Orest Lenczyk: Różnice pomiędzy wersjami
m |
|||
Linia 159: | Linia 159: | ||
}} | }} | ||
[[Galeria:2009-08-12 Orest Lenczyk pierwsza konferencja prasowa]] | == Zobacz też == | ||
* [[Galeria:2009-08-12 Orest Lenczyk pierwsza konferencja prasowa]] | |||
[[Kategoria:Trenerzy piłki nożnej|Lenczyk, Orest]] | [[Kategoria:Trenerzy piłki nożnej|Lenczyk, Orest]] | ||
[[Kategoria:Urodzeni 28 grudnia|Lenczyk, Orest]] | [[Kategoria:Urodzeni 28 grudnia|Lenczyk, Orest]] |
Wersja z 19:44, 20 maj 2010
Orest Lenczyk urodził się 28 grudnia 1942 w Sanoku. Były zawodnik Sanoczanki Sanok, Stomilu Poznań, Ślęzy Wrocław i Moto Jelcza Oława. W wieku dwudziestu ośmiu lat zakończył piłkarską karierę i rozpoczął pracę szkoleniową. Ma na koncie ponad 500 meczy w roli trenera zespołu z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Kariera trenerska
- 1970-1971 Karpaty Krosno
- 1972 Stal Rzeszów, asystent
- 1972-1974 Siarka Tarnobrzeg
- 1974-1975 Stal Mielec, asystent
- 1975-1976 Wisła Kraków, asystent
- 1976-1979 Wisła Kraków
- 1979-1981 Śląsk Wrocław
- 1982-1984 Ruch Chorzów
- 1984-1985 Wisła Kraków
- 1985-1986 Igloopol Dębica
- 1987-1988 Widzew Łódź
- 1990-1991 GKS Katowice
- 1994 Wisła Kraków
- 1995 Pogoń Szczecin
- 1995-1996 GKS Katowice
- 1996-1999 Ruch Chorzów
- 1999 GKS Bełchatów, trener-koordynator
- 1999-2000 Widzew Łódź
- 2000-2001 Wisła Kraków
- 2002 Ruch Chorzów
- 2005-2008 GKS Bełchatów
- 2009 Zagłębie Lubin
- 2009-? Cracovia
Filmy
Konferencja prasowa - zmiana trenera
Wywiad po pierwszym treningu
Prasa
POLSKA Gazeta Krakowska
- Na pewno ma wielkie doświadczenie - mówi Mirosław Szymkowiak, były piłkarz m.in. Widzewa i Wisły z początku naszego wieku. - Ma autorytet, a to u trenera jest podstawą.
Specyficzny sposób bycia wywołuje u zawodników często zakłopotanie. - Różnie odpowiada na pytania - nie wiadomo co robić, odezwać się czy nie? - wspomina Szymkowiak. - Ale można się z nim dogadać. Nigdy nie puszczał płazem nagannych rzeczy, ale zawsze rozmawiał. Na pewno nie toleruje obiboków, bo sam ciężko pracuje.
- Żartem i ironią zaskakiwał - mówi Andrzej Iwan, piłkarz mistrzowskiej Wisły z 1978 r. - Często jak się witał, to długo trzeba było zastanawiać się, co odpowiedzieć albo co akurat trener miał na myśli. Ale nie denerwowało nas to.
W Polskę poszła fama, że Lenczyk to trener o silnej ręce. - Czy ma twardą rękę? - zastanawia się Iwan. - Nas przejął po trenerze Brożyniaku, który słynął z twardej ręki. Jako jego asystent widział to i poluzował. Oczywiście, że gdy przeginaliśmy, zaczynało się dokręcanie śruby. Można było iść z każdą sprawą do niego, bo to człowiek doświadczony życiowo.
Niekonwencjonalne podejście do zawodu zapada w pamięć zawodników. - Kiedyś narysował nam na tablicy skrzyżowanie, nikt z nas nie wiedział, co to za zdarzenie, ale ładnie to wyglądało - opowiada Szymkowiak. - Potem dopiero okazało się, że to stłuczka, w której uczestniczył...
- Podczas przygotowań w Australii było wiele spotkań z Polonią - mówi Andrzej Iwan. - Podczas jednego z meczów z tamtejszą drużyną trener nagle odwrócił się tyłem do boiska, założył okulary i zaczął się opalać, i tak już było do końca meczu...
- Nie zagłębiałem się w zachowania trenera, ale był totalnym abstynentem jeśli chodzi o alkohol i papierosy. Z nami - imprezową ekipą w Wiśle nie miał łatwego życia... Nie pił z działaczami, nie pozwalał się spoufalać, zawsze był oryginalny, ale był sobą.
Jak piłkarze "Pasów" zafunkcjonują w układzie z nieprzeciętnym człowiekiem i trenerem? Iwan jest dobrej myśli. - Cracovia miała ostatnio niefart, bo zarówno Majewski jak i Płatek byli wyznawcami niemieckiej szkoły. Za wiele szukali w sprawach pozasportowych, np. ktoś się nieodpowiednio odezwał i robiono z tego problem. Lenczyk woli rozmawiać.
Nowy trener "Pasów" to meloman, ale swych podopiecznych nie próbuje zarazić pasją do muzyki poważnej. - Ja słuchałem "Budki Suflera", więc nie mógłby mnie przekonać - śmieje się Iwan. - Pamiętam, że kiedyś odezwał się "co mi tu chrypisz". Miał zupełnie inny muzyczny gust. Sam grał na skrzypcach, ale nie przy nas, krępował się...Źródło: POLSKA Gazeta Krakowska 18 sierpnia 2009
POLSKA Gazeta Krakowska
Jak trwoga, to do... Oresta Lenczyka. 66-letni trener ma wyprowadzić piłkarzy Cracovii z kryzysu i wykierować zespół na spokojne wody. - O godzinie 10 rano rozpoczął rządy w klubie - oświadczył wczoraj prezes Janusz Filipiak.
Zmiana szkoleniowca była (nie)oczekiwana i przygotowywana w wielkiej tajemnicy. Jeszcze w poniedziałek dziennikarze usłyszeli od szefa „Pasów", że Artur Płatek nadal będzie pracować z drużyną. Po cichu prowadzono jednak rozmowy z innymi kandydatami, m.in. z Franciszkiem Smudą. Mieszkający w Krakowie Lenczyk był jednak najbardziej konkretny i zadeklarował, że jest gotów przejąć zespół od zaraz. Filipiak zatrudnił więc wreszcie trenera, o jakim od jakiegoś czasu marzył: z nazwiskiem, doświadczeniem i wielką charyzmą.
Prezes Cracovii utwierdził się w słuszności swojego wyboru we wtorek. On i Lenczyk dyskutowali przez pięć godzin, z czego zaledwie kilka minut - jak obaj zgodnie twierdzą - zabrały im negocjacje dotyczące warunków dwuletniego kontraktu. - Reszta to było pranie mózgu, a przynajmniej ja tak się czułem - opowiadał ze śmiechem Filipiak. - Trener pytał o wszystko. O organizację klubu, o swoje uprawnienia itp. Pół żartem, pół serio powiem, że zastanawiałem się, czy to ja zatrudniam trenera czy on mnie.
Lenczyk rzeczywiście urządził coś na kształt rozmowy kwalifikacyjnej dla pracodawcy. - Jadąc na spotkanie z panem profesorem, dawałem sobie pięć procent szans, że wezmę tę robotę - zdradził. - A jednak nasze spotkanie - mogę tylko ubolewać, że tak krótkie - doprowadziło do tego, że kiedy wieczorem oznajmiłem w domu, jak się sprawy mają, usłyszałem: „O Jezu". Zdziwienie, że jednak zdecydowałem się na ten krok, było duże. Ja jednak wiem, co robię.
Jego nazwisko ciągle jest silnym magnesem dla mediów. Tylu dziennikarzy, ilu zjawiło się wczoraj w siedzibie klubu przy ul. Wielickiej, nie witało żadnego z jego poprzedników. Reporterzy z trudem zmieścili w małej sali konferencyjnej.
- Spróbuję tak wpłynąć na piłkarzy, aby po następnym meczu na konferencję prasową przyszło tylu dziennikarzy co teraz - żartował.
Na razie jest w lepszej formie niż jego nowi podopieczni. Wczoraj dowcipkował, prowokował, celnie puentował. Jak to on.
„Mam duży garaż, schowam auto" - odparł pytany, czy jako trener jednoznacznie kojarzony w Krakowie z Wisłą nie ma cienia obaw przed podjęciem pracy w Cracovii.
„W nocy najczęściej się dzieci płodzi, a nie dzwoni po ludziach z ofertą pracy" - to a propos braku czasu na dobór współpracowników do sztabu szkoleniowego.
„Ma pan mocny uścisk ręki? To proszę trzymać kciuki" - tak odpowiedział na pytanie, czy wierzy, że będzie pierwszym szkoleniowcem w dziejach, któremu uda się zdobycie mistrzostwa i z Wisłą, (udało mu się to w 1978 r.), i z Cracovią.
„Jeśli ktoś chce zapytać, czy korzystam z komputera, to tak, mam laptop" - nieproszony, uczynił przytyk i do swojego wieku, i do młodych trenerów, którzy z laptopów zrobili najważniejsze narzędzie pracy.
Filipiaka zaczarował tak, że ten dał mu o wiele większe niż poprzednikom kompetencje. Zdanie „rozpoczął rządy w klubie" nie wzięło się bowiem z powietrza. W Cracovii Lenczyk będzie pełnił funkcję podobną do tej, która w Manchesterze United przypada wszechwładnemu Aleksowi Fergusonowi. Nowy trener „Pasów" zżymał się jednak na takie porównanie.
- Ferguson jest jeden i pracuje w nieprawdopodobnym luksusie. To nie ta półka, nie te pieniądze, nie ten kraj i nie ta mentalność. Zostawmy to - prosił.
Lenczyk z kopyta zabrał się do pracy. Rano spotkał się z zawodnikami w klubie, a po południu na treningu. - Dałem im do zrozumienia, że nie przyjechałem do klubu zamiatać - podkreślał. Wszyscy zaczynają u niego z czystą kartą, a kierunkowskazem dla piłkarzy powinno się stać jedno istotne wypowiedziane wczoraj przez szkoleniowca zdanie.
- Piłkarza, którego trzeba zmuszać do biegania po boisku, należy zwolnić. Na jego miejsce czeka kilku następnych - spokojnie wyłożył swoją filozofię Lenczyk. Zapowiedział też wzmocnienia („Jestem przekonany, że do zakończenia okresu transferowego zdążymy jeszcze coś zdziałać"), a szeptem zaczęto od razu wymieniać w klubie nazwisko Arkadiusza Radomskiego, byłego reprezentanta Polski i piłkarza NEC Nijmegen. Przed sezonem miał trafić do Lecha, ale ostatecznie został w Holandii.
Lenczyk zadebiutuje w wyjazdowym meczu z Legią Warszawa (sobota, godz. 19.15). To spore wyzwanie, a on nie ma zbyt dużo czasu na poskładanie drużyny rozbitej po klęsce 2:6 z Lechią Gdańsk.
- Wyczułem, że dla piłkarzy był to nieprawdopodobny bat. Będę się starał zrobić wszystko, aby wstali z kolan - mówił. - No i musimy poprawić grę w defensywie. Tama puszcza, woda się wylewa i trzeba te dziury pozatykać, żeby nie przegrywać w dalszym ciągu z kretesem.
Jedno jest pewne: w Cracovii nastała nowa era. I jeśli wierzyć Filipiakowi, potrwa ona długo. - Nie lubię zwalniać trenerów, bo mnie to męczy. Teraz jednak sytuacja do tego dojrzała - tłumaczył prezes (zapewnił, że z Płatkiem rozstał się w przyjaźni). Ostatnie stresujące miesiące zostały więc odcięte grubą kreską.
Lenczyk: - Jak śpiewał Marek Grechuta, ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.Źródło: POLSKA Gazeta Krakowska 13 sierpnia 2009
Poprzednik Artur Płatek |
Pierwszy Trener od 5608 dni
|