1983-01-28 Cracovia - ŁKS Łódź 5:3
|
I Liga - hokej mężczyzn Kraków, Siedleckiego, piątek, 28 stycznia 1983, 17:00
(3:1; 0:2; 2:0) |
|
|
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Pierwsza tercja rozpoczęła się niezbyt pomyślnie dla gospodarzy, którzy już w drugiej minucie stracili bramkę i w grze obronnej popełniali bardzo dużo błędów. W 9 min. po wyrównującej bramce Papugi krakowianie uwierzyli w siebie i w tej tercji byli Już zdecydowanie lepsi. W 11 min. po mocnym strzale z dalszej odległości Frasika Cracovia objęła prowadzenie 2:1, a wynik I tercji na 3:1 ustalił w 20 min. Pawlik. Mieli gospodarze w tej części gry kilka znakomitych okazji, z których mogły paść bramki, ale Kanabus nie był w piątek najlepiej dysponowany strzelecko 1 zmarnował w ciągu całego meczu kilka doskonałych okazji. II tercja należała zdecydowanie do LKS-u. Łodzianie zdołali po strzałach Sikory i Włodarczyka doprowadzić do remisu. W Jej trakcie doszło do bójki pomiędzy zawodnikami, po której sędzia odesłał z obydwu drużyn po 2 zawodników na ławkę kar. W ostatniej odsłony Cracovia ruszyła do zdecydowanych ataków, co w efekcie dało jej dwa cenne punkty.
W 46 min. Kanabus poszedł zdecydowanie prawą stroną i podał krążek pod bramkę Kosyla, a tam w tłoku Pawlik wyłuskał go obrońcom ŁKS-u i Cracovia objęła prowadzenie 4:3. Ostatnią bramkę zdobył również Pawlik po wspólnej akcji z Behounkiem. W przekroju meczu należy wyróżnić cały zespół, który grał bardzo ambitnie. W ŁKS tradycyjnie już najlepszy był Kosyl, który wyłapał kilka groźnych strzałów napastników Cracovii.
…
Echo Krakowa
CRACOVIA: Jaskiernia — Palichleb, Janek, Kanabus, Pawlik, Behounek — Pieczonka, Schmidt, Steblecki, Rapacz, Szymański — Frasik, Fronczek, Jusewicz, Migacz, Papuga a także Dubik. To był dla Cracovii bardzo ważny mecz. Myśląc o utrzymaniu się w ekstraklasie, trzeba było go wygrać. To jedna z ostatnich szans. Stoję tuż obok boksu Cracovii i słucham: Taktyka jest następująca — mówi trener Wacław' Gój: atakuje dwóch napastników. Papuga, Szymański i Knabus wychodzą tylko do połowy tercji. Nastawiamy się na kontry Stopczyka i Rybskiego, kryjemy indywidualnie.
2 min. Łodzianie obejmują prowadzenie. „Podkręcają tempo. Jeździć, jeździć za nimi. Zmiana, zmiana, ta piątka ma już dość”. Trener pozornie spokojny. Zdradza go tylko ręka. Wędruje z kieszeni kurtki do brody, z powrotem do kieszeni i znów z kieszeni do brody. I tak przez cały czas, niezliczoną ilość razy. Do boksu zjeżdża formacja Pawlika. Palichleb ledwo trzyma się na łyżwach. „Co Józek, nie możesz?”. „Mogę” pada odpowiedź, choć twarz wykrzywia grymas bólu. y Kolejne zmiany. „Ustaw to Bobek (do Pawlika). „Laga”. „Daj skrzydło”.
3—1 dla Cracovii. Gra jest bardzo ostra. Jako pierwszy kontuzji doznaje Szymański. Zawodnicy niespokojni, krzyczą, rwą się do walki. Gój ich uspokaja. „Panowie spokojnie, po malutku, po malutku, nie „podpalać” się”.
Bramka Sikory. Tylko 3—2. Coraz bardziej nerwowo. W narożniku lodowiska wybucha bijatyka na pięści. Pieczonka nie wytrzymuje. Wyskakuje z boksu. W efekcie po dwóch zawodników z obu drużyn wędruje na ławkę kar.
3—3. „Waldziu (do Janka). Mu-siałeś go zaatakować, a ty się odwracasz”.
Po Szymańskim do szatni zjeżdżają jeszcze kontuzjowani Rapacz i Palichleb. Ławka się „kurczy”. nie ma kto grać. Pełna koncentracja. „Stasiu huknij co” (do Papugi).
Nie huknął Stasio tylko Bobek (Pawlik).
4—3. „Żeby się tylko nie odkryli. Nie z takim impetem. Spokojnie”.
5—3. Ponownie Pawlik. Później zjedzie do szatni. Następny. Zostało ich tylko 8. „Krótkie zmiany, wybijać ich, wybijać”.
Nareszcie dźwięk upragnionej syreny kończącej mecz. Migacz zwija się na ławce z bólu.
Na twarzy Gója pierwszy od 2,5 godziny uśmiech i odprężenie. Poklepują go różni ludzie, składają gratulacje. Brawo Wacek! Gój ogląda się na lodowisko. „Kiedyś to ja dostanę zawału”. (PSP)