2006-12-08 Cracovia - GKS Tychy 4:3
|
9 kolejka, II runda, etap sezon zasadniczy, Ekstraliga piątek, 8 grudnia 2006
(2:1; 1:0; 0:2; 1:0) |
|
Skład: Radziszewski Piekarski Csorich L.Laszkiewicz Słaboń Hartmann Galant Gil Podlipni Prokop Pinc Kozendra Witowski D.Laszkiewicz Cieślak Jastrzębski Urban |
|
Prasa
Cracovia już na czele! - Gazeta Wyborcza 09.12.2006
Hokeiści ComArchu/Cracovii po dramatycznym meczu pokonali wczoraj lidera i sami zajęli jego miejsce. O zwycięstwie "Pasów" z tyskim GKS-em zadecydował - znów - najlepszy na lodzie Leszek Laszkiewicz. Tyszanie patrzyli z góry na inne drużyny przez 92 dni, czyli od 8 września, gdy na inaugurację sezonu pewnie pokonali KH Sanok (8:2). Krakowianie początek mieli fatalny, ale im bliżej końca ligi, tym lepiej grają. Choć wciąż nie na swoim lodowisku.
Mecz, który odbył się w małej hali katowickiego Spodka, miał różne oblicza. Najpierw wydawało się, że bez trudu komplet punktów zdobędzie Cracovia, potem to tyszanie byli bliżej zwycięstwa, a na koniec fortuna znowu uśmiechnęła się do mistrzów Polski. Tyszanie zaatakowali z ogromną ambicją, kiedy już przegrywali 0:2. Świetną zmianę dał Piotr Sarnik. Kilka razy tak zamieszał obrońcami Cracovii, że ci musieli się poczuć jak na lodowej karuzeli. Sarnik był też blisko zdobycia bramki, ale akurat na jego strzały Rafał Radziszewski miał wczoraj pewny patent. Bramkarz Cracovii nic nie mógł jednak poradzić, gdy krążki wrzucał mu do siatki Michal Belica. Gdy Słowak zdobył pierwszego gola, Radziszewski długo protestował. Gol został uznany dopiero po analizie wideo. - Byłem faulowany, a gola nie zdobył Belica, tylko jeden z zawodników Cracovii, który sam wrzucił krążek do siatki - opisywał Radziszewski.
Pogoń tyskiej drużyny w końcu doprowadziła do remisu. Potem GKS dalej atakował, ale krakowianie przetrwali napór. - W drugiej tercji popełniliśmy błąd. Wybijaliśmy krążki i broniliśmy dwóch bramek zaliczki. A tak się z Tychami nie wygra! - pouczał Radziszewski.
O zwycięstwie Cracovii zadecydował najlepszy na lodzie - Leszek Laszkiewicz. Napastnik Cracovii błysnął sprytem i skutecznością już w I tercji, gdy po solowej akcji wyjechał zza bramki wcisnął krążek tuż obok słupka, w dogrywce pogrążył tyski zespół strzałem z klepki. - Wydaje mi się, że w tej sytuacji błąd popełnił Arek Sobecki. Z drugiej strony krążek poleciał po kiju obrońcy - opisywał Laszkiewicz.
Tyscy hokeiści po stracie ostatniej bramki w momencie postarzeli się o 10 lat. Z lodu zjeżdżali przygarbieni, a ich oczy błądziły po ścianach lodowiska. A z szatni krakowskiej dochodziły po meczu radosne śpiewy. - Cieszymy się z lidera, ale to jeszcze nie koniec. Do końca sezonu daleko - tonował nastroje Leszek Laszkiewicz.