2006-03-05 Podhale Nowy Targ - Cracovia 4:8
|
4 kolejka, I runda, etap Play-off, Ekstraliga niedziela, 5 marca 2006
(0:3; 0:3; 4:2) |
|
Skład: Rajski Sroka Wilczek Kacirz Kolusz Różański Piekarz Jakesz Łyszczarczyk Moskal Podlipni Zamojski Łabuz Malinowski Biela Ćwikła Radwański Zapała Jastrzębski |
|
Skład: Radziszewski Scibran Csorich Laszkiewicz Słaboń Horný Dulęba Marcińczak Twardy Pasiut Potočný Kozendra B. Piotrowski M. Piotrowski Voznik Sarnik Śliwa Cieślak Witowski |
Trenerzy o meczu
Rudolf Rohaczek
- Wreszcie zagraliśmy "swoje" i zrealizowaliśmy taktykę. Atakowaliśmy Podhale już w jego tercji, graliśmy szybko i kombinacyjnie. Po takim zwycięstwie będzie nam się lepiej grało, ale szanse oceniam dalej 50 na 50.
Lubomir Rohaczik (Wojas Podhale)
- Mój zespół zaczął za bardzo optymistycznie. Straciliśmy trzy szybkie gole, a później już trudno było dogonić rywala. Ale chwała chłopcom, że się podnieśli, walczyli do końca i strzelili kilka goli, dzięki czemu wynik nie jest taki straszny. Stan się wyrównał, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że ciężko będzie wygrać po raz drugi w Krakowie.
Prasa
Pasy lepsze w Nowym Targu! Wojas/Podhale - ComArch/Cracovia 4:8 - Gazeta Wyborcza 06.03.2006
Krakowianie zagrali agresywnie, szybko i przez dwie tercje uważnie w defensywie. Wystarczyło, by rozgromić górali na ich lodzie. Stan play-off się wyrównał (2:2), ale w lepszej sytuacji przed wtorkowym meczem w Krakowie są teraz podopieczni Rudolfa Rohaczka. Po piątkowej porażce w Krakowie hokeiści "Pasów" nie kryli wściekłości. Ona wyzwoliła w nich sportową złość. Na dodatek trener Rudolf Rohaczek przemeblował wszystkie piątki, by wstrząsnąć zespołem. Efekt? 16 minut i jedną sekundę potrzebowali goście, by zdobyć trzy gole, nie tracąc żadnego. Przy tak wyrównanych składach i pewnie interweniującym Rafale Radziszewskim oznaczało to niemal wygranie meczu.
Już po 110 s uderzeniem z dystansu Tomasza Rajskiego pokonał Paweł Kozendra. Odezwał się stary grzech "Szarotek" - przegrywane wznowienia, bo właśnie w efekcie wygranego "bulika" Cracovia zdobyła gola. W ten sposób po wyjściu na ledwie jedną zmianę został posadzony na ławkę czwarty atak podhalan, który przebywał na lodzie w momencie straty gola. Pościg za wynikiem musiały prowadzić pierwsze trzy formacje.
Ale gościom wczoraj wychodziło wszystko. Wydawało się, że zaprzepaścili już okres gry w przewadze, lecz pod bramkę zapuścił się obrońca Bartłomiej Piotrowski i podwyższył na 2:0. Gdy jeszcze po błędzie Rajskiego Leszek Laszkiewicz uderzeniem z niebieskiej linii zdobył trzeciego gola dla górali, było już "po herbacie". - Przed tym meczem nie miałem prawa dokonywać zmiany bramkarza. Przecież Rajski w piątek w Krakowie bronił znakomicie - tłumaczył trener Wojasa/Podhala Lubomir Rohaczik.
Rajskiego zastąpił Krzysztof Zborowski, ale gdy dobiegała połowa meczu, i on sięgał po krążek do siatki po strzale z najazdu Rafała Twardego, który efektowną kołyską uczcił narodziny córki Mai.
"Szarotki" przespały nie tylko pierwszą tercję, ale też 90-sekundowy okres gry w pięciu na trzech w drugiej. Najlepszą okazję do zdobycia gola na 3:1 zmarnował wtedy Sebastian Łabuz, który miast do bramki posłał gumę w siatkę nad pleksą.
Gdy jeszcze po 10 s gry w podwójnej przewadze Piotr Sarnik podawał przed bramkę, a krążek odbity od łyżwy Jacka Zamojskiego wpadł do bramki, nowotarżanie byli znokautowani. Zborowski puścił jeszcze gola Martina Potocznego, ale na trzecią tercję nie mógł już wyjść, bo jeden z krakowian trafił go kijem w szyję.
- Tyle się nagadałem, żeby chłopaki grali dalej uważnie w trzeciej tercji, ale nic to nie dało - mimo zwycięstwa narzekał szkoleniowiec "Pasów" Rudolf Rohaczek. Nie spodobało mu się to, że w ostatnich 20 minutach jego podopieczni stracili aż cztery gole. Bramkę Rafała Radziszewskiego odczarował po solowej akcji Mariusz Jastrzębski (dopiero po raz drugi pojawił się na lodzie). Gdy po golu Tomasza Jakesza odżyły nadzieje górali, szybko je rozwiał aktywny Grzegorz Pasiut.
W końcówce hokeistom Podhala nie wytrzymały nerwy, zaroiło się od fauli. Z krwawiącym nosem zjeżdżał z lodu napastnik Cracovii Michał Piotrowski. - Na ostatniej zmianie dostałem kijem "crossa" od Jacka Zamojskiego - opowiadał hokeista.
- Szytą głowę będzie miał też Pasiut - dodaje Rohaczek. - Końcówka nie miała z hokejem nic wspólnego. Faule rywali nadawały się nie tylko na kary, ale do sądu cywilnego. To był zamach na zdrowie moich zawodników!