2006-02-03 Cracovia - Unia Oświęcim 0:1
|
4 kolejka, VI runda, etap Sezon zasadniczy, Ekstraliga piątek, 3 lutego 2006
(0:0; 0:1; 0:0) |
|
Skład: Radziszewski Scibran Csorich Sarnik Laszkiewicz Słaboń Dulęba Marcińczak Šafárik Voznik Horný B.Piotrowski Chabior M. Piotrowski Pasiut Śliwa Galant Kozendra Witowski Cieślak S.Urban |
|
Skład: Jaworski Stefanka Bohaczek Klisiak Ivan Puzio Połącarz Gabryś Jaros Sękowski Stachura Kłys Noworyta Wołkowicz Kowalówka Radwan Jakubik Bibrzycki Kwiatek |
Prasa
Wicemistrz z Oświęcimia bije "Pasy" - Gazeta Wyborcza 04.02.2006
20 hokeistów "Pasów" nie było w stanie strzelić gola znakomitemu Tomaszowi Jaworskiemu. A as gości Waldemar Klisiak znalazł receptę na Rafała Radziszewskiego. W ten sposób Unia po raz pierwszy w tym sezonie wygrała w Krakowie. Cracovia też ustanowiła rekord, tyle że niechlubny. Po raz pierwszy w tym sezonie przegrała do zera.
- Wygraliśmy, bo byliśmy bardziej zdeterminowani. Ciągle walczymy o zapewnienie sobie drugiego miejsca przed play-offem. Cracovii brakuje motywacji, bo jest już właściwie pewna pierwszej pozycji. Nie wierzę, aby do końca sezonu zasadniczego nie wygrała żadnego meczu - analizował kapitan Unii Klisiak.
"Pasy" nacierały od pierwszej tercji. Niemiłosiernie partaczyły sytuacje podbramkowe w okresach gry w przewadze. Gdy w boksie kar odpoczywali Marek Ivan, a później Jarosław Kłys, bliscy pokonania "Jawy" byli Leszek Laszkiewicz i Karel Horny. Jaworski zna jednak obu na wylot - wspólnie przecież zdobywali mistrzostwo w barwach Unii. Wyłapywał krążki po ich strzałach jak ociężałe muchy.
"Radzik" również nie próżnował między słupkami bramki krakowian. W końcówce pierwszej tercji tylko dzięki niemu Cracovia nie straciła bramki, wygrał pojedynek z Sebastianem Kowalówką.
Porównując nazwiska z obu drużyn, można dojść do wniosku, że lepszych obrońców mają "Pasy". Wbrew temu lepiej w defensywie grają oświęcimianie. To zasługa taktyki. Trójka napastników w każdej formacji oświęcimian jest aktywna w destrukcji jak w żadnej innej polskiej drużynie. Niczym wściekłe osy latają po środkowej strefie tafli i przechwytują zagrania obrońców. Zmuszają ich do podań o bandę, które zazwyczaj kończą się wybiciem na uwolnienie.
O ile trudno Unii zrobić krzywdę przy grze pięciu na pięciu, to jak znaleźć wytłumaczenie dla Cracovii, która seryjnie marnowała przewagi? Podopieczni Rudolfa Rohaczka bez trudu zakładali zamek, jednak za często wymieniali krążek, bardzo rzadko strzelali z dystansu, a już z pierwszego krążka po podaniu wzdłuż niebieskiej linii (na tzw. przemieszczenie bramkarza) prawie wcale.
Unia w drugiej części dała pokaz rozgrywania zamka. "Guma" wędrowała błyskawicznie - od Filipa Stefanka do Jana Bohaczka aż wreszcie pod bramkę do Klisiaka. Waldemar nie bawił się w przyjmowanie, tylko od razu wypalił na bramkę. Radziszewski nie miał szans. - Ta akcja faktycznie nam wyszła. Ważne, że zagraliśmy szybkim krążkiem - cieszył się kapitan Unii.
Dwukrotnie losy meczu mógł odwrócić Martin Voznik. Spolonizowany Czech najpierw po podaniu Mariusza Dulęby po przekątnej z bliska trafił w Jaworskiego. Na cztery minuty przed końcową syreną zrobił to samo (dobijał po strzale Mariana Csoricha), chociaż miał połowę bramki odsłoniętej. - Wszystko przez to, że krążek niekorzystnie mi się obrócił, stanął na sztorc - pluł sobie w brodę Martin. - Długa przerwa dała mi się we znaki, wszak w ciągu 45 dni rozegrałem tylko jedno spotkanie [był zawieszony, bo klub musiał zapłacić za wypożyczenie Podhalu - przyp. red.]. Teraz nogi już dobrze pracują, tylko głowa nie. Mam na myśli słabe zgranie z Šafárikiem. Musimy zacząć się rozumieć bez słów.
Trenerzy o meczu
Rudolf Rohaczek
Nie ma możliwości, by drużyna grała równo przez cały sezon. Forma jest zawsze jak sinusoida. Grunt, żeby jej wahania były jak najmniejsze. Dobrze, że słabsze występy zdarzają nam się teraz, a nie w play-offie. W tym meczu tylko przez złe przyjęcie krążka zmarnowaliśmy pięć wymarzonych sytuacji.
Tomasz Rutkowski (Unia Oświęcim)
Zagraliśmy konsekwentnie, bez błędów, prostych strat w obronie. Cracovia nie miała sytuacji dwa na jeden czy sam na sam. Czy mieliśmy szczęście? Jest takie powiedzenie: "żeby wykorzystać szczęście, trzeba mieć kompetencje", a myśmy je mieli.