskają coraz intensywniej, a w końcu — opanow ją boisko całkowicie.

Krakowianie grają wyraźnie na (…).
Źródło: Przegląd Sportowy nr 102 z 23 grudnia 1933


Mecze sezonu 1933 (Kraków)